~~
Wyszłam z
krętych uliczek miasta i zaczęłam biec. Dokładnie nie wiedziałam gdzie i po co.
Oczy zalewały się łzami, prawie musiałam się zatrzymać, aby cokolwiek zobaczyć.
Otarłam mokre policzki i biegłam dalej. Noc była ciemna i chłodna, spojrzałam w
niebo. Gwiazdy przykryły czarne niczym smoła, chmury. Wbiegłam w oświetlony
park i zwolniłam kroku. Nagle zdałam sobie sprawę, ze znajduje się Hyde Parku,
przystanęłam przy pierwszej ławce i usiadłam na niej. Serce łamało się na pół,
podciągnęłam nogi do góry i zakryłam twarz w kolanach. Nie wytrzymałam,
zaczęłam płakać. Wylewałam swoje rozwalone i zepsute życie o czarną sukienkę.
Poczułam jak moje włosy stają się mokre, zaraz potem zaczęło przemiękać
ubranie. Odchyliłam głowę do góry, a na moją twarz padały teraz lenie strużki
deszczu. Rozejrzałam się do o koła, niewyraźnym wzrokiem wyłapałam niewielkie
jeziorko. Siedziałam tam z Matem i
rozmawialiśmy przez pół wieczoru. Chodziliśmy
w kółko po parku, rozmawiać o tym, co między nami jest. Niby nic wielkiego,
jednak dla mnie rzecz niezwykła. Usiedliśmy
wtedy na jednej z ławek i wpatrywaliśmy się w fontanę. Wtedy nie było za
ciepło, cała trzęsłam się jednak moje serce było gorące. Wspomnienia
przewijały się jak klisza. Szkoła.
Miejsce gdzie się poznaliśmy. Pierwsze skierowane słowa, wspólne spacery i
zdawkowe zdania. Potem niewinne maile, aż w końcu dłuższe rozmowy. Moment,
kiedy wymieniliśmy się numerami komunikatorów i przesiadywanie godzinami w
jednym zakamarków ze szkoły. Byłam teraz cała mokra od deszczu. Nie przeszkadzało
mi to, klisza przewijała się dalej. Walentynki,
niewinny list a sprawił tyle uśmiechu na twarzy. Pierwszy dotyk dłoni pod
kocem, Nieszczęsny bal. Mecz, na który mnie zaprosił. Wspólne fałszowanie. Koniec
szkoły, kino, park. Wspomnienia wirowały i przewijały się szybko w mojej
głowie. W końcu powrót do domu, koniec
znajomości. Jednak ponowne spotkanie, wesele tam gdzie wiedziałam, że nic się
nie stanie, wydarzyło się najwięcej. Usłyszałam tekst piosenki, którą kiedyś mi wysłał :
We're falling apart and coming
Together again and again
We're growing apart but we're pulling together
Pulling together, together again
Don't let me go
Together again and again
We're growing apart but we're pulling together
Pulling together, together again
Don't let me go
Byłam
doszczętnie przemoczona, ale nie zwracałam na to uwagi. Wesołe miasteczko w Luizjanie, które razem odwiedziliśmy. Później
oglądanie wspólnych zdjęć. Potem chwila przerwy, na przeprosiny wręczył mi różę
i wypiliśmy czerwone wino. Zasnęliśmy w tuleni trzymając się za nasze ciepłe
dłonie. A teraz ona. Ta dziewczyna z kawiarni. Zabrała mi wszystkie
marzenia, stanęła w kuchni z kubkiem kawy podając Matowi, a on pocałował ją w
czoło dając bezpieczeństwo i wychodząc do pracy.
- W przyszłości będę miał syna.
- A ja córkę i będę ją chronić przed Twoim synem.
- Jak będziesz miała córkę z jakimś palantem…
To wszystko
miało wyglądać inaczej:
To co, za trzy lata wychodzisz za mąż, patrz ja
złapałem muchę.
Wesele? Tyko z kim.
Słyszałam w
głowie nasze rozmowy. A zimno telepało mną na wszystkie strony. Teraz te
wszystkie wspomnienia zamazały moją osobę, a w zamian za mnie pojawiła się
koleżanka z kawiarni. Tak sobie wyobrażałam jego partnerkę. Ładną, wysoką,
inteligentną. Zupełne przeciwieństwo mnie.
- April a jeżeli zmieniłabym wygląd? Co powiesz na
czekoladowe włosy, szpilki, krótkie sukienki?
- Bardziej dziewczęco?
- Tak właśnie.
- Wiesz, jak polubił Cię taką, jaka jesteś to się
nie zmieniaj. Ale próbuj…
- Wszystko
straciłam. Każde nasze spotkanie jest teraz tylko wspomnieniem. – Podniosłam
się z ławki i zaczęłam wracać do domu. – Nie mogę mu przeszkadzać, niech on
będzie szczęśliwy.
„Jeśli
kochasz puść wolno. Jeżeli wróci jest Twoje, jeśli nie? Nigdy Twoje nie było”
Szłam wolno, cała przemoknięta. Lampy już
dawno zgasły, nawet nie zdawałam sobie z później pory. Tylko księżyc oświetlał
mi drogę. – Wiem, że pomiędzy nami coś jest. Coś niezwykłego. Wiele razy miał
być „koniec” jednak mijało parę tygodni, miesięcy a między nami było dalej tak
samo. Teraz, gdy ją ujrzałam, zdałam sobie sprawę, że mogę go stracić na
prawdę.
Ja nie chce
kogoś na chwilę tylko na zawsze…
Słyszałam
wspomnienia. Nie tylko były obrazkami one również do mnie mówiły. Jakaś cząstka
mnie należała do niego i chyba nadal tak zostanie.
- Ależ, ja
jestem żałosna! Smarkula, która nie potrafi pogodzić się z przeszłością. Co ja
sobie myślę? Że odezwę się po tym co
zrobiłam i będzie wszystko w porządku? – wykrzyczałam w stronę błyszczącego
księżyca. – Teraz jest za późno na szczerą rozmowę i na powroty. – powiedziałam
ciszej.
- I niby jak to zawsze mówiłaś mężczyzna
nie powinien pozwolić
kobiecie odejść, ale jak ja mówiłem kobieta tego chce – proszę bardzo, jej wybór… ale nigdy więcej już nie wracaj.
kobiecie odejść, ale jak ja mówiłem kobieta tego chce – proszę bardzo, jej wybór… ale nigdy więcej już nie wracaj.
- Schrzaniłam i
teraz muszę za to odpowiadać. – biłam się z myślami. – Mimo tego nie zapomnę,
już na zawsze każde wspomnienie z Matem, będzie wyryte w mojej podświadomości.
W końcu dotarłam
do mieszkania moich przyjaciółek. Cała przemoknięta i zmarznięta weszłam do
środa. April i Sue przytuliły mnie mocno, zza ściany wyłoniły się smutne
bliźniaczki Bennett.
- Jak się
czujesz? – usłyszałam po chwili nawet nie wiem, od kogo.
- Teraz będę
patrzeć na marzenia, które zabiera ktoś inny. – powiedziałam cicho i spokojnie
– Zazdroszczę jej tego, że natrafiła właśnie na niego. Będzie głupia, jeżeli go
zrani i schrzani wszystko jak ja. – otarłam łzę z zimnego policzka – A jemu…
życzę szczęścia.
Londyn odmienił
całe moje życie.
EPILOG
Wszystko, co przeżywamy jest na wagę złota.
To kształtuje człowieka. Każdą decyzję trzeba poważnie przemyśleć. Jednak
ludzie popełniają błędy, z którymi trzeba żyć dalej. Straciłam wiele, zbyt
wiele…
O przyjaźń się
nie walczy. Dla fałszywej nie warto, dla prawdziwej nie trzeba. A zatem, czy
warto walczyć o miłość? Jeżeli jest ona prawdziwa…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz