środa, 2 lipca 2014

Rozdział 3


~~

 Obudziłam się dość wcześnie, jak na mnie. April jeszcze słodko spała, a ja wyszłam na balkon i odpaliłam papierosa. Słońce dopiero wstawało, a przyjemny chłód ranka otulał moje rozgrzane ciało. Spojrzałam na budzące się miasto, niekiedy słyszałam klaksony samochodów albo szczekające psy. Poczułam gęsią skórkę, ugasiłam papierosa poczym weszłam z powrotem do pokoju.
- Co ty robisz? – usłyszałam zaspany głos April.
- Nie mogłam spać – powiedziałam cicho.
- Cały czas mnie zaskakujesz ostatnio – poderwała się i przetarła oczy – która godzina?
- Szósta. – duża cyfra wyświetliła się na ekranie mojego telefonu. – A tak na marginesie to, kiedy zaczynamy pracę? Jakoś przegapiłam ten moment. – przybrałam poszkodowany ton.
- W poniedziałek – usłyszałam odpowiedź i ziewnięcie przyjaciółki.
- Jeżeli się nie mylę, to jutro? – upewniłam się.
- Tak. – powiedziała i przekręciła się na drugi bok.
- Super, czyli wolny dzień! – krzyknęłam i skoczyłam na łóżko April.
- Ty idiotko! Złaź ze mnie – wrzasnęła – Ludzie chcą jeszcze spać.
- Wczoraj sama mówiłaś, że Londyńczycy wstają wcześnie – zaczęłam się droczyć, ale gdy spojrzała na mnie groźnie dodałam – Okej, okej tylko nie bij  i pocałowałam ją w policzek – dobranoc.
    Położyłam się na swoim tymczasowym łóżku i patrzyłam w sufit.
- Tak w ogóle to, o której poszłyście spać? – spytałam po chwili.
- o drugiej – usłyszałam raczej sapnięcie niż odpowiedź.
- Tak późno? – marudziłam poczym dostałam w twarz poduszką.
- Śpij! – powiedziała nudno, za około minutę później, do pokoju weszła zaspana Sue.
- Co wy tak głośno, noc jest przecież. – skomentowała zaspanym głosem i wyglądała jak siedem lat nieszczęścia. Zaśmiałam się i rzuciłam w nią poduszką, którą sama wcześniej dostałam.
- Widzę, że komuś tu się humor polepszył. – była tak niedospana a raczej skacowana, że nawet nie miała siły jakkolwiek zareagować na moją zaczepkę. – Super – dodała tylko i wróciła do swojego pokoju.
- Nie umiecie się bawić! – krzyknęłam w pogoni za przyjaciółką. I po chwili zaczęłam tego żałować, gdyż obie siostry rzuciły się na mnie i zaczęły łaskotać. – Dobra poddaje się, dobranoc. – powiedziałam przez śmiech, a Sue z April momentalnie wstały i wróciły do łóżek.
 Nawet nie wiem, kiedy znowu poczułam się senna i zasnęłam. Dopiero się obudziłam, jak April zaczęła chodzić po pokoju.
- Co ty znów wymyślasz? – spytałam obserwując bacznie przyjaciółkę.
- Idę na spacer – opowiedziała i wywiesiła język.
- Tak sama? – drążyłam nadal. – Załóż sukienkę i baleriny – doradziłam jej, a ona zgromiła mnie spojrzeniem, poczym szeroko się uśmiechnęła – no co, wiem przecież, że masz randkę – powiedziałam i wyszczerzyłam się.
- Spadaj – odrzekła malując usta pomadką. – Miłego dnia robaczku w domu – dodała, rzuciła mnie ponownie poduszką poczym wyszła z pokoju.
- Dlaczego znowu oberwałam? – krzyknęłam jeszcze.
- W gratisie! – usłyszałam radosny głos April.
Chwiejnie wstałam na nogi i poszłam do łazienki. Po kwadransie byłam już na dole i grzebałam w kuchni. Wyjęłam patelnie i rozgrzałam na niej tłuszcz, poczym wbiłam dwa jajka.
- Co tam pichcisz? – do pomieszczenia weszła wyszykowana już Sue.
- Śniadanie? – opowiedziałam pytaniem, gdyż w zasadzie nie wiedziałam, która jest godzina.
- Okej. Ja wychodzę, z tego, co widzę April też nie ma – spojrzała dziwnie na mnie. Wcale nie wiedziałam gdzie poszła – jakbyś chciała gdzieś iść, kluczę wiszą obok kurtek i zamknij dom.
- A ty gdzie? – zdążyłam tylko zapytać.
- Idę do pracy kochanie! Niektórzy muszą jeszcze zarabiać. – powiedziała wychodząc na dwór, a ja spojrzałam na patelnie z poirytowaniem. W końcu przełożyłam jajka na talerz i zjadłam je z wielkim smakiem. Włożyłam ubrudzone naczynia do zmywarki i powędrowałam na górę. Wysypałam ciuchy z torby i zaczęłam przeszukiwać jej zawartość. Znalazłam niebieskie baleriny, jasne krótkie spodenki, bokserkę i cienki na trzy czwarte sweterek. Ubrałam się i splątałam włosy w niedbałego warkocza. Zabrałam torbę wraz z telefonem i zeszłam na dół. Zamykając dom schowałam kluczyki i wyszłam na miasto.
  Ulice były jak zwykle zakorkowane, a chodniki zatłoczone. W wolnym tempie szłam przed siebie. W zasadzie to nie miałam jakiegoś konkretnego celu, po prostu nie miałam ochoty spędzać niedzieli w domu. Nagle jakiś chłopak szturchnął mnie i upadłam.
- Kretyn! – powiedziałam i otrzepałam się z kurzu. Chłopak nawet się nie odwrócił, tylko maszerował przed siebie. Podniosłam do góry głowę i zobaczyłam wielki szyld z napisem „kino”. Wspomnienia przewijały się jak film przez moje oczy. Kiedy Mat z własnej inicjatywy zabrał mnie tutaj i oglądaliśmy film. Co prawda nie żadne romansidło, ale i tak nie narzekałam. Siedzieliśmy wtuleni w siebie i bawiliśmy się dłońmi, nawet nie zauważyliśmy, kiedy seans dobiegł końca. Potem odprowadził mnie grzecznie pod dom i pożegnaliśmy się. Potrząsnęłam głową i wyrzuciłam myśli z głowy, poczym zaczęłam iść dalej. Mijałam czerwone budki, oglądałam piękne wystawy, aż w końcu trafiłam pod szkołę. Zobaczyłam na boisku chłopaków, którzy chyba mieli trening. Przedostałam się na trybuny i usiadłam na jednej z nich. Zamknęłam oczy i przypomniałam sobie moment, kiedy Mat zabrał mnie na mecz. Ile wtedy było wątpliwości. Zdziwiłam się, gdy mnie zaprosił, pamiętam dokładnie jak wieczór przed meczem umawialiśmy się. W końcu poszłam na mecz i również zajęłam miejsce na trybunach. Dzielnie kibicowałam kapitanowi meczu, który za każdym razem, gdy na mnie spojrzał szeroko się uśmiechał. Otworzyłam oczy i ujrzałam już puste boisko. Nie wiem ile tu siedziałam, ale postanowiłam wracać. Wstałam i ruszyłam w kierunku domu, wbijając wzrok w ziemię.
- Nie wierzę Emily Scott to naprawdę ty! – usłyszałam i podniosłam głowę. Moim oczom ukazały się bliźniaczki Bennett.
- Carolay! Diana! – wrzasnęłam i podbiegłam do koleżanek.
- Co tu robisz? – zapytały, gdy wyplątałam się z uścisku.
- Przyleciałam na wakację do April i Sou. – wytłumaczyłam się i obserwowałam dziewczyny. Dużo się zmieniły od czasu, kiedy je wiedziałam.
- Jak dawno ich nie widziałam. Niedługo minie miesiąc – posumowała Carolay.
- Diana ścięłaś włosy. – skierowałam się do jednej z sióstr.
- Jak widać – dziewczyna odpowiedziała i poprawiła fryzurę.
- Teraz nie jesteście takie podobne jak wcześniej, ale nadal wyglądacie nie ziemsko – skomentowałam i ucałowałam je.
- To co kawa? – spytała Carolay nie chowając uśmiechu.
- Mam lepszy pomysł, zrobimy małą domówkę! – postanowiłam i wyjęłam kluczę z torby.

    Szybkim krokiem dotarłyśmy pod dom Russo. Otworzyłam drzwi i wpuściłam koleżanki do środka.
- Poczekajcie zadzwonię do April – powiadomiłam dziewczyny i weszłam do kuchni – cześć kochanie zgadnij, kogo spotkałam na mieście. Nie no, co ty – skrzywiłam się – bliźniaczki Bennett! Nie piszcz tak tylko słuchaj. Wpadłam na pomysł kameralnego spotkania, więc przeproś grzecznie Maxa i wracaj do nas. – powiedziałam wesoło i rozłączyłam się.
Wróciłam do gości i oznajmiłam, że April będzie najszybciej jak się da. Wszystkie stwierdziłyśmy, że przygotujemy jakieś przekąski, poczym wybrałyśmy się do sklepu. Do wózka wrzucałyśmy wiele niezbędnych produktów. Daniem głównym miała być sałatka grecka i micha cieplutkich frytek. Pozostałym menu były oczywiście chipsy i paluszki. Zakupiły też trochę alkoholu i wróciłyśmy do mieszkania. Zdążyłam zamknąć drzwi, kiedy przez nie wpadała April i zaczęła wyszukiwać przyjaciółki. Wszystkie wpadłyśmy sobie w ramiona i mogłyśmy poczuć się jak dawniej. Nie czekając ani chwili dużej, usmażyłyśmy frytki i zrobiłyśmy sałatkę. W końcu usiadłyśmy w salonie i jedząc, dzieliłyśmy się ostatnimi wydarzeniami.
   Około pierwszej w nocy, drzwi otworzyły się i do domu weszła zmęczona Sue. Przywitała się tylko i poszła na górę spać.
- Wiecie, co dziewczyny muszę was przeprosić na chwilę – wstałam i założyłam kurtkę, a z torby wyjęłam paczkę fajek.
- Emily ty palisz? – usłyszałam zdziwiony głos Carolay.
- No wiesz tak jakoś – popatrzyłam na pudełko i skrzywiłam się lekko.
- W końcu mam z kimś iść. – powiedziała i wstała chwiejnie z kanapy.
- W zasadzie, to też bym zapaliła – odezwała się Diana.
- Jak wszystkie, to sama tu siedzieć nie będę – podsumowała April i wszystkie wyszłyśmy przed dom. Noc była chłodna, jednak miałyśmy w sobie parę procentów, wiec zbytnio nam to nie przeszkadzało. Zapaliłyśmy i wspominając dobre czas śmiałyśmy się w niebogłosy. W końcu przyszedł czas na pożegnanie i wraz z April wróciłyśmy do domu. Szybko przebrałyśmy się w piżamy i usiadłyśmy na swoich łóżkach.
- Opowiadaj – zagadnęłam w końcu.
- O czym? – spytała ziewając.
- O spacerze z Maxem – uśmiechnęłam się.
- Gadaliśmy jak zwykle, nic konkretnego – powiedziała zmęczona – a tobie jak minął dzień? – spytała wsuwając się pod kołdrę.
- Szwendałam się po mieście bez celu, nic ciekawego – podsumowałam.
   W końcu April zasnęła, a ja zostałam sama z myślami. Postanowiłam napisać do Mata. Była to zwykła wiadomość, lecz z pewnym sentymentem. Wstukałam niepewne „dobranoc” i wysłałam. Pamiętam jak zaczynaliśmy tak, każdą wiadomość. – jestem żałosna – powiedziałam znowu – nie wiem czego mogę oczekiwać, pewnie mnie nienawidzi po tym wszystkim – pomyślałam i wpatrywałam się bez celu w sufit.


~~

   Południe minęło dość szybko, nie wstałyśmy wcześnie. Więc zdążyłyśmy tylko zjeść śniadanie i musiałyśmy szykować się do pracy. Założyłam granatową spódniczkę, tą samą bluzkę z granatowym krawatem i czarne szpilki. Umalowałam się i przeczesałam włosy. Do zmiany zostało 40 minut, więc opuściłyśmy mieszkanie i wolnym tempem kierowałyśmy się do kawiarni.
   Na miejscu dostałyśmy fartuszek i plakietkę z imieniem. Lukas – chłopak, który załatwił nam robotę – przedstawił nam wszystko, co mamy robić. Więc już uświadomione złapałyśmy za plik kartek i ruszyłyśmy przyjmować zamówienia. Praca nie była zbyt skomplikowana, a zespół od razu nas polubił. W końcu, gdy lokal trochę opustoszał, zamówiłam z April late i pozwoliłyśmy sobie na chwile przerwy. Nim się obejrzałyśmy zmiana dobiegła końca i mogłyśmy wracać do domu.
- Wiesz miło by było gdzieś wyjechać na jakiś czas za miasto – zagadnęła April w drodze powrotnej.
- Masz namyśli konkretne miejsce? – spytałam zaciekawiona pomysłem przyjaciółki.
- Można by wynająć jakiś domek i posiedzieć w nim parę dni z Carolay i Dianą. Może zabrałabym Maxa? Co myślisz?
- W sumie, czemu nie – spojrzałam w gwiazdy i wciągnęłam chłodne powietrze do płuc – lubię spacerować nocą.
- Wiesz nigdy nie sądziłam, że znowu będziemy wspólnie wracać do domów w tym wypadku do jednego. – powiedziała po chwili.
- Fajnie nie? – spytałam i złapałam ją pod rękę. Uśmiechnęłyśmy się i wróciłyśmy pośpiesznie do domu.

  Nazajutrz wyszłyśmy na zakupy. Sklep był niedaleko, jednak trochę czasu zajęło nam dotarcie na miejsce. Słońce osiągnęło zenit i rozpalało ciepłem przechodniów. W końcu schroniłyśmy się w chłodnym budynku supermarketu. Stałyśmy właśnie przy stoisku z warzywami, kiedy ujrzałam Mata.
- Patrz April! – szepnęłam a ona odwróciła się w jego kierunku.
- Zagadaj! – powiedziała i uśmiechnęła się.
- No, co ty. Nie – wzięłam sałatę lodową i włożyłam ją do wózka – no dobra. – zaczęłam iść w jego kierunku, kiedy cofnęłam się – Nie. Pomyśli, że jestem nachalna. Nie mam mowy.
- No dawaj! – rozkazała i wypchnęła mnie w stronę Mata. Niepewnie przeszłam parę kroków i od razu zawróciłam.
- Nie i koniec, kropka. – stanęłam na środku i splotłam dłonie na piersiach.
- No dobra, jak chcesz – powiedziała i ruszyła wraz z wózkiem w jego kierunku.
- No, co ty wyprawiasz – zobaczyłam i popędziłam za nią.
- Część Mat – zwróciła się do chłopaka, który właśnie stał przy nabiale. – o kurcze, chleb! Zapomniałam, zaraz wrócę – powiedziała i puściła mi oczko, a ja spiorunowałam ją wzrokiem.
- Cześć – odezwał się i uśmiechnął jak kiedyś.
- Hej – powiedziałam głupio i patrzyłam się w jego błękitne oczy.
- Na zakupach? – spytał wkładając ser do koszyka.
- Tak, zapasy się skończyły – moje serce dostało skrzydeł i chciało wylecieć z piersi – wiesz, pewnie April nie poradzi sobie z pieczywem, więc muszę ją wspomóc.
- No ja też się spieszę, także – powiedział speszony i odszedł.
Równie szybko przedostałam się pod odpowiedni dział i tam ujrzałam przyjaciółkę, którą obecnie mogłabym teraz zabić.
- Do reszty zgłupiałaś – wysiliłam się tylko.
- Oj przesadzasz. I jak? – powiedziała spokojnie wkładając bułki do wózka.
- Nijak.
- Nie gadaliście? Nie było cię trochę – uśmiechnęła się i odjechała przed siebie.
- o czym? – weszłam jej w paradę.
- No nie wiem, co kupował? – spytała i ominęła mnie zwinnie zatrzymując się przy przekąskach.
- Ser – powiedziałam unosząc jedną brew do góry i patrząc na nią sarkastycznie.
- No widzisz, to też jest jakiś temat. Pamiętasz jak kiedyś mi mówiłaś? „ Lubisz ser? A jaki? Maasdamer? O ja też!” – zaśmiała się i poszła do kasy a ja stanęłam poirytowana na środku alejki.

~~

W milczeniu wróciłyśmy do domu i wypakowałyśmy zakupy.
- Co taka grobowa cisza – zagadnęła w końcu Sue wpadając do kuchni gryząc jabłko.
- Emily jest na mnie wściekła za to, że kazałam jej porozmawiać ze swoim przeznaczeniem – powiedziała a ja zgromiłam ja spojrzeniem.
- Nie, no wy jesteście jak czapla i żuraw – kontynuowała Sue i wdrapała się na blat poczym zaczęła machać nogami jak małe dziecko – jedno chce to drugie nie chce, drugie chce to pierwsze nie chce. – podsumowała a April parsknęła śmiechem.
Wyszłam z kuchni i udałam się do pokoju przyjaciółki. Położyłam się na łóżku i wpatrywałam w sufit. Po chwili usłyszałam kroki zbliżające się do pomieszczenia, w którym się znajdowałam.
- Zostaw mnie samą – powiedziałam, gdy ujrzałam April wchodzącą do środka.
- Chciałabym, ale za godzinę zaczynamy pracę i musze się wyszykować. – uśmiechnęła się tryumfalnie i pomaszerowała do garderoby.
- Świetnie – wstałam niechętnie z łóżka i założyłam czarną w białe kropki sukienkę do kolana. Rozpuściłam wcześniej upięte w koka włosy, które ładnie się pofalowały. Poczekałam w ciszy na przyjaciółkę, założyłam jeszcze szpilki i wyszłyśmy do kawiarni.
Nadal nic się nie odzywając, założyłam fartuszek i przyczepiłam plakietkę z imieniem. W lokalu nie było dużo ludzi, więc większość czasu obijałyśmy się na zapleczu. Do końca zmiany została niecała godzina, a my czułyśmy jakby miała trwać wieczność. W końcu wszedł do nas Lukas.
- Dobra koniec tego dobrego, stolik przy oknie po lewej stronie zamówił late i cappuccino. – podszedł do mnie i wręczył mi tackę – ja muszę chwilę odpocząć, ty przyjmiesz zamówienie. Z ociąganiem przejęłam tacę i weszłam do kuchni, odebrałam kawy i wyszłam na kawiarnię. Spojrzałam na stolik i osłupiałam, a taca z gorącym napojem upadła na ziemię. Nie czułam na stopach rozlanego wrzątku, tylko okropny ból przeszywający moje serce. Zanim zdążył, ktokolwiek się obejrzeć z powrotem uciekłam na zaplecze.
- Emm co się stało? – wpadałam w ramiona wystraszonej przyjaciółki.
- Nic. – powiedziałam ponuro – muszę wyjść. Dziewczyna wyjrzała przez okienko na sale i zauważyła Mata w towarzystwie pięknej, o długich czekoladowych włosach oraz długich smukłych nogach, kobiety. Miała na sobie dopasowaną ciemnofioletową sukienkę do kolan a na nogach czarne skórkowe szpilki. Śmiali się i patrzyli na siebie maślanymi oczyma. April złapała mnie za barki i spojrzała w moje zaszklone oczy.
- Nie przejmuj się, może to tylko koleżanka. – powiedziała smutnym głosem.  Wyrwałam się jej i wyszłam z budynku tylnymi drzwiami. Usiadłam na ławce opartej o jasna cegłę, odpaliłam papierosa i zaczęłam zaciągać się dymem. Po chwili usłyszałam kroki, obok mnie usiadła przygnębiona April. Przytuliła mnie poczym powiedziała:
- Kochanie, wiem jak to może wyglądać. Ale sama wiesz, że on tak szybko w związki nie wchodzi ile on się mogą znać pięć góra sześć miesięcy – skończyła i potarła mnie dłonią po plecach.
- No i co z tego? On kogoś ma, więc ja nie zamierzam się w to mieszać. Co z tego, że każda część mojego ciała jest rozdarta, to ja zepsułam to wszystko. Miałam kogoś on też ma do tego prawo. – powiedziałam w złości, cała się trzęsąc.
- Wiem. – skomentowała krótko.
- Chciałabym żeby to się nie działo naprawdę, teraz wszystko legło w gruzach – podsumowałam i wstałam z ławki.
- A ty gdzie?
- Muszę się przejść. Proszę powiedz, że źle się poczułam i wróciłam do domu. – spojrzałam na nią bezradnie z trudem powstrzymując łzy.

- Dobra, tylko nie rób nic głupiego – powiedziała i przytuliła mnie mocno po czym weszła do budynku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz