poniedziałek, 15 października 2012

Rozdział 6


~~

         Kilometr dzielący mój dom od szkolnego budynku, przeszłam dość szybko. Na samym początku wędrówki wetknęłam słuchawki do uszu i włączyłam głośno muzykę na od stresowanie się. Jednak, kiedy ujrzałam gromadzących się uczniów przy drzwiach szkoły, poczułam dziwny ucisk w żołądku. Zbliżając się do wejścia, zdjęłam słuchawki i schowałam do plecaka. Westchnęłam ciężko i nie zważając na wzrok mijających mnie ludzi, weszłam do budynku. Korytarz był duży i obmalowany jasnymi kolorami, a ściany podpierały szkolne szafki. Z każdym kolejnym krokiem, czułam coraz szybsze bicie serca. Stanęłam przed wielkimi białymi drzwiami, na których wisiał napis SEKRETARIAT. Zapukałam  i niepewnie weszłam do środka. W pokoju odebrałam numerek z kluczykiem do szafki oraz plan lekcji. Sekretarka zapoznała mnie ze szkolnym regulaminem, poczym pożegnała się serdecznie. Opuszczając pomieszczenie udałam się na odnalezienie mojej szafki. Niestety przerwał mi dzwonek na pierwszą lekcję i musiałam zmienić cel swoich poszukiwań, na klasę od angielskiego. Co się okazało poszło łatwiej niż myślałam, sala numer dwa znajdowała się na pierwszym piętrze obok schodów. Uczniowie wchodzili niemrawo do klas i zajmowali stałe miejsca. Stojąc przy wejściu, notowałam gdzie mogę usiąść. Analizując całe pomieszczenie, ujrzałam April machającą w moją stronę – Poznałam ją w weekend, kiedy mama wysłała mnie na zakupy. Stałam przy półce z fas foodami, kiedy zawadziła mnie wysoka, szczupła dziewczyna. Uśmiechnęła się do mnie przepraszająco i zagadnęła mnie o paczkę chipsów trzymających w dłoni. Pochwaliła się, że są to jej ulubione, a ja się przyznałam, że jestem tu nowa i po raz pierwszy je widzę. Zaczęłyśmy rozmawiać o moim przybyciu i nowej szkole. Z tego, co się dowiedziałam to będziemy chodzić do tego samego collage – Podeszłam do niej i zajęłam wolne miejsce obok. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i rozpakowała się. Po chwili do sali wszedł nauczyciel, miał około trzydziestkę, jeansy i zielony sweterek. Nie oczekiwałam żadnego wielkiego przywitania, wręcz modliłam się abym nie musiała zagłębiać zgromadzonych w moją historię. Na szczęście profesor przeczytał tylko listę, powiadomił uczniów o nowej koleżance i poprowadził najzwyklej na świecie kolejny temat.
- Jak tam ci mija pierwszy dzień w szkole Emily? – zagadnęła mnie April.
- Eee.. na chwilę obecną nie jest tak źle – odpowiedziałam szeptem
i uśmiechnęłam się blado.
- Mówię ci, początki są najgorsze. Przebolejesz pierwszy dzień, a później ani się nie obejrzysz a skończysz rok-zaśmiała się – mimo, że jestem tu od początku, strasznie się bałam rozpoczęcia – dodała w zamyśleniu.
- Ekhm. Możliwe – powiedziałam krótko i zabrałam się do wykonywania zadania.
Lekcja potrwała jeszcze kawałek, zanim zadzwonił dzwonek na przerwę. Uczniowie jak stado rozpędzonych krów wybiegło z klasy na korytarz i rozprysło się po szkole. Podniosłam plecak z podłogi       i zaczęłam pakować piórnik i zeszyt do jego wnętrza.
- Co masz następne? – z za pleców ponownie dobiegł mnie głos April
- Eeee – zdezorientowana spojrzałam na plan – biologię w sali numer jedenaście – podrapałam się po głowie z zakłopotaniem.
- Hmm… drugie piętro, tak się składa, że ja mam francuski niedaleko jedenastki. Może pokazać Ci drogę? – miłym tonem wypowiedziawszy zdanie, uśmiechnęła się do mnie.
- Jejku a mogłabyś? Byłabym Ci dozgonnie wdzięczna – uśmiechnęłam się i zarzuciłam plecak na ramię – tylko muszę najpierw znaleźć moją szafkę – zamarudziłam.
- Nie ma sprawy – uśmiechnęła się – A jaki masz numerek?
- 390 – powiedziałam pewnie.
- To obok mojej. Chyba los tak chciał abyśmy się zapoznały – zażartowała
i wyszłyśmy z klasy.


~~


        Dwie kolejne lekcję minęły szybko w towarzystwie April. Zapoznałam też koleżanki z jej grona: Camil, dwie szaleńczo piękne bliźniaczki o zaskakujących imionach: Carolay i Diana oraz Francuzeczkę Susan. Gdy nastąpiła długa przerwa, grupką udałyśmy się do wielkiej stołówki. Każda  z nas wzięła po hamburgerze z colą i zajęłyśmy miejsca przy stoliku przywartego do wielkiego okna. Dziewczyny zdawały sobie relację z lekcji oraz życia prywatnego.
- Emily?! Opowiedz nam coś o sobie – zdążyłam wgryźć się w mojego hamburgera, kiedy jedna z bliźniaczek zwróciła się do mnie.
- Właśnie, Emily! – zawtórowała jej reszta.
Spojrzałam na nie wielkimi oczyma i przełknęłam głośno kęs kanapki. Dziewczyny wpatrywały się na mnie z wyczekiwaniem.
- Eeee…. a co chcecie wiedzieć? – wybąknęłam niemrawo  i zaczęłam skubać bułkę.
- Jak tu się znalazłaś i skąd jesteś?! – wszystkie pięć wlepiły we mnie wzrok
- Ekhm. Jestem z Nowego Orleanu – uśmiechnęłam się nieśmiało – mój ojciec zapragnął abym przyjechała tu wraz z mamą  i musiałyśmy się przeprowadzić – dodałam obojętnym tonem.
- Heeej czubku! – wykrzyczała z radością dziewczyna z krótkimi, czarnymi loczkami, oparła się o stół, nachyliła nad jedzeniem i spojrzała na April – co młoda u Ciebie? O widzę kogoś nowego – spojrzała nachalnie na mnie.
- Spadaj Sue! – April powiedziała z przekąsem – nie popisuj się.
- Oj nie przesadzaj – nie odwracając ode mnie wzroku odpowiedziała – To kim jesteś nowa? – zwróciła się do mnie.
- Eee, Emily – wybełkotałam speszona.
- Aaaaa, przypominam sobie teraz, April opowiadała mi o tobie, Sue –podała mi rękę obładowaną wielkimi pierścieniami – siostra tej kędziastej – wskazała na April, która przewróciła oczami – No nie patrz tak na mnie, jak na dziwoląga – uśmiechnęła się do mnie z błyskiem w oku – Ej! No posuń się – udawaną złością zwróciła się do Camil – No to, o czym tak namiętnie gadacie – Wpychając się na siłę zagadnęła.
- Właśnie Emily opowiadała nam o sobie – wykrzyknęła Diana.
- O pewnie ci przerwałam – odezwała się niewinnie Sue. Zdążyłam tylko otworzyć usta, kiedy ciągnęła – Trudno.  Przyszłam do was w konkretnym celu – Uśmiechnęła się zadziornie – Wszyscy wiedzą, a bynajmniej ci, co powinni, że organizuję urodzinową imprezę w ten weekend?! – Zbadała po kolei każdą dziewczynę – Więc rozumiem, że to tylko formalność. Macie zaszczyt na niej być-spojrzała w moją stronę – a ty, no niech stracę ty też możesz przyjść – poderwała się szybko, wysłała zadziornie buziaczka do zburaczałej siostry i popędziła przed siebie.
- Uwielbiam ją, po prostu – skomentowała z sarkazmem April. Pomilczałyśmy trochę i zabrałyśmy się do dalszego jedzenia drugiego śniadania.
Zadzwonił dzwonek i wszystkie wstałyśmy, aby udać się na swoje zajęcia. Wyjęłam ze spodni karteczkę z planem. Wydęłam śmiesznie wargi zapoznając się z kolejną lekcją i zarzuciłam plecak na ramię.
- Co masz? – zaciekawiła się Carolay.
- Matematykę – wybąknęłam  z naburmuszoną miną.
- O ja też – wykrzyknęła Susan – idziemy razem! – Wyszczerzyła się i złapała mnie za ramię – No to Bay - dodała na odchodne.
- Bay – zawtórowała jej reszta.
      
      Pierwszy dzień w szkole zleciał szybko. Po zajęciach z April wybrałam się w drogę powrotną. Rozmawiając dłużej okazało się, że zostałyśmy sąsiadkami.  Buzie nam się nie zamykały i pędem pokonałyśmy kilometr. Nim się obejrzałam stałam już przy furtce mojego ogrodzenia. Pożegnałam się serdecznie, obdarowując buziakiem w policzek i wbiegłam do mieszkania. W kwadracie zostawiłam plecak z kurtką i udałam się do swojego pokoju. Szybko włączyłam laptopa i zalogowałam się do różnych komunikatorów, aby móc porozmawiać z dziewczynami i opowiedzieć o dniu. Wysłałam do Rose i Alice wiadomości i czekając na odpowiedź zaczęłam przeglądać strony z ubraniami. Miałam ochotę na zakupy, ale jednak nie chciałam iść na nie sama. Podobało mi się wiele zestawów, dzięki nim czerpałam pomysły na własne stylizację. Naglę w pasku zadań wyskoczyło powiadomienie o nieodebranej wiadomości. Szybciutko wpisałam hasło i za prośbą Rose, zadzwoniłam do niej.
- Hej, hej Kochana! – Wykrzyczałam do słuchawki – co tam u Ciebie?
- Słyszę, że cała w skowronkach. Czyżby szkoła nie taka zła, jak się wydawało? – usłyszałam radosny głos po drugiej stronie.
- Faktycznie trochę przesadzałam. Poznałam fajne dziewczyny i chyba mnie zaakceptowały, coś czuję, że ten wyjazd nie jest taki zły jak myślałam. Da się mnie jeszcze ogarnąć – powiedziałam uśmiechając się do słuchawki jak głupia.
- Mówiłam, to nie. Mnie się nigdy nie słucha jak mam rację – zaśmiała się.
- Dobra, dobra przyznaje. Gadaj co u Ciebie?
- U Mnie?!
- U Ciebie głupku! – wykrzyczałam z uśmiechem.
- Nudno - powiedziała przeciągle – To znaczy nic ciekawego się nie dzieje – dodała.
- Ej, no to jak? Mam pomysł!
- Jaki? Zaczynam się powoli bać – zaśmiała się ponownie, uwielbiałam ją za to, że zawsze mogłam z nią na luzie porozmawiać.
- W ferie wracam do was, nie ma innego wyjścia! – oświeciło mnie.
- Jasne, wpadaj do mnie nawet i na cały rok – powiedziała wesoło.
-Okej, okej przyjmuje zaproszenie, ale odsyłek przed umówionym terminem nie ma! – zapewniłam ją – będę cię męczyć przez cały tydzień – dodałam z tryumfem.
- To ja będę męczyć Ciebie i tym twoim kurcze wyjazdem do Londynu
i pozostawieniem mnie na pastwę losu złym nauczycielom.
Roześmiałam się wniebogłosy.
- Dobra, dobra. Zobaczysz, że będziesz miała mnie dość i moich poranionych pomysłów. Ale dobra, na razie muszę przeboleć do tych ferii– przybrałam nieco markotny ton.
- Uda Ci się. Ja to wiem, Ty to wiesz, Alice to wie.
- Właśnie, co u mojej kochanej Alice?
- Ma chłopaka!
- I ja nic o tym nie wiem? – naburmuszyłam się.
- Od dzisiaj! – ciągnęła wesoło.
- Głupku! Mów od razu, bo chciałam ją już o zdradę posądzać – zaśmiałam się – Kto to taki?
- Jeden z piłkarzy, których poznałyśmy latem. To ty jesteś głupia, bo nie chcesz nic gadać więcej, co w Londynie? – powiedziała śmiesznym tonem.
- Zostałam zaproszona na imprezę.
- Gdzie? Z kim? Jak? – zadawała mnóstwo pytań na raz. Przekręciłam oczami i udawałam, że ziewam – Emily słuchaj mnie no!
- No słucham, słucham – wyszczerzyłam się.
- To gadaj, a nie ziewasz mi przy słuchawce. Wszystko słyszę.
- Moja sąsiadka robi urodziny, prawie jej nie znam, ale mnie zaprosiła – zaśmiałam się.
- O proszę! Przyjeżdżasz do Londynu, prawie nikogo nie znasz i idziesz do nieznajomej na imprezę! Małpa!
- Też Cię kocham! – wykrzyknęłam do telefonu.
- Głupia! – powiedziała radośnie.
- Ty! – wytknęłam jej jęzor. Kochałam ją po prostu, była niczym siostra. Zawsze mogłam z nią porozmawiać i się pośmiać, jak i wypłakać, kiedy jest mi źle. To wspaniała przyjaciółka. Zresztą mogłam polegać również na Alice, przyjaźnimy się wprawdzie od niedawna, ale dobrze się
dogadujemy – musze  kończyć. Zgłodniałam trochę.
- Grubasie tyle ci powiem. A idź! – była jak zawsze w humorze. Uśmiechnęłam się na samą myśl.
- Ucałuj ode mnie Alice i jej chłopaka! Przekaż, że niedługo się odezwę –dodałam.
- Pa kochana! – powiedziała i rozłączyła się.
Wstałam niezdarnie z krzesełka i poleciałam do kuchni. Miałam ochotę na tosty – a nie chwaląc się robię najlepsze na świecie, no przynajmniej tak sądzi połowa moich znajomych plus wierna rodzina – Szybciutko przygotowałam sobie jedzenie i poszłam do salonu obejrzeć jakiś film, na wielkiej plazmie. Rozsiadłam się na kanapie i włączyłam komedię. Byłam zmęczona i powoli zasnęłam przed telewizorem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz