poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 2


~~

Dzień kierowany mnóstwem wrażeń, minął szybko. Dziewczyny już dawno spały, a ja rzucałam się po łóżku jak ryba wyrzucona na brzeg rzeki. W końcu wstałam i podeszłam do okna. Spojrzałam w ciemne niebo otoczone jasnymi gwiazdami. Mimowolnie uśmiechnęłam się i skierowałam wzrok na Big Ben, którego było widać z mieszkania dziewczyn. Wróciłam wspomnieniami do dnia, kiedy tu przyjechałam. Tyle się zmieniło, tak bardzo chciałam tu zostać na zawsze. W Nowym Orleanie oprócz rodziców nie mam nikogo.
- Do diaska! – pisnęłam i szybko się uciszyłam, gdyż nie chciałam obudzić April. Na szczęście dziewczyna tylko mlasnęła śpiąco i przekręciła się na drugi bok. – Uff. Rany nie powiadomiłam mamy, że wylądowałam. Biedaczka się martwi! – rozmyślałam w duchu i szybko wyszukałam z torby zawieszonej na krześle telefon. – no przecież jest późno nie zadzwonię – biłam się z myślami – napiszę! – w tryumfie uśmiechnęłam się i zaczęłam stukać wiadomość.

Przepraszam mamusiu! Wylądowałam o 17, wszystko w porządku. Jestem u dziewczyn od dawna,. Nie dałam żadnego znaku życia, bo się zagadałam. Wiem, że mi wybaczysz. Pozdrów tatę. Tak bardzo was kocham. Odezwę się jutro!

Wyślij

   Napisałam i zaczęłam ziewać. Chyba to było powodem, że nie mogłam zasnąć. Teraz zmęczona położyłam się z powrotem na łóżku, przykryłam kołdrą i zasnęłam.

     Pierwsze promienie słońca wpadły przez okno, otworzyłam ledwo oczy i zauważyłam April krzątającą się po pokoju.
- A ty już na nogach? – wybełkotałam sennie. – Przecież jest ranek, kogut dopiero zaczął piać, wszyscy śpią oprócz starch dziadków. – mówiłam dalej. W odpowiedzi  usłyszałam śmiech przyjaciółki. – nie widzę w tym nic zabawnego i zgaś to okno. – kontynuowałam.
- Uwielbiam cię normalnie – April zabrała głos stłumiając ledwo śmiech – jest ósma rano. Jakie koguty? Kochanie jesteś w Londynie, tutaj każdy wstaje wcześnie.
Poderwałam się na łokcie i spojrzałam na telefon, który w trakcie spadł z kołdry na podłogę.
- Przepraszam cię telefoniku – sięgnęłam po aparat i ucałowałam go. – Żartujesz sobie. Już kompletnie zapomniałam, że tutaj jest zupełnie inne życie. – powiedziałam i z powrotem położyłam się przytulając do poduszki. – A ty gdzie się szykujesz? – spytałam ziewając.
- Idę szukać pracy, więc jak też chcesz coś znaleźć to wstawaj. – podeszła i zrzuciła ze mnie kołdrę.
- Jesteś niemożliwa, już wstaje. – odpowiedziałam zamykając oczy.
- Emily! – wrzasnęła zabawnie przyjaciółka.
- No idę! Idę już przecież. – zgramoliłam się z łóżka i podreptałam do łazienki. Wykonałam codzienną toaletę i wróciłam do pokoju. Wyszukałam z walizki granatowe rurki i bufiastą, prześwitującą, szarą koszulę z ciemnoniebieskim jakby krawatem. Puściłam lekko pukle włosów, umalowałam się i założyłam czarne szpilki.
- Gotowa! – powiedziałam wchodząc do kuchni.
- Wow! – wrzasnęła April. Sue zawtórowała jej. – naprawdę się zmieniasz.
- Nic takiego – machnęłam ręką i usiadłam za stołem, kradnąc jedną kanapkę z talerza Sue, która spiorunowała mnie wzrokiem.
- Dobra! To zabieraj CV i ruszamy! – usłyszałam April popijającą herbatkę.
  Kwadrans później obie gotowe i zwarte do pracy wyszłyśmy na miasto. Dysponując niewielkim doświadczeniem, ale wielką nadzieją wędrowałyśmy od jednego miejsca do drugiego. Wiele osób miało szczere chęci, aby nas przyjąć, jednak ostatecznie zawsze im czegoś brakowało. W końcu postanowiłyśmy trochę odpocząć i iść na kawę. Zauważyłyśmy jedną kawiarnię z ogródkiem, gdzie klapnęłyśmy.
- Rany! Nie wiedziałam, że to będzie takie trudne. – powiedziałam siadając na jednym z beżowych foteli.
- No zapowiada się ciekawie! – odrzekła zmęczona towarzyszka.
Do naszego stolika podszedł wysoki chłopak, z dłuższymi jasnymi włosami o przyjemnym uśmiechu. Miał na sobie mundurek z logo kawiarni a w dłoni trzymał plik karteczek i długopis.
- Dzień dobry – powiedział miło. – Czego panie sobie życzą?
- Pracy! – obie powiedziałyśmy zmęczonym głosem i wybuchnęłyśmy śmiechem. Chłopak popatrzył na nas dziwnie, a my zaczęłyśmy kaszleć stłumiając śmiech.
- Przepraszam. – zabrałam głos – od rana szukam z przyjaciółką pracy i nie idzie nam tak wspaniale jak myślałyśmy. – wyjaśniłam i uśmiechnęłam się.
- Rozumiem – powiedział z błyskiem w oku.
- W takim razie poproszę dwie late i jeszcze raz przepraszam. – kontynuowałam, a kelner zapisał zamówienie na małej karteczce i odszedł trochę rozbawiony.
- Przystojniak. – usłyszałam April, gdy chłopak zniknął w drzwiach kawiarni.
- Nie poznaje cie – skwitowałam. – cała promieniejesz. – dodałam i cmoknęłam w powietrzu.
- Spadaj! – wrzasnęła zabawnie i wywiesiła język.
- Chciałabyś! – odpowiedziałam tym samym.
- Czyli co The Mall odpada? – spytała smutno wykreślając restaurację z notesu, zamieszczone na tej ulicy.
- Victoria też – dodałam w zamyśleniu.
- Czyli kiszka z makiem – zamknęła zeszyt i wypuściła głośno powietrze.
- Kiszka z? – zapytałam parskając śmiechem.
- Oj się czepiasz – wywiesiła jęzor i od razu poczerwieniała, bo koło naszego stolika stanął kelner z zamówieniem.
- Dwie late dla pogrążonych w rozpaczy pań. – postawił dwie szklanki z tacy przed naszymi nosami – a co do pracy to zapraszam do kierownika – powiedział, uśmiechnął się i odszedł.
Wytrzeszczyłyśmy oczy na wierzch i gapiłyśmy się na odchodzącego kelnera. Poderwałam się szybko z miejsca i zaczęłam iść w stronę budynku.
- A ty gdzie? – usłyszałam przyjaciółkę.
- Za pracą – dodałam w pośpiechu.
- Wracaj. Najpierw kawa, bo ostygnie. – zdążyła tylko powiedzieć, bo kiedy się cofnęłam, upiłam łyk kawy, wzięłam torbę z krzesła i ruszyłam przed siebie. April przewróciła oczyma, jednak zrobiła tą samą czynność i podążyła za mną.
   W pomieszczaniu pachniało przepyszną parzoną kawą. Woń unosiła się wszędzie. Okalała ona ściany, stoliki i wszystko inne znajdujące się w kawiarni. Wyłapałam jednego z pracowników za barem i szybko podążyłam w jego kierunku.
- Dzień dobry – powiedziałam z uśmiechem na twarzy, a serce waliło jak szalone – przepraszam gdzie mogę znaleźć kierownika?
- Witam nazywam się Michael Lautner i zarządzam chwilowo tym miejscem, czym mogę służyć? – usłyszałam przemiły głos wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyzny.
- Chciałyśmy zapytać o pracę? – zapytałam prosto z mostu, nie gubiąc uśmiechu z twarzy.
- Akurat tak się składa, że chciałem przyjąć dwie nowe kelnerki. Także, zapraszam do mojego gabinetu – kierownik poprowadził nas na tyły kawiarni malutkim korytarzykiem. Przedostałyśmy się do małego pokoiku w połowie zawalonego papierami. Mężczyzna zajął miejsce za biurkiem i wskazał nam dwa krzesła po drugiej stronie, które zajęłyśmy.  Poprosił o papiery i z zadowoleniem dał nam pracę oraz wręczył grafik. Z radością wymalowaną na twarzy wróciłyśmy do kelnera, podziękowałyśmy mu serdecznie i zapłaciłyśmy za kawę.
- Czyli co punkt A można zaliczyć. Mamy pracę! – wrzasnęłam do przyjaciółki wracając do domu.
- Wiadomo siostro! – odrzekła i przytuliła mnie ze szczęścia.

~~

Wpadłyśmy do domu obie głodne niczym wilki, popędziłyśmy do kuchni. Wyciągnęłam z kieszeni telefon, kiedy April przygotowywała tosty.
- Cześć mamo! – powiedziałam wesoło do słuchawki. – dostałam pracę w kawiarni, może zostanę na całe wakacje albo i dłużej. Co ty na to? – zapytałam szybko uśmiechając się do przyjaciółki.
- Emily Mary Scott chyba sobie żartujesz – usłyszałam już stęskniony i żartobliwy głos kobiety. Zadziwiające jak od pewnego czasu stała się moją najwspanialszą przyjaciółką – Jestem taka dumna z mojej małej córeczki – dodała po chwili.
- Oj mamuś, przestań. Zawstydzasz mnie – skomentowałam – co u was?
- Tata nie jest zbyt zadowolony, że się z nim nie pożegnałaś, a po za tym nic ciekawego – skarciła mnie trochę.
- Przeproś go ode mnie. – powiedziałam i zauważyłam, ze April nie czuje się komfortowo przy opiekaczu. – Wiesz muszę kończyć, bo właśnie przypala nam się obiad – dodałam patrząc zabawnie na koleżankę.
- Dobrze, ale odzywaj się często. Kochamy cię – głos rozległ się ze słuchawki a potem długie piiiip. Schowałam aparat to kieszeni i wstałam z krzesła.
- Serio? – usłyszałam niezbyt zadowoloną April – ten opiekacz nigdy mnie nie lubił – dodała z grymasem.
- Daj to sierotko – podeszłam do blatu i wyjęłam napalone tosty. Zeskrobałam przypaloną część i odłożyłam na talerzyk. W tym czasie April wstawiła wodę i wyjęła dwa kubki na herbatę, a ja włożyłam kolejną turę do opiekacza.
- Tak w ogóle to opowiesz mi co się działo przez ostatni czas? Dawno nie pisałaś. – zapytała z żalem przyjaciółka.
Przełożyłam ostatnie tosty na talerzyk, wyłączyłam sprzęt i postawiłam jedzenie na stoliku, poczym zalałam herbatę wrzątkiem. Z ciężkim wydechem usiadłam na stołku.
- Wiesz? Dużo się zmieniło – powiedziałam w końcu – pokłóciłam się z Alice i Rose, to znaczy nie. Po prostu stwierdziłyśmy, że nie mamy takiego kontaktu jak wcześniej – dodałam smutno.
- A nie próbowałyście go ponowić? – zadała kolejne pytanie, przekładając kanapkę na swój talerzyk.
- Ja próbowałam, ale im widocznie lepiej beze mnie. – zadumałam się nad kubkiem herbaty. Gorąca woń cytrusowego napoju wirowała w moich nozdrzach.
- A co z Matem? – wiedziałam, że kiedyś w końcu o to zapyta.
- Nic. – wybąknęłam. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem oczekując dalszych wyjaśnień.
- Wszystko się pokomplikowało i daliśmy sobie „jakby” spokój – mówiłam dalej.
- To znaczy? – drążyła zalewając tost ketchupem.
- Wiesz, byliśmy sobie bliscy, ale coś się zmieniło. Poznałam kogoś ale nie wyszło. Potem pojawił się John, byłam z nim jakieś cztery miesiące – opowiadałam zamyślona wpatrując się w kubek.
- I co się stało? Dlaczego z nim nie jesteś, ej zaraz on nie był z Alice? – przegryzając tost zadawała na zmianę pytania.
- Tak. Był. – powiedziałam tylko – na początku było fajnie, ale potem… koszmar. Chciałabym zapomnieć – dodałam a oczy zapełniały się powoli łzami. Poczułam jak przyjaciółka łapie mnie za rękę i ściska mocno, dając otuchę – Przepraszam, to dla mnie trudne. Opowiem ci o tym ki – edy indziej – głos mi się załamał.
- Rozumiem – popatrzyła na mnie oczami pełnymi współczucia. Wysiliłam się na lekki uśmiech.
- A z co z Matem? Chciałabyś coś? – zapytała ponownie po chwili.
- Chcieć to bym chciała, ale przecież to nie ode mnie tylko zależy. – upiłam łyk herbaty, na jedzenie straciłam jakąkolwiek ochotę – Zrozumiałam, że tak naprawdę na nim mi zależy. Jak sobie przypomnę nasze wspólne chwile to sama do siebie się uśmiecham – poczym mimowolnie zrobiłam, co przed chwilą powiedziałam – sama widzisz.
- Nie dziwie się, to wspaniały chłopak.
- Tak, ale co z tego jak się nawet nie odzywa. W sumie go o to nie obwiniam, tylko mi przykro, że nasz kontakt tak się urwał. Wiesz, studiuje w Luizjanie. Tam spotkaliśmy się parę razy – ponownie uśmiechnęłam się – nawet do mnie przyjechał i siedzieliśmy do późna w moim pokoju. Również byliśmy na jednym weselu – mówiłam, a wspomnienia powracały w szybkim tempie. Przez chwile widziałam jak tańczyliśmy na wielkiej sali, jak patrzyliśmy sobie w oczy, a nasze dłonie idealnie do siebie pasują. Przez myśl przeszło mi jedno zdanie: Też tak czujesz, że jak trzymamy się za ręce to jest tak inaczej? – uśmiechałam się głupio do siebie.
- Co się tak szczerzysz? – usłyszałam, a wspomnienie rozpłynęło się gdzieś w mojej głowie.
- Nic. Jedno ze wspomnień. Nawet nie jestem na niego zła, bo przecież ja wszystko schrzaniłam. Nawet, jeżeli sobie kogoś znalazł. Miał prawo – powiedziałam smutno wysilając się na niewielki uśmiech.
- Ale mimo tego wolałabyś, żeby inaczej – patrzyła w moje oczy czytając z nich jak z książki.
- Jak ty mnie rozumiesz. – nagle zdałam sobie sprawę jak wiele on dla mnie znaczy. Jeszcze więcej niż myślałam. Co jeżeli faktycznie kogoś ma, a ja straciłam miłość swojego życia? Bo wiem, że wtedy nie mogę na nic więcej liczyć. Pojawiła się w mojej głowie wizja, mężczyzna, którego kocham przytula mnie i całuje czule w czoło na pożegnanie do pracy. Jaka jestem przy nim szczęśliwa.
- Oj Emm i kto tu promienieje? – powiedziała z sarkazmem April – ale dobrze, życzę wam szczęścia. Tak dobrze się dogadywaliście, każde miało swoje zdanie mimo tego znaleźliście kompromis. Pasujecie do siebie.
- Tak, było wspaniale i szkoda, że tak się potoczyło jak teraz. – podsumowałam smutno i dopiłam herbatę. Obie zamilkłyśmy, jednak nie na długo. – Ale to głupie. Bo co ja sobie myślę, jestem z kimś nie udaje mi się i wracam do niego? To egoistyczne! – wybuchnęłam – ale z drugiej strony, że zawsze kiedy coś się nie układa, albo „kończymy” znajomość to po niedługim czasie ją odnawiamy. Coś między nami musi być. Nigdy nie spotkam kogoś takiego jak on – dodałam smutno.
- Przeznaczenie – usłyszałam słowo April i zarumieniłam się trochę.
- Chciałabym żeby tak wrócił, za miesiąc, rok, dwa i powiedział, że nigdy nie spotkał kogoś takiego jak ja. – wyszeptałam w zadumie. – W ogóle to… muszę iść się przewietrzyć – powiedziałam głośniej i wstałam od stołu.
- Poczekaj, pójdę z tobą.
- Dzięki April, ale sama chce się przejść. Nie długo będę - zarzuciłam kurtkę na plecy i w szpilach wyszłam na miasto.
Lampy uliczne powoli zapalały się, słońce gasło, a księżyc szykował się do swojej roli. Letni wiatr przeczesywał moje włosy i łaskotał policzki. Tupałam o brukową kostkę i szłam przed siebie nie bardzo wiedząc gdzie. Myśli wirowały w mojej głowie. W końcu przed sobą zauważyłam park, zrobiło się całkiem ciemno i w zupełności oświetlały go lampy.
- Hyde Park – szepnęłam. Szłam jedną ze ścieżek i przypomniałam sobie jak po feriach z Matem udałam się do tego miejsca. Przypomniało mi się jak się wywróciłam na śliskiej powierzchni, kiedy opowiadałam o wyjeździe do Nowego Orleanu. Zaśmiałam się na to wspomnienie. Trawnik, drzewa, ławki wtedy były przykryte białym, zimnym puchem i przewróciłam chłopaka, który wpadł w zaspę. Spojrzałam w gwiazdy a moje oczy świeciły teraz podobnie. Usiadłam na jednej z ławek, na szczęście zabrałam ze sobą torbę, z której wyciągnęłam paczkę fajek oraz zapalniczkę. – Tak to głupie co robie, sama jestem na siebie zła. – Z tą myślą wyjęłam papierosa i odpaliłam go. Dym wirował w moich płucach.
- A ty nadal palisz? – usłyszałam tak dobrze znany mi głos, a serce przyśpieszyło tempa. Odwróciłam się i ujrzałam Mata stojącego obok ławki.
- Niestety – powiedziałam krztusząc się dymem.
- Co tu robisz? – spytał siadając obok mnie.
- Żyje wspomnieniami… czas chyba wrócić do teraźniejszości – zaciągnęłam się kolejny raz poczym wstałam z ławki.
- A kto powiedział, że wspomnienia nie mogą wrócić do teraźniejszości? – odpowiedział a na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Muszę iść, późno już – spanikowałam i poszłam, zostawiając go samotnego na ławce. W oczach poczułam łzy, z trudem je powstrzymałam. Szybkim krokiem zmierzałam do domu dziewczyn, kończąc papierosa wrzuciłam go do jednego z koszy na śmieci. Przekroczyłam furtkę i weszłam do mieszkania. April i Sue siedziały w salonie oglądając telewizję. Gdy tylko mnie zobaczyły, poderwały się z kanapy bacznie mnie obserwując. Podeszłam do nich i usiadłam na miękkim fotelu. Sue wyszła z pomieszczenia znikając w kuchni.
- Co się stało? – spytała April wyłączając telewizję.
- Spotkałam go. – powiedziałam zamyślona wpatrując się w przestrzeń.
- I co? Rozmawialiście? – drążyła dalej.
- Tak. – odpowiedziałam cicho.
Do pokoju weszła Sue niosąc ze sobą butelkę czerwonego wina i trzy szklane naczynia. Ustawiła wszystko na stoliku, odkręciła korek i wlała płyn do kieliszków.
- Masz, napij się – powiedziała i sama upiła duży łyk.
Wino było bardzo słodkie takie, jakie lubię. Piłyśmy lampkę za lampką. Słodycz rozlewała się po moim ciele, a ja delektowałam się każdym łykiem. Nie wiedziałam, kiedy trochę mnie uderzyło.
- Wicie, kiedyś przyjechał do mnie z różą i butelką czerwonego wina – zaśmiałam się – oglądaliśmy filmy i było tak romantycznie. W zasadzie to częściej patrzyliśmy na nasze splecione dłonie, wydawały się o wiele ciekawsze od repertuaru. – Dziewczyny były wpatrzone we mnie i dziwnie się uśmiechały. – Ile bym oddała, żeby to wszystko wróciło. Oczywiście was bym nie mogła oddać, no na pewno nie, jeszcze za jakiegoś faceta. Ale te głupie trzymanie się za ręce, było bardziej fascynujące niż ten głupi film. – trajkotałam, a siostry wybuchły śmiechem. - A teraz normalnie nie porozmawiamy – do oczu nadeszły mi łzy. – Wiecie co? Idę spać. – Oznajmiłam moim przyjaciółką i udałam się na górę do pokoju April. Przebrałam się w piżamę, związałam włosy, umyłam twarz i wsunęłam się pod ciepłą kołdrę, poczym zasnęłam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz