Druga część,
po co? – myślałam na początku. Jednak dochodząc do wniosku, może ona pomoże mi
odbudować to, co w pewnym sensie straciłam? Wiele wydarzyło się ostatnio. Mówi
się, że zmiany są dobre. Te jednak, które zaistniały w moim życiu…
niekoniecznie. Nie wiem jak zacząć i nie wiem, co zrobić. Może po prostu zacznę
pisać?!
PROLOG
Siedzę na
parapecie w swoim pokoju, tutaj w Luizjanie. Trzymam w ręku ciepły kubek z
gorącą czekoladą i wpatruje się w błyszczące gwiazdy zawieszone na czarnym
niebie. Noc jest ciepła, więc okno mam otwarte, niekiedy wiatr czeszę moje
długie, rude włosy. Wszystko Straciłam – ta
wrzeszcząca myśl przedziera się jakby ramionami przez inne spokojniejsze i
wiruje po całej mojej głowie. Dzisiaj miałam zakończenie roku. Schrzaniłam! Nie
uczyłam się, ale na szczęście zdaje, chodź niekiedy było trudno w to uwierzyć.
Jeden z pospolitych zwierząt zamieszkał u mnie, tak zwany leniwiec. Lubię
zwierzęta, jednak chyba grzeczniej mówiąc, tego muszę się jak najszybciej
pozbyć. Rok był trudny, zostałam wystawiona na próbę co jest powodem uszczerbku
na psychice. Co z Rose i Alice? Nie wiem, nie przyjaźnimy się. Słyszałam
kiedyś, że o przyjaźń się nie walczy. Dla fałszywej nie warto, o prawdziwą nie
trzeba. I wydało się, że kolejny raz zostałam wykorzystana tylko do celów
pomocy i chwilowego wsparcia. Nie tylko ta zmiana była znacząca w tym roku.
Byłam z kimś, przez cztery miesiące. Było fajnie? Tak! Aż chciałabym o tym
zapomnieć! Chyba po raz pierwszy czegoś, aż tak żałuje. Tak naprawdę wszystko,
co kochałam i kocham zostało w Londynie. Po powrocie z tego miejsca już nic nie
było takie samo. Nie dawno skończyłam osiemnaście lat. Niestety osoby, na
których mi najbardziej zależało, nie mogły dojechać na przyjęcie urodzinowe. W prezencie dostałam, zatem bilet lotniczy.
Postanowiłam zamienić kubek na kawałek wartościowego papieru i gdy trzymałam już go w ręce, okazało się, że jest ważny do
jutra. Wlepiłam oczy w niewielką, wydrukowaną czarnym tuszem datę i
zesztywniałam. Pierwsze, co mogłam zrobić, to brać za torbę i pakować do niej
najpotrzebniejsze rzeczy. Więc w niespełna trzy godziny zasunęłam ekspres
beżowej w brązowe kółka walizce. Z pełnym zmęczeniem wdarłam się pod prysznic.
Lejąca się gorąca woda, rozluźniała moje spięte ciało. Z ociąganiem wyszłam z
kabiny i ubrałam się w letnią już piżamę. Uśmiechnięta wsunęłam się pod kołdrę
i śniąc odliczałam godziny do wylotu.
~~
Małe, ale
złośliwe pikanie brzęczało nad moim uchem. Poderwałam się szybko i wpadałam do
łazienki. Uczesałam moje roztargane włosy, przemyłam twarz i umyłam zęby. Potem
nałożyłam niewielką ilość pudru na policzki, tuszem przeczesałam rzęsy i
pociągnęłam usta malinowym błyszczykiem. Słońce przedzierało się przez świetlik
w łazience. Otworzyłam okno i wystawiłam rękę, by sprawdzić temperaturę
panującą na dworze. Uradowana wpadłam do pokoju, założyłam kremową zwiewną
bluzkę, którą wsadziłam pod jasno brązową spódniczkę do kolana, na nogi
wsunęłam beżowe szpilki. Z pokoju znajdującego się na górnym piętrze zrzuciłam
dwie „lekkie” walizki a na ramię założyłam podręczną brązową torebkę. Sięgnęłam
jeszcze po czarny telefon z pod poduszki oraz przeciwsłoneczne okulary z
komody. Dumnym krokiem zeszłam na dół uśmiechając się sama do siebie.
- A panna to
gdzie się wybiera? – usłyszałam głos mamy z kuchni.
Weszłam do
środka, podeszłam do szafki z naczyniami i wylosowałam z niej granatową
filiżankę, którą postawiłam na blacie. Wsypałam do niej półtorej łyżeczki kawy
rozpuszczalnej i zalałam wrzątkiem z czajnika. Poczym przeniosłam ją na stół i
usiadłam na stołku.
- Wiesz mamo.
Pamiętasz może ten bilet, który dostałam na urodziny? – zapytałam z wielkim
uśmiechem i dolałam do kawy mleko.
- Zamierzasz z
niego skorzystać? – spytała z zaciekawieniem.
- A owszem. –
dodałam cukru i zaczęłam mieszać wszystko razem. – Ku moim zaskoczeniu termin
ważności mija dzisiaj, więc grzechem byłoby nie skorzystać z prezentu i nie
odwiedzić swoich przyjaciół. Prawda?
- A gdzie
zamierzasz nocować? I czy masz jakieś pieniądze. Emily przemyślałaś to
dokładnie? – zadawała mnóstwo pytań, ale wiedziałam, że są one zadawane z
troski o mnie.
- Pierwsze:
zamieszkam u April i Sou. Drugie: mam swoje oszczędności, co prawda niewielkie,
ale są – uśmiechnęłam się i spojrzałam na jej pociągłą smutną twarz. Upiłam łyk
kawy – Nie martw się o mnie mamusiu, poradzę sobie przecież wiesz.
- No dobrze. Nie
jestem wstanie ci przeszkodzić, bo i tak wiem, że zrobisz, co będziesz chciała.
- Dziękuje
mamusiu! – powiedziałam i ucałowałam w ją policzek. Poczym wstałam ze stołka,
założyłam okulary na nos i z walizkami wyszłam z mieszkania.
Pod domem stało parę taksówek, wsiadłam do
jednej z nich, podałam cel podróży i włączyliśmy się do ruchu. Mijaliśmy w dość
szybkim tempie inne auta, sklepy, restauracje czy wielkie korporacje. W
niedługim czasie samochód podjechał pod lotnisko, zapłaciłam kierowcy za dojazd
i wysiadłam z taksówki zabierając walizki. Pewnym krokiem weszłam do budynku i
zarejestrowałam się. Nie czekałam długo na odlot, po niespełna pół godzinie
siedziałam na wygodnym fotelu pierwszej klasy. Gdy wszyscy lecący już wsiedli,
pilot oświadczył nam przez mikrofon o wyłączeniu telefonów i zapięciu pasów,
poczym niebawem wzbiliśmy się w powietrze. Poczułam ucisk na żołądku, wszystkie
wspomnienia zaczęły wracać w szybkim tempie. Przez chwile chciałam uciec,
jednak myśl tak szybko jak przyszła to uciekła. Z uśmiechem na ustach wyjęłam
i-poda i wcisnęłam słuchawki do uszu włączając listę ulubionych piosenek. Tym
razem byłam przygotowana na podróż, wyciągnęłam również z torby książkę i
zaczęłam czytać. Po paru minutach usłyszałam dźwięk spracowanych kółek na
pokładzie przypominających wózek z jedzeniem i piciem. Nie myliłam się, koło
mojego siedzenia pojawiła się wysoka blondynka z uśmiechem na twarzy. Ubrana w
niebieski uniform częstowała gości smakołykami. Nie wiem, czemu, ale zaczęłam
się stresować, więc odmówiłam jakiegokolwiek jedzenia w zamian za to
wynagrodziłam się butelką wody niegazowanej. Ponownie wróciłam do lektury,
która opowiadała o kobiecie do szaleństwa zakochanej w pewnym mężczyźnie.
Książka niby z pozoru banalna z typu romansideł, za którymi nie przepadam.
Jednak miała w sobie coś, co z każdej strony coraz bardziej mnie ciekawiło.
Więc z przyjemnością zagłębiłam się w dalsze losy bohaterów.
Po siedemnastej samolot uderzył o
Londyńskie podłoże lotniska. Powtarzając
schemat, wydostałam się z pokładu i w sali odbioru odebrałam bagaże. Gdy
wyszłam z budynku, słońce zginęło gdzieś za chmurami, a na plecy zarzuciłam
czekoladową, skórkową kurtkę. Ujrzałam zakorkowane miasto przez różne samochody
oraz spieszących się wiecznie ludzi. Uśmiechnęłam się na myśl o tym gdzie
jestem. Taksówek w około było, co nie miara, więc nie było kłopotu z dojazdem.
Los chciał natrafić na znanego mi kierowcę.
- Nie sądziłem,
że jeszcze panią ujrzę – powiedział miły pan znad kierownicy. Tak samo jak
poprzednio na jego nosie spoczywały okrągłe okulary, a twarz okalały ciemne
długie włosy związane w niedbałego kucyka. Tylko ubiór miał inny.
Uśmiechnęłam się
w odpowiedzi i podałam adres, a samochód ruszył nie czekając ani chwili dłużej.
Z zachwytem oglądałam wyryte w pamięci czerwone budki oraz budynki. Gdzie
niegdzie przed oczami przemykały dwupiętrowe autobusy, a wspomnienia wracały z
podwojoną siłą. Patrzyłam w małą szybkę i uśmiechałam się coraz szerzej i
szerzej. W końcu mój wzrok natrafił na szkołę, do której chodziłam rok temu,
przypomniałam sobie dziewczyny, z którymi spędziłam osiem miesięcy mojego życia
w tym mieście. Niestety nie utrzymywałam kontaktu z nikim innym, oprócz April i
Sou, nawet Mat stał się tylko wspomnieniem.
- Panno Emily
jesteśmy na miejscu – usłyszałam ponownie.
- O tak szybko,
dziękuje bardzo – powiedziałam zamyślona – ile się należy.
- 5 funtów.
Dziękuję i zapraszam ponownie. – wyjęłam z portfela pieniądze i podałam
kierowcy.
Stałam teraz przed czerwonym budynkiem
wrośniętym w brukową kostkę i otoczonym żeliwnym płotem. Po obu stronach
trzymałam walizki na kółkach, nabrałam powietrza do płuc i otworzyłam furtkę.
Przedostałam się szybkim krokiem na werandę i zadzwoniłam dzwonkiem. Po niedługiej
chwili drzwi otworzyły się i w nich stanęła wysoka, szczupła o długich złotych
włosach i czekoladowych oczach, dziewczyna.
- Aaaaaaa! No
nie wierzę! – usłyszałam pisk April.
- Hej kochanie!
– powiedziałam gdy dziewczyna uspokoiła się chodź trochę, upuściłam walizki na
płytki i uściskałam przyjaciółkę.
- Wreszcie do
nas wróciłaś! Sue chodź szybko zobacz, kto nas odwiedził! – dziewczyna zaczęła
krzyczeć na cały dom.
W oddali
mieszkania zauważyłam, niewielką kobietkę z burzą kręconych ciemnych, a nie
jasnych włosów.
- No co się tak
wydzierasz, przecież słyszę… Aaa Emily! – obie zawisły na moich ramionach
prawie mnie dusząc.
- Ehm, nie żeby
coś, ale nie mogę nabrać powietrza! – powiedziałam i wszystkie zaczęłyśmy się
głośno śmiać.
Gdy emocje częściowo opadły w końcu zostałam
zaproszona do środka. Zostawiłam w przedpokoju walizki i powiesiłam na wieszaku
kurtkę. Wnętrze ich domu nie zmieniło się w ogóle, z przyjemnością patrzyłam na
niebiesko – beżowy salon, na wielką plazmę ustawioną na środku pokoju. Usiadłam
w końcu na jasnej skórkowej kanapie, obok której stał sosnowy stolik.
- Na ile
zostajesz? – usłyszałam po chwili jedną z przyjaciółek.
- Chciałabym na
zawsze. – odrzekłam poważnie. – ale zobaczymy co się da zrobić – uśmiechnęłam
się i popatrzyłam w przestrzeń.
- Nie no
niewierze! – krzyknęła nagle April a ja spojrzałam na nią pytająco. – Gdzie ty
masz trampki! – dokończyła i zaczęła się śmiać.
- Nie widzisz,
że ma spódniczkę a nie spodnie – przerwała jej Sou.
- Tak zmieniam
się – powiedziałam przeczesując dumnie włosy.
- I grzywki nie
ma. – komentowała nadal młodsza z sióstr.
- I w ogóle
jakoś wyładniała – dokończyła starsza, a ja przekręcałam za każdym razem
oczami.
- A ja nie wierzę,
Sou przefarbowałaś się – zabrałam w końcu głos.
- No tam ten
kolor mi się znudził – odpowiedziała i wywiesiła język.
- Nie tylko to
jej się znudziło – skomentowała April a ja spojrzałam na siostry pytająco.
- A no tak zamieniłam
chłopaka na lepszy model – wyszczerzyła się.
- Jaa?!
Żartujesz, gadaj kim on jest! – poderwałam się z kanapy i wlepiłam w nią wzrok.
- Andy dwa lata
starszy, pracuje, jest przystojny i co najważniejsze wierny! – mówiła z iskrą w
oczach.
- No kochana
jestem z ciebie dumna – przytuliłam przyjaciółkę – a tak na marginesie to muszę
iść do toalety – powiedziałam i opuściłam pomieszczenie.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy, przejrzałam
się w lusterku. Promieniałam ze szczęścia. Poprawiłam włosy i wróciłam z
powrotem do salonu.
- Głupia jestem!
– odezwała się April i pacnęła w czoło – chcesz coś do picia?
- W sumie –
zamyśliłam się – czemu nie. Chodź pomogę ci.
Obie udałyśmy
się do kuchni, April zalała kremowy, gustowny czajnik wodą i postawiła na
gazie, ja zatem wyjęłam z kredensu trzy pastelowe filiżanki.
- SUE PIJESZ
COŚ! – wydarłam się na cały głos.
- KAWĘ! –
usłyszałam.
Nasypałam do
dwóch filiżanek kawę rozpuszczalną a do trzeciej parę granulek herbaty.
- April a co u
ciebie słychać? – podeszłam i wtuliłam się do przyjaciółki.
- Przeżyłam rok
szkolny i wybieram się do pracy – powiedziała znudzona wpatrując się w czajnik.
- O to coś
nowego. A masz konkretne plany?
- W zasadzie to
nic takiego, coś dorywczego. Nie wiem, może – nie mogła się wysłowić – pójdę do
jakieś restauracji.
- Super pomysł,
mogę z tobą? Każdy grosz się przyda – skwitowałam.
- Jasne –
odpowiedziała zamyślona i uśmiechnęła się blado a ja ucałowałam ją w policzek.
- Kochanie? –
zapytałam po chwili.
- Tak? –
odrzekła uciszając czajnik.
- Co jest?
- Nic.
- Tak? Mnie nie
oszukasz – powiedziałam i przejęłam czajnik poczym zalałam zawartość trzech
filiżanek a przyjaciółka wyjęła z lodówki mleko.
- No bo… nie
odpisuje – powiedziała smutno a ja uśmiechnęłam się w zasadzie z trudem
powstrzymywałam śmiech.
- No nie wierzę
April Ann Russo ma obiekt westchnień! Jestem z ciebie dumna – podeszłam i
przytuliłam ją mocno.
- Przestań –
zaśmiała się i lekko poczerwieniała, poczym podeszła do blatu i nalała do
jednej z filiżanek trochę mleka. Zatrzymałam ją, kiedy się odwracała w stronę
lodówki.
- Gadaj, kto to
jest! – drążyłam dalej.
- Pamiętasz
Danego? – spytała cicho wymijając mnie i odłożyła kartonik mleka.
- Ten
przystojniak z dziewiątej klasy? – zapytałam zdziwiona.
- Tak. Ale to
nie on – zaśmiała się i wyjęła z szuflady łyżeczki.
- No ja cie
kiedyś uduszę. – skwitowałam i wyjęłam cukierniczkę.
- Jak mnie
zabijesz to się nie dowiesz – wywiesiła język. – No dobra, jego kolega Max –
wreszcie to z siebie wyrzuciła.
- No było tak od
razu. – powiedziałam i zajęłam miejsce przy stoliku. – opowiadaj wszystko po
kolei.
- No fajny jest,
nawet bardzo. Z początku nie chciałam, ale w sumie nie zawadzi poznać. –
wybąknęła robiąc się powoli purpurowa na twarzy.
- No kochanie! A
mówiłam, że fajny to nie – zaśmiałam się, a April przekręciła oczyma i wzięła w
dłonie dwie z trzech filiżanek.
Podążyłam za nią zabierając ostatnią z nich oraz cukiernice.
Sue zdążyła włączyć telewizor i rozsiąść się
na kanapie. Jeeeezu! Jak mi tego brakowało – pomyślałam i postawiłam przedmioty
na stoliku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz