poniedziałek, 26 listopada 2012

Mamo wróć!


8.

Weszłam na cmentarz, nie lubiłam strasznie tam chodzić. Zawsze było cicho i może niektórzy lubili takie miejsca, ale ja patrząc na te pomniki wyobrażałam sobie jak dana osoba zginęła, albo jak cierpiała rodzina. Pewnie tak samo, lub podobnie jak teraz ja. Jednak to, że nie lubię tego miejsca nie spowodowało, że przestałam odwiedzać mamę. Wręcz przeciwnie przychodziłam tu codziennie.
- Cześć mamusiu, kocham cię bardzo – powiedziałam kładąc czerwoną różę na jej pomniku – dlaczego spotkało to ciebie, nie mogłaś uważać? Tak bardzo za tobą tęsknie – wiedziałam, że nie mogę z nią rozmawiać, ale również wiedziałam, że mnie słucha – widzisz i zapomniałam opowiedzieć ci, co mnie spotkało tamtego dnia. Poznałam Sebastiana, który do tej pory piszę do mnie i chyba mu zależy na naszej znajomości, nie wiem czemu, bo wiesz jaka jestem brzydka – zaśmiałam się pod nosem – ciągle ci to wypominałam, że to twoja wina. Ale najważniejsze to patrzeć sercem a nie oczami, powtarzałaś mi to zawsze – zapaliłam znicz i usiadłam na ławce – a w domu jest strasznie cicho, ale daję sobie radę. Szukam pracy, a dziś poszłam do szkoły. Próbuje normalnie żyć bez ciebie, chodź jest tak ciężko.
- Na pewno jest ci ciężko – z za pleców usłyszałam męski znajomy głos. Ze strachu, aż podskoczyłam na ławce – przepraszam nie chciałem cię wystraszyć.
- Sebastian, co ty tu robisz? – spytałam, kiedy chłopak usiadł obok mnie.
- poznałem Alicję, twoją przyjaciółkę. Martwiłem się o ciebie, ona również, nie wiedziała jak ma ci pomóc – w oczach stanęły mi ponownie łzy.
- Przykro mi Lidka, naprawdę. Wiem, że się nie znamy i pewnie nie masz ochoty na żadne związki. Ale to spotkanie, wtedy rano to nie był przypadek, zobaczyłem cię wcześniej i już od dawna mi się spodobałaś – cały czas mówił, a ja słuchałam uważnie – twoja mama miała rację „najważniejsze patrzeć sercem, a nie oczami” – zacytował.
- Długo już tu jesteś? – spytałam trochę rozpogodzona niż wcześniej.
- Wystarczająco długo, ale muszę ci coś ważnego powiedzieć – zaczął nieśmiało.
- Słucham – odezwałam się patrząc na niego, chociaż czułam jak lecą mi łzy.
- Nie wiem, kto ci naopowiadał głupot – dotknął mojego policzka i otarł je – że jesteś brzydka. Ale ten ktoś albo ci zazdrościł urody albo kłamał. Jesteś śliczna i jestem pewien, że twoja mama też tak uważała.
- Kocham cię – zwróciłam się do mamy – i jestem pewna, że wybaczysz mi jak pójdę na herbatę z Sebastianem – dodałam uśmiechając się do kolegi. Zawiał wiatr, który rozplątał moje włosy z koka.
- Też cię kocham córciu – usłyszałam szept mamy, gdy odchodziliśmy – Jestem z ciebie dumna.
Uśmiechnęłam się i złapałam Sebastiana za rękę.

Mamo wróć!


7.

   W domu było cicho, odmówiłam jednak zamieszkania z przyjaciółką. Nie mogłam, musiałam sama to wszystko poukładać. Było mi bardzo ciężko, ale wreszcie pogodziłam się z utratą mamy. Tata za to codziennie do mnie dzwonił i dopytywał jak się czuję i czy nie zmieniłam zdania. Dostawałam też ciągle esemesy od Sebastiana, na które nie odpisywałam. Kamil tylko mi współczuł dowiadując się od nauczycielki plastyki. Minęły już dwa tygodnie, policja nadal nie znalazła mordercy. Postarałam się o dowód i czekałam tylko, kiedy mogę go odebrać. Zaczęłam szukać pracy, ale została szkoła. Drugi rok, nie mogłam jej zawalić mimo wydarzeń. Chociaż od czasu śmierci mamy nie pojawiłam się tam ani razu. Dzisiaj jednak postanowiłam tam pójść, ubrałam się na czarno, zabrałam potrzebne zeszyty i wyszłam z domu, zamykając go na trzy spusty. Pogoda polepszała się, stopniał śnieg zrobiło się cieplej, lecz nie dostrzegałam różnicy. Weszłam do szkoły dopiero na trzecią godzinę, nauczyciele pytali jak się czuję i dawali mi spokój na lekcjach. Denerwowało mnie to, czułam się trędowato. Chciałam chodź tutaj zapomnieć o wszystkim. Bardzo się zmieniłam, można powiedzieć, że wydoroślałam. Nie byłam już rozkapryszoną gówniarą tylko, dlaczego aż takim kosztem? Klasa bała się ze mną rozmawiać nie wiedzieli, o co mogą zapytać, czułam to. Lecz nie odepchnęli mnie tylko martwili się o mnie, a nigdy nie mogłam znaleźć z nimi normalnego języka. Jedynie z Alką od początku pierwszej klasy liceum mogłam się dogadać. Zaczynała się ostatnia lekcja, wychowanie fizyczne, na którym nie byłam wstanie ćwiczyć. Ostatnio prawie wcale nie jadłam nie mogłam nic przełknąć. Siedziałam na ławce ze słuchawkami w uszach i patrzyłam jak koleżanki grają w kosza. Chociaż i tak byłam w jakimś stopniu nieobecna. Po dzwonku ubrałam się i wszyłam z sali.
- Lila pójdziemy na herbatę? – dogoniła mnie Alka.
- Przepraszam, ale nie mam ochoty. Muszę iść do mamy – powiedziałam idąc w stronę cmentarza.
- Lidka wiem, że to dla ciebie trudne, ale musisz żyć dalej – skomentowała smutno przytrzymując mnie za ramię – dzisiaj może przenocujesz u mnie? – spojrzała mi głęboko w oczy.
- Dzięki Ala, pomyślę nad tym – pocałowałam ją w policzek i odeszłam.

sobota, 24 listopada 2012

Mamo wróć!


6.

Minęło parę dni…
 Dzisiaj czekał mnie smutny dzień, pogoda również była smętna. Padał deszcz i wiał chłodny wiatr, do tego po kostki miasto zasypane było śniegiem. W południe miał odbyć się pogrzeb mamy. Przyjechała babcia z Gdańska oraz przyleciał ojciec ze swoją kochanką. Zebrało się mnóstwo ludzi, lecz ja nadal nie mogłam uwierzyć w to, co się teraz dzieje. Siedziałam w kościele, na pierwszej ławce obok mnie Alicja. Lecz ja wpatrywałam się w jasną dębową trumnę, wokół niej rozłożono mnóstwo kwiatów, jakby wyrastały z posadzki specjalnie dla niej.
- Mama lubiła kwiaty – powiedziałam w zadumie na głos, ale nie skierowałam tych słów do nikogo. Ala tylko mnie przytuliła.
- Lidka trzymasz się? – usłyszałam głos ojca, który właśnie zajmował miejsce obok mnie. Spojrzałam na niego i jego nową żonę, która na rękach trzymała małe dziecko.
- Jak zawsze – odpowiedziałam słabo i zaczęła się ceremonia pożegnalna.
Całą mszę myślałam o mamie, o latach z nią spędzonych, każdym jej uśmiechu i smutku czułam, że jest blisko mnie, niemal trzyma mnie za rękę i szepcze „Dasz sobie radę Lidka”. Patrzyłam na trumnę przez całą mszę dopiero, kiedy ksiądz kazał pozbierać wieńce spojrzałam na tatę. Znienawidziłam go, od kiedy nas zostawił i spłodził tamtej dziecko, z resztą jej też nienawidziłam. Lecz teraz, kiedy żegnałam się z mamą ten ostatni raz, w drodze na cmentarz złapałam go za rękę i puściłam dopiero wtedy, gdy trumnę zakrywał mokry piach. Ludzie zostawiali kwiaty obok grobu i przychodzili składać mi kondolencję. Ja już nie płakałam, byłam za to bardzo wyciszona, bezsilna. Ledwo stałam na nogach, ale nie mogłam zawieść mamy, nie chciałaby tego.
- Lidka mam dla ciebie propozycje słonko – powiedział tata.
Nie odezwałam się tylko spojrzałam na niego smutnymi oczyma trzymając przyjaciółkę za rękę.
- Chciałbym abyś poleciała ze mną i moją rodziną do Niemiec – kontynuował.
Ala lekko się zaniepokoiła, lecz milczała szykując na najgorsze.
- Dziękuję tato, ale tutaj jest moja rodzina – powiedziałam wpatrując się w grób mamy.
- To znaczy, że nie?
- Tak, dam sobie radę. Tu mam przyjaciół, nie mogę wyjechać – wyjaśniłam i odeszłam wraz z Alą.

Mamo wróć!


5.

- Na pewno nie chcesz żebym weszła tam z tobą? – spytała Ala, gdy stałyśmy pod komisariatem.
- Nie, poradzę sobie sama – odpowiedziałam i podeszłam do drzwi – Alka?
- Tak?
- Dzięki za wszystko – powiedziałam i zniknęłam w drzwiach.
W środku panowało duże zamieszanie, było pełno ludzi, każdy biegał, informował, wypełniał, dzwonił. Nieśmiało podeszłam do jednego z policjantów, pokierował mnie do odpowiedniego pokoju. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam.
- Proszę.
Zebrałam się w sobie i weszłam do środka.
- Dzień dobry – odezwałam się cicho.
- Dzień dobry, Pani Lidia? – zapytał komisarz znad biurka przeglądając jakieś papiery.
- Tak, chciałabym dowiedzieć się jak umarła – powiedziałam słabym głosem.
- Proszę niech Pani usiądzie – odłożył papiery i wskazał krzesło obok biurka.
Zrobiłam jak kazał.
- Pani Lidio – zaczął ciężko – Pani mama została zamordowana.
Łzy stanęły mi w oczach, musiałam zamrugać żeby cokolwiek zobaczyć.
- Niestety nie złapaliśmy mordercy – ciągnął dalej – ale wszczęto postępowanie śledcze.
Poczułam, że się rozpadam, a ciepłe łzy spadały. Nie zorientowałam się nawet, kiedy do pokoju wszedł mężczyzna z papierami.
- Dobrze, dziękuję. Pójdę już – przetarłam policzki, wstałam i wyszłam.
Przy drzwiach frontowych zauważyłam, że nie wzięłam torebki. Zawróciłam i zatrzymałam się przed pokojem Komisarza Zalewskiego.
- Mamy już kolejną sekcję zwłok Małgorzaty, nie tylko brutalnie pobita i porzucona w lesie, ale również zgwałcona. To przyczyniło się do jej śmierci – usłyszałam głos jednego z nich, do końca nie wiedziałam, którego. Nie myślałam już racjonalnie, serce chciało wyskoczyć z piersi, ciało rozlecieć. Jednak pierwsze, co zrobiłam to wybiegłam z budynku i wtuliłam się w ramiona przyjaciółki.

sobota, 17 listopada 2012

Mamo wróć!


4.

Całą drogę powrotną tańczyłam i uśmiechałam się do przechodniów. Niektórzy kłaniali się serdecznie czy odwzajemniali uśmiech, inni natomiast przechodzili obojętnie. Dotarłam wreszcie do domu, pociągnęłam za klamkę – zamknięte. Więc wyciągnęłam zapasowy pęk kluczy.
- Cześć mamo mam ci tyle do opowiedzenia – wydarłam się na cały dom i szybko przedostałam do pokoju, zostawiłam plecak i zeszłam na dół – poznałam fajnego chłopaka oraz z Kamila spotkałam, a w szkole jak zawsze nic ciekawego – gadałam, nie zwracając uwagi, że nikt się nie odzywa – A co tam na obiad? – wparowałam do kuchni. Pusto – MAMO! – znowu się wydarłam i nic. Serce zaczęło bić mocniej, ale uspokoiłam się, kiedy zobaczyłam kartkę na stole „Lidka wyszłam do sklepu”. Podeszłam do lodówki wyciągnęłam serek i wróciłam do pokoju. Włączyłam muzykę, uwaliłam się na łóżku, wraz z serkiem i gazetą.
Zapadła noc, a mamy nadal nie było w domu. Sięgnęłam po komórkę i wtedy ujrzałam esemesa od Sebastiana, zignorowałam i wykonałam telefon do mamy – nie odpowiada. Zmartwiłam się. Małgorzata to dobra kobieta. Kiedyś się często uśmiechała jednak od roku rzadko to się zdarzało. Andrzej – mój ojciec – zostawił nas łamiąc matce serce. Od tej pory mój kontakt z mamą się pogorszył, ale kocham ją mocno, nie tylko ze względu, że mnie urodziła. Wróciłam do wiadomości od Sebastiana „Hej Lili, gdybyśmy na siebie nie wpadli to ten dzień nie byłby wyjątkowy” roześmiałam się chodź na chwilę – pewnie każdą tak podrywa – pomyślałam i naskrobałam odpowiedź.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, zbiegłam na dół i otworzyłam je z nastawieniem, że mama zapomniała kluczy.
- Dzień dobry. Komisarz Marcin Zalewski – wysoki mężczyzna stał na zewnątrz pokazując oznakę.
Przeraziłam się widząc mundurowego.
- Pani Lidia Kaczmarek? – ciągnął a ja wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. W końcu się ocknęłam.
- Tak to ja, czym mogę służyć?
- Ja w sprawie pani matki Małgorzaty Kostrzewy. Może wejdziemy do środka.
Zbladłam, gdy usłyszałam imię i nazwisko mamy. Weszliśmy do kuchni.
- Słucham – powiedziałam nalewając wodę do szklanki.
- Ile ma Pani lat? – policjant zadał pytanie, a mój strach narastał wraz z napięciem.
- osiemnaście skończę jutro, ale nie rozumiem, co to ma wspólnego z mamą.
- Pani Lidio bardzo mi przykro, ale Pani mama nie żyję – komisarz splótł ręce i opuścił głowię.
Zachłysnęłam się wodą, najpierw zaczęłam się śmiać nie dowierzając, później wpadłam w panikę i poczułam na policzkach łzy.
- To nie prawda. Kłamie pan! – wydarłam się wpadając w histerię. Wybiegłam z kuchni i momentalnie znalazłam się na swoim łóżku. Schowałam pod kołdrą i płakałam.
Nie przespałam nocy, nie mogłam uwierzyć we wczorajsze wydarzenia. Cały czas miałam nadzieję, że to nie prawda. Punktualnie o szóstej zadzwonił budzik, lecz nie byłam wstanie iść do szkoły. Zeszłam do kuchni po szklankę wody i weszłam do sypialni rodziców. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam ulubiony sweter mamy. Położyłam się na łóżku, próbowałam zasnąć zwijając się w kłębek.  Czułam mokre policzki od łez, zacisnęłam powieki żeby przynajmniej na chwilę zapomnieć o rzeczywistości.

Obudziłam się, zrobiło mi się zimno, więc założyłam sweter trzymany w dłoniach. Był rozciągnięty, kremowy i wełniany. Usłyszałam melodię rozdzwaniającej się komórki. Wbiegłam do pokoju z nadzieją telefonu od mamy.
- Mamo! Mamusiu to ty? – spytałam słabym, ale pełnym nadziei głosem.
- To ja Ala. Dlaczego nie odpisujesz? Stało się coś, Lila? – usłyszałam moją przyjaciółkę i rozpłakałam się znowu – Lidka czekaj, zaraz u ciebie będę – rozłączyła się.
Z powrotem położyłam się na łóżku, tym razem swoim, i wylewałam łzy w poduszkę.
Po paru minutach zjawiła się Alka.
- Lidka? Lili? Gdzie jesteś? – Usłyszałam jak wchodzi na górę – Lila, co się stało? – Podbiegła do mnie i zaczęła szarpać – Coś z mamą? – nie odezwałam się tylko zaczęłam głośniej płakać a ona mnie przytuliła.
Kiedy wreszcie się uspokoiłam opowiedziałam jej wszystko. Pytała o szczegóły, lecz ja nie wiedziałam nic. Starała się mnie namówić żebym jutro poszła na komisariat i dowiedziała jak umarła, ale nie wiedziałam czy byłabym na to gotowa.
- Tak w ogóle kochana, wszystkiego najlepszego – powiedziała nagle Ala, a ja spojrzałam na nią zdezorientowana – wiem, że to nie najlepszy moment, ale dziś kończysz osiemnaście lat – wyjaśniła i podała mi prezent.
Przetarłam mokre policzki i przytuliłam ją w podziękowaniu, zapomniałam o własnych urodzinach. Zresztą to nie było teraz ważne.
- Nie ma sprawy. A teraz odpocznij.