~~
Obudziłam się dość wcześnie, jak na mnie.
April jeszcze słodko spała, a ja wyszłam na balkon i odpaliłam papierosa.
Słońce dopiero wstawało, a przyjemny chłód ranka otulał moje rozgrzane ciało.
Spojrzałam na budzące się miasto, niekiedy słyszałam klaksony samochodów albo
szczekające psy. Poczułam gęsią skórkę, ugasiłam papierosa poczym weszłam z
powrotem do pokoju.
- Co ty robisz?
– usłyszałam zaspany głos April.
- Nie mogłam
spać – powiedziałam cicho.
- Cały czas mnie
zaskakujesz ostatnio – poderwała się i przetarła oczy – która godzina?
- Szósta. – duża
cyfra wyświetliła się na ekranie mojego telefonu. – A tak na marginesie to,
kiedy zaczynamy pracę? Jakoś przegapiłam ten moment. – przybrałam poszkodowany
ton.
- W poniedziałek
– usłyszałam odpowiedź i ziewnięcie przyjaciółki.
- Jeżeli się nie
mylę, to jutro? – upewniłam się.
- Tak. –
powiedziała i przekręciła się na drugi bok.
- Super, czyli
wolny dzień! – krzyknęłam i skoczyłam na łóżko April.
- Ty idiotko!
Złaź ze mnie – wrzasnęła – Ludzie chcą jeszcze spać.
- Wczoraj sama
mówiłaś, że Londyńczycy wstają wcześnie – zaczęłam się droczyć, ale gdy
spojrzała na mnie groźnie dodałam – Okej, okej tylko nie bij i pocałowałam ją w policzek – dobranoc.
Położyłam się na swoim tymczasowym łóżku i
patrzyłam w sufit.
- Tak w ogóle
to, o której poszłyście spać? – spytałam po chwili.
- o drugiej –
usłyszałam raczej sapnięcie niż odpowiedź.
- Tak późno? –
marudziłam poczym dostałam w twarz poduszką.
- Śpij! –
powiedziała nudno, za około minutę później, do pokoju weszła zaspana Sue.
- Co wy tak
głośno, noc jest przecież. – skomentowała zaspanym głosem i wyglądała jak
siedem lat nieszczęścia. Zaśmiałam się i rzuciłam w nią poduszką, którą sama
wcześniej dostałam.
- Widzę, że komuś
tu się humor polepszył. – była tak niedospana a raczej skacowana, że nawet nie
miała siły jakkolwiek zareagować na moją zaczepkę. – Super – dodała tylko i
wróciła do swojego pokoju.
- Nie umiecie
się bawić! – krzyknęłam w pogoni za przyjaciółką. I po chwili zaczęłam tego
żałować, gdyż obie siostry rzuciły się na mnie i zaczęły łaskotać. – Dobra
poddaje się, dobranoc. – powiedziałam przez śmiech, a Sue z April momentalnie
wstały i wróciły do łóżek.
Nawet nie wiem, kiedy znowu poczułam się senna
i zasnęłam. Dopiero się obudziłam, jak April zaczęła chodzić po pokoju.
- Co ty znów
wymyślasz? – spytałam obserwując bacznie przyjaciółkę.
- Idę na spacer
– opowiedziała i wywiesiła język.
- Tak sama? –
drążyłam nadal. – Załóż sukienkę i baleriny – doradziłam jej, a ona zgromiła
mnie spojrzeniem, poczym szeroko się uśmiechnęła – no co, wiem przecież, że
masz randkę – powiedziałam i wyszczerzyłam się.
- Spadaj –
odrzekła malując usta pomadką. – Miłego dnia robaczku w domu – dodała, rzuciła
mnie ponownie poduszką poczym wyszła z pokoju.
- Dlaczego znowu
oberwałam? – krzyknęłam jeszcze.
- W gratisie! –
usłyszałam radosny głos April.
Chwiejnie
wstałam na nogi i poszłam do łazienki. Po kwadransie byłam już na dole i
grzebałam w kuchni. Wyjęłam patelnie i rozgrzałam na niej tłuszcz, poczym wbiłam
dwa jajka.
- Co tam
pichcisz? – do pomieszczenia weszła wyszykowana już Sue.
- Śniadanie? –
opowiedziałam pytaniem, gdyż w zasadzie nie wiedziałam, która jest godzina.
- Okej. Ja
wychodzę, z tego, co widzę April też nie ma – spojrzała dziwnie na mnie. Wcale
nie wiedziałam gdzie poszła – jakbyś chciała gdzieś iść, kluczę wiszą obok
kurtek i zamknij dom.
- A ty gdzie? –
zdążyłam tylko zapytać.
- Idę do pracy
kochanie! Niektórzy muszą jeszcze zarabiać. – powiedziała wychodząc na dwór, a
ja spojrzałam na patelnie z poirytowaniem. W końcu przełożyłam jajka na talerz
i zjadłam je z wielkim smakiem. Włożyłam ubrudzone naczynia do zmywarki i
powędrowałam na górę. Wysypałam ciuchy z torby i zaczęłam przeszukiwać jej
zawartość. Znalazłam niebieskie baleriny, jasne krótkie spodenki, bokserkę i
cienki na trzy czwarte sweterek. Ubrałam się i splątałam włosy w niedbałego
warkocza. Zabrałam torbę wraz z telefonem i zeszłam na dół. Zamykając dom
schowałam kluczyki i wyszłam na miasto.
Ulice były jak zwykle zakorkowane, a chodniki
zatłoczone. W wolnym tempie szłam przed siebie. W zasadzie to nie miałam
jakiegoś konkretnego celu, po prostu nie miałam ochoty spędzać niedzieli w
domu. Nagle jakiś chłopak szturchnął mnie i upadłam.
- Kretyn! –
powiedziałam i otrzepałam się z kurzu. Chłopak nawet się nie odwrócił, tylko
maszerował przed siebie. Podniosłam do góry głowę i zobaczyłam wielki szyld z
napisem „kino”. Wspomnienia przewijały się jak film przez moje oczy. Kiedy Mat
z własnej inicjatywy zabrał mnie tutaj i oglądaliśmy film. Co prawda nie żadne
romansidło, ale i tak nie narzekałam. Siedzieliśmy wtuleni w siebie i bawiliśmy
się dłońmi, nawet nie zauważyliśmy, kiedy seans dobiegł końca. Potem
odprowadził mnie grzecznie pod dom i pożegnaliśmy się. Potrząsnęłam głową i wyrzuciłam
myśli z głowy, poczym zaczęłam iść dalej. Mijałam czerwone budki, oglądałam
piękne wystawy, aż w końcu trafiłam pod szkołę. Zobaczyłam na boisku chłopaków,
którzy chyba mieli trening. Przedostałam się na trybuny i usiadłam na jednej z
nich. Zamknęłam oczy i przypomniałam sobie moment, kiedy Mat zabrał mnie na
mecz. Ile wtedy było wątpliwości. Zdziwiłam się, gdy mnie zaprosił, pamiętam
dokładnie jak wieczór przed meczem umawialiśmy się. W końcu poszłam na mecz i
również zajęłam miejsce na trybunach. Dzielnie kibicowałam kapitanowi meczu,
który za każdym razem, gdy na mnie spojrzał szeroko się uśmiechał. Otworzyłam
oczy i ujrzałam już puste boisko. Nie wiem ile tu siedziałam, ale postanowiłam
wracać. Wstałam i ruszyłam w kierunku domu, wbijając wzrok w ziemię.
- Nie wierzę
Emily Scott to naprawdę ty! – usłyszałam i podniosłam głowę. Moim oczom ukazały
się bliźniaczki Bennett.
- Carolay!
Diana! – wrzasnęłam i podbiegłam do koleżanek.
- Co tu robisz?
– zapytały, gdy wyplątałam się z uścisku.
- Przyleciałam
na wakację do April i Sou. – wytłumaczyłam się i obserwowałam dziewczyny. Dużo
się zmieniły od czasu, kiedy je wiedziałam.
- Jak dawno ich
nie widziałam. Niedługo minie miesiąc – posumowała Carolay.
- Diana ścięłaś
włosy. – skierowałam się do jednej z sióstr.
- Jak widać –
dziewczyna odpowiedziała i poprawiła fryzurę.
- Teraz nie
jesteście takie podobne jak wcześniej, ale nadal wyglądacie nie ziemsko –
skomentowałam i ucałowałam je.
- To co kawa? –
spytała Carolay nie chowając uśmiechu.
- Mam lepszy
pomysł, zrobimy małą domówkę! – postanowiłam i wyjęłam kluczę z torby.
Szybkim krokiem dotarłyśmy pod dom Russo.
Otworzyłam drzwi i wpuściłam koleżanki do środka.
- Poczekajcie
zadzwonię do April – powiadomiłam dziewczyny i weszłam do kuchni – cześć
kochanie zgadnij, kogo spotkałam na mieście. Nie no, co ty – skrzywiłam się –
bliźniaczki Bennett! Nie piszcz tak tylko słuchaj. Wpadłam na pomysł
kameralnego spotkania, więc przeproś grzecznie Maxa i wracaj do nas. –
powiedziałam wesoło i rozłączyłam się.
Wróciłam do
gości i oznajmiłam, że April będzie najszybciej jak się da. Wszystkie
stwierdziłyśmy, że przygotujemy jakieś przekąski, poczym wybrałyśmy się do
sklepu. Do wózka wrzucałyśmy wiele niezbędnych produktów. Daniem głównym miała
być sałatka grecka i micha cieplutkich frytek. Pozostałym menu były oczywiście
chipsy i paluszki. Zakupiły też trochę alkoholu i wróciłyśmy do mieszkania.
Zdążyłam zamknąć drzwi, kiedy przez nie wpadała April i zaczęła wyszukiwać
przyjaciółki. Wszystkie wpadłyśmy sobie w ramiona i mogłyśmy poczuć się jak
dawniej. Nie czekając ani chwili dużej, usmażyłyśmy frytki i zrobiłyśmy
sałatkę. W końcu usiadłyśmy w salonie i jedząc, dzieliłyśmy się ostatnimi
wydarzeniami.
Około pierwszej w nocy, drzwi otworzyły się
i do domu weszła zmęczona Sue. Przywitała się tylko i poszła na górę spać.
- Wiecie, co
dziewczyny muszę was przeprosić na chwilę – wstałam i założyłam kurtkę, a z
torby wyjęłam paczkę fajek.
- Emily ty
palisz? – usłyszałam zdziwiony głos Carolay.
- No wiesz tak
jakoś – popatrzyłam na pudełko i skrzywiłam się lekko.
- W końcu mam z
kimś iść. – powiedziała i wstała chwiejnie z kanapy.
- W zasadzie, to
też bym zapaliła – odezwała się Diana.
- Jak wszystkie,
to sama tu siedzieć nie będę – podsumowała April i wszystkie wyszłyśmy przed
dom. Noc była chłodna, jednak miałyśmy w sobie parę procentów, wiec zbytnio nam
to nie przeszkadzało. Zapaliłyśmy i wspominając dobre czas śmiałyśmy się w
niebogłosy. W końcu przyszedł czas na pożegnanie i wraz z April wróciłyśmy do
domu. Szybko przebrałyśmy się w piżamy i usiadłyśmy na swoich łóżkach.
- Opowiadaj –
zagadnęłam w końcu.
- O czym? –
spytała ziewając.
- O spacerze z
Maxem – uśmiechnęłam się.
- Gadaliśmy jak
zwykle, nic konkretnego – powiedziała zmęczona – a tobie jak minął dzień? –
spytała wsuwając się pod kołdrę.
- Szwendałam się
po mieście bez celu, nic ciekawego – podsumowałam.
W końcu April zasnęła, a ja zostałam sama z
myślami. Postanowiłam napisać do Mata. Była to zwykła wiadomość, lecz z pewnym sentymentem.
Wstukałam niepewne „dobranoc” i
wysłałam. Pamiętam jak zaczynaliśmy tak, każdą wiadomość. – jestem żałosna –
powiedziałam znowu – nie wiem czego mogę oczekiwać, pewnie mnie nienawidzi po
tym wszystkim – pomyślałam i wpatrywałam się bez celu w sufit.
~~
Południe
minęło dość szybko, nie wstałyśmy wcześnie. Więc zdążyłyśmy tylko zjeść
śniadanie i musiałyśmy szykować się do pracy. Założyłam granatową spódniczkę,
tą samą bluzkę z granatowym krawatem i czarne szpilki. Umalowałam się i przeczesałam
włosy. Do zmiany zostało 40 minut, więc opuściłyśmy mieszkanie i wolnym tempem
kierowałyśmy się do kawiarni.
Na miejscu dostałyśmy fartuszek i plakietkę
z imieniem. Lukas – chłopak, który załatwił nam robotę – przedstawił nam
wszystko, co mamy robić. Więc już uświadomione złapałyśmy za plik kartek i
ruszyłyśmy przyjmować zamówienia. Praca nie była zbyt skomplikowana, a zespół
od razu nas polubił. W końcu, gdy lokal trochę opustoszał, zamówiłam z April
late i pozwoliłyśmy sobie na chwile przerwy. Nim się obejrzałyśmy zmiana
dobiegła końca i mogłyśmy wracać do domu.
- Wiesz miło by
było gdzieś wyjechać na jakiś czas za miasto – zagadnęła April w drodze
powrotnej.
- Masz namyśli
konkretne miejsce? – spytałam zaciekawiona pomysłem przyjaciółki.
- Można by
wynająć jakiś domek i posiedzieć w nim parę dni z Carolay i Dianą. Może
zabrałabym Maxa? Co myślisz?
- W sumie, czemu
nie – spojrzałam w gwiazdy i wciągnęłam chłodne powietrze do płuc – lubię
spacerować nocą.
- Wiesz nigdy
nie sądziłam, że znowu będziemy wspólnie wracać do domów w tym wypadku do
jednego. – powiedziała po chwili.
- Fajnie nie? –
spytałam i złapałam ją pod rękę. Uśmiechnęłyśmy się i wróciłyśmy pośpiesznie do
domu.
Nazajutrz wyszłyśmy na zakupy. Sklep był
niedaleko, jednak trochę czasu zajęło nam dotarcie na miejsce. Słońce osiągnęło
zenit i rozpalało ciepłem przechodniów. W końcu schroniłyśmy się w chłodnym
budynku supermarketu. Stałyśmy właśnie przy stoisku z warzywami, kiedy ujrzałam
Mata.
- Patrz April! –
szepnęłam a ona odwróciła się w jego kierunku.
- Zagadaj! –
powiedziała i uśmiechnęła się.
- No, co ty. Nie
– wzięłam sałatę lodową i włożyłam ją do wózka – no dobra. – zaczęłam iść w
jego kierunku, kiedy cofnęłam się – Nie. Pomyśli, że jestem nachalna. Nie mam
mowy.
- No dawaj! –
rozkazała i wypchnęła mnie w stronę Mata. Niepewnie przeszłam parę kroków i od
razu zawróciłam.
- Nie i koniec,
kropka. – stanęłam na środku i splotłam dłonie na piersiach.
- No dobra, jak
chcesz – powiedziała i ruszyła wraz z wózkiem w jego kierunku.
- No, co ty
wyprawiasz – zobaczyłam i popędziłam za nią.
- Część Mat –
zwróciła się do chłopaka, który właśnie stał przy nabiale. – o kurcze, chleb!
Zapomniałam, zaraz wrócę – powiedziała i puściła mi oczko, a ja spiorunowałam
ją wzrokiem.
- Cześć –
odezwał się i uśmiechnął jak kiedyś.
- Hej –
powiedziałam głupio i patrzyłam się w jego błękitne oczy.
- Na zakupach? –
spytał wkładając ser do koszyka.
- Tak, zapasy
się skończyły – moje serce dostało skrzydeł i chciało wylecieć z piersi –
wiesz, pewnie April nie poradzi sobie z pieczywem, więc muszę ją wspomóc.
- No ja też się
spieszę, także – powiedział speszony i odszedł.
Równie szybko
przedostałam się pod odpowiedni dział i tam ujrzałam przyjaciółkę, którą
obecnie mogłabym teraz zabić.
- Do reszty
zgłupiałaś – wysiliłam się tylko.
- Oj
przesadzasz. I jak? – powiedziała spokojnie wkładając bułki do wózka.
- Nijak.
- Nie
gadaliście? Nie było cię trochę – uśmiechnęła się i odjechała przed siebie.
- o czym? –
weszłam jej w paradę.
- No nie wiem,
co kupował? – spytała i ominęła mnie zwinnie zatrzymując się przy przekąskach.
- Ser –
powiedziałam unosząc jedną brew do góry i patrząc na nią sarkastycznie.
- No widzisz, to
też jest jakiś temat. Pamiętasz jak kiedyś mi mówiłaś? „ Lubisz ser? A jaki?
Maasdamer? O ja też!” – zaśmiała się i poszła do kasy a ja stanęłam poirytowana
na środku alejki.
~~
W milczeniu
wróciłyśmy do domu i wypakowałyśmy zakupy.
- Co taka
grobowa cisza – zagadnęła w końcu Sue wpadając do kuchni gryząc jabłko.
- Emily jest na
mnie wściekła za to, że kazałam jej porozmawiać ze swoim przeznaczeniem –
powiedziała a ja zgromiłam ja spojrzeniem.
- Nie, no wy
jesteście jak czapla i żuraw – kontynuowała Sue i wdrapała się na blat poczym
zaczęła machać nogami jak małe dziecko – jedno chce to drugie nie chce, drugie
chce to pierwsze nie chce. – podsumowała a April parsknęła śmiechem.
Wyszłam z kuchni
i udałam się do pokoju przyjaciółki. Położyłam się na łóżku i wpatrywałam w
sufit. Po chwili usłyszałam kroki zbliżające się do pomieszczenia, w którym się
znajdowałam.
- Zostaw mnie
samą – powiedziałam, gdy ujrzałam April wchodzącą do środka.
- Chciałabym,
ale za godzinę zaczynamy pracę i musze się wyszykować. – uśmiechnęła się
tryumfalnie i pomaszerowała do garderoby.
- Świetnie –
wstałam niechętnie z łóżka i założyłam czarną w białe kropki sukienkę do
kolana. Rozpuściłam wcześniej upięte w koka włosy, które ładnie się pofalowały.
Poczekałam w ciszy na przyjaciółkę, założyłam jeszcze szpilki i wyszłyśmy do
kawiarni.
Nadal nic się
nie odzywając, założyłam fartuszek i przyczepiłam plakietkę z imieniem. W
lokalu nie było dużo ludzi, więc większość czasu obijałyśmy się na zapleczu. Do
końca zmiany została niecała godzina, a my czułyśmy jakby miała trwać
wieczność. W końcu wszedł do nas Lukas.
- Dobra koniec tego dobrego,
stolik przy oknie po lewej stronie zamówił late i cappuccino. – podszedł do
mnie i wręczył mi tackę – ja muszę chwilę odpocząć, ty przyjmiesz zamówienie. Z
ociąganiem przejęłam tacę i weszłam do kuchni, odebrałam kawy i wyszłam na
kawiarnię. Spojrzałam na stolik i osłupiałam, a taca z gorącym napojem upadła
na ziemię. Nie czułam na stopach rozlanego wrzątku, tylko okropny ból
przeszywający moje serce. Zanim zdążył, ktokolwiek się obejrzeć z powrotem
uciekłam na zaplecze.
- Emm co się
stało? – wpadałam w ramiona wystraszonej przyjaciółki.
- Nic. –
powiedziałam ponuro – muszę wyjść. Dziewczyna wyjrzała przez okienko na sale i
zauważyła Mata w towarzystwie pięknej, o długich czekoladowych włosach oraz
długich smukłych nogach, kobiety. Miała na sobie dopasowaną ciemnofioletową
sukienkę do kolan a na nogach czarne skórkowe szpilki. Śmiali się i patrzyli na
siebie maślanymi oczyma. April złapała mnie za barki i spojrzała w moje
zaszklone oczy.
- Nie przejmuj
się, może to tylko koleżanka. – powiedziała smutnym głosem. Wyrwałam się jej i wyszłam z budynku tylnymi
drzwiami. Usiadłam na ławce opartej o jasna cegłę, odpaliłam papierosa i
zaczęłam zaciągać się dymem. Po chwili usłyszałam kroki, obok mnie usiadła
przygnębiona April. Przytuliła mnie poczym powiedziała:
- Kochanie, wiem
jak to może wyglądać. Ale sama wiesz, że on tak szybko w związki nie wchodzi
ile on się mogą znać pięć góra sześć miesięcy – skończyła i potarła mnie dłonią
po plecach.
- No i co z
tego? On kogoś ma, więc ja nie zamierzam się w to mieszać. Co z tego, że każda
część mojego ciała jest rozdarta, to ja zepsułam to wszystko. Miałam kogoś on
też ma do tego prawo. – powiedziałam w złości, cała się trzęsąc.
- Wiem. –
skomentowała krótko.
- Chciałabym
żeby to się nie działo naprawdę, teraz wszystko legło w gruzach – podsumowałam
i wstałam z ławki.
- A ty gdzie?
- Muszę się
przejść. Proszę powiedz, że źle się poczułam i wróciłam do domu. – spojrzałam
na nią bezradnie z trudem powstrzymując łzy.
- Dobra, tylko
nie rób nic głupiego – powiedziała i przytuliła mnie mocno po czym weszła do
budynku.