piątek, 9 listopada 2012

Rozdział 19


~~

     Przez kolejne tygodnie, spóźniałam się trochę do domu na kolację, jednak nie przeszkadzało mi to, tylko zakochiwałam się bardziej i co raz mniej miałam ochotę na jedzenie. Śnieg zaczął topnieć, a temperatura rosła w górę. W czwartkową noc, kiedy pisałam z Matem przez komunikatory, dostałam zaproszenie od niego na piątkowy mecz siatkówki. Miał on się odbyć na arenie sportowej. Z początku nie miałam ochoty, gdyż musiałam się zwolnić z zajęć, a sama nie chciałam tam iść. Jednak namówiłam April i udałyśmy się razem na mecz. Szybko dotarłyśmy i zajęłyśmy miejsca na trybunach. Do oficjalnego rozpoczęcia zostało pięć minut, przez które zdążyłyśmy zakupić popcorn i colę. Wreszcie rozbrzmiała muzyka, a na środek Sali wszedł ubrany w garnitur mężczyzna. Przywitał wszystkich zebranych, zaprezentował drużyny siatkówki oraz oznajmił, kto z kim zagra. Nasza szkoła miała realizować ze szkołą obok, od razu Mata drużyna wzięła się do roboty. Mecz wygrali bezbłędnie. Później chwila odpoczynku i kapitan przysiadł się na chwilę do nas.
- Jak podoba wam się mecz – zagadnął popijając wodę w między czasie.
- Jest fajnie – odrzekłyśmy chórem.
- Popcorn? – zaproponowała April podając kartonik z białymi kuleczkami.
- Nie dzięki, muszę już iść wołają mnie – uśmiechnął się i poszedł.
Ludzie dopingowali swoje drużyny i z zaciekawieniem kontrolowali wyniki. Kolejny mecz odniesiony zwycięstwem. Został ostatni, decydujący o złocie. Widziałam, że Mat i jego drużyna są spięci, to ich ostatni mecz w takim składzie. I piłka poszła w górę! Chłopak z przeciwnej drużyny przebił na naszą części boiska okrągłą, pasiastą, sprężystą kulkę. Na szczęście nasi się wybronili i wyszło ładne zagranie. Ale jednak, kolejne stracone, jeden zero dla przeciwników. Cholera…
- Ale emocje – odezwała się April, grzebiąc w pudełku.
- Fajnie – powiedziałam z uśmiechem, a w oczach miałam blask.
- Tylko żeby dali radę i wygrali – skomentowała.
- Masz rację, to chyba najważniejszy mecz w ich życiu – podsumowałam  i napiłam się coli.
Pierwsza połowa, była zwycięstwem dla przeciwników, czyli pierwszy set dla nich, niestety. Zaczął się drugi, a chłopcy dali z siebie wszystko i wyrównali. Została ostatnia część, decydująca o wszystkim. Piłka była długo w grze, dali sobie świetnie radę. Przewaga była minimalna i dzięki dobrej współpracy odnieśli kolejny raz zwycięstwo. Tłumy wiwatowały, na część naszej drużyny.
- Hej wygraliśmy! – pobiegł do nas Mat z radością wypisaną na twarzy.
- Wiemy, wiemy – odpowiedziałyśmy, zbierając się powoli z miejsc.
- A wy gdzie? Zapraszam was na imprezę, po meczu na naszą cześć! – zagadnął.
- Mat, dzięki ale ja odpadam – zabrała głos April, a ja spojrzałam na nią pytająco – jest taki zwyczaj, aby na imprezach z okazji wygranego jakiegokolwiek meczu przekazać koszulkę swojej drugiej połówce – wyjaśniła mi ciężko wzdychając.
-Wiesz Mat… – zaczęłam z wolna, kiedy moja przyjaciółka poszła do szatni – bardzo bym chciała iść, ale lekcję, sprawdziany, nauka… rozumiesz? – wymigałam się, głupio było mi zostawić samą April.
- Okej wiem, nic się nie stało. Spotkamy się innym razem – zapewniał mnie, ale wiedziałam, że jest zawiedziony.
-Dzięki – uśmiechnęłam się i wróciłam do przyjaciółki.

~~

Kiedy obudziłam się rano 20 maja, mama powitała mnie czekoladowym tortem i pudełkiem zapakowanym starannie w kolorowy papier. Zaspana uśmiechnęłam się lekko nie wiedząc, co powiedzieć, więc tylko wybełkotałam dziękuje i przetarłam oczy. Usiadłam na łóżku i przez moment milczałam zbierając myśli. Kiedy to nastąpiło mogłam przytulić się do niej i podziękować bardziej starannie niż przed chwilą. Rozpakowałam prezent, a moim oczą ukazał się prześliczny złoty łańcuszek z malutkim serduszkiem. Był on tak śliczny i skromny, że moje oczy od razu przybrały blask najjaśniejszych gwiazd. 
- Mamo dziękuje, jest wspaniały – przytuliłam ją raz jeszcze, lecz z całych sił – marzyłam o takim. Jest doskonały – uśmiechałam się cały czas na prezent, nie zauważając jak mama wstała z łóżka i postawiła tort na biurku.
- Daj pomogę ci go zawiesić na szyi.
Kiedy podarunek spoczywał już na moim dekolcie, wstałam i podeszłam do czekoladowego ciasta, był standardowo okrągły i okryty oblanymi czekoladą kuleczkami. Pożerałam je wzrokiem, kiedy mama zabrała mi je z przed nosa, co mnie lekko zdezorientowało.
- Za pół godziny masz zajęcia, a ty jesteś w piżamie – powiedziała melodyjnym głosem.
Popatrzyłam na nią błagalnie abym mogła zostać w domu.
- I nie rób mi takiej miny, za 10 minut jesz śniadanie, a później tata podwiezie cię do szkoły, tylko to jestem wstanie dla ciebie zrobić, pójdziesz tak czy siak, a że masz urodziny to cię nie zwalnia – wyrecytowała pięknie i wyszła z pokoju nie dając mi ani chwili na żadne negocjację. Miała jednak racę, dzisiaj zakończenie roku szkolnego absolwentów. Zakończenie roku Mata i Sue. Posmutniałam rozmyślając nad dramatycznym końcem naszej znajomości, kiedy przywrócił mnie do świata żywych budzik rozdzwaniający się na cały pokój. Ruszyłam szybko, żeby go uciszyć i zeszłam do łazienki, aby się umyć i umalować. W niecałe dziesięć minut, byłam gotowa i obżerałam się urodzinowym kawałkiem tortu. Słodycz rozpływała się w ustach, delektowałam się każdym małym kawałeczkiem, kiedy zaczęła poganiać mnie mama, abym szybciej skończyła, bo tata czeka już w aucie. Z moim wielkim łakomstwem, pożarłam ostatni kęs tortu, ucałowałam mamę i uścisnęłam ją mocno po czym założyłam trampki, zarzuciłam kurteczkę i ruszyłam do Petera.
Wiedziałam, co będzie dziś w szkole, nie przerażał mnie żaden sprawdzian, jak to, że dzisiejszy dzień wszystko zmieni. Szybko dojechaliśmy na miejsce, a ja denerwowałam się jeszcze bardziej. April dorwała mnie przy szafce złożyła życzenia i wręczyła ozdobioną torebkę, która kryła w sobie prześliczną bluzeczkę i kolczyki w kształcie wieży Eiffla.
- Dziękuje kochanie, że pamiętałaś – uśmiechnęłam się i przytuliłam. Jednak mój głos nie był wstanie ukryć mojego zdenerwowania.
- Ej kochanie nie martw się powiedział, że nic się nie zmieni to tak będzie.
- Wiem, ale sama rozumiesz, łatwo powiedzieć.
Przytuliła mnie podnosząc trochę na duchu.
- Ułoży się zobaczysz, ja wam życzę powodzenia.
- Ja sobie też – powiedziałam, aby rozładować napięcie i zaśmiałam się cicho – dobra idziemy na przedstawienie.
- Zgadzam się siostro.
    Na świetlicy zebrała się prawie cała szkoła, klasy kolejno zajmowały miejsca. Absolwenci ubrani w niebieskie togi, jedni z ulgą, drudzy z rozpaczą a jeszcze inni z obojętnością zajęli pierwsze ławki. Po boku ustawione były krzesła, czekające na nauczycieli. Scena była ozdobiona niezwykłymi materiałami. Kiedy szmer panujący wśród zgromadzonych ucichł, na środek wyszła pani dyrektor i powitała szczególnie absolwentów i ich rodziców, oraz nauczycieli. Chwilę później oddała głos uczniom młodszych klas i rozpoczęła się część artystyczna. Aktorzy wcielali się w różne osoby i wypowiadali poetycko, czasem zabawnie swoje kwestię. Przestawienie miało na celu, odtworzyć, choć w części pierwsze chwile w naszej szkole ostatnich klas. Grupka absolwentek uśmiechała się wycierając łzy. Chłopcy jednak pozostawali twardsi   i nie dali poznać swoich uczuć. Wyszukałam w tłumię Mata, jednak i on był dla mnie zagadką. Większą niż dotychczas, chociaż po wyrazie jego twarzy podobało mu się to, co ogląda. Przyglądałam się próbując wyczytać więcej, kiedy niespodziewanie spojrzał prosto na mnie uśmiechając się szeroko, zawstydziłam się i wyszłam kolejny raz na idiotkę – super –burknęłam pod nosem, ganiąc się równocześnie za moje zachowanie w chwili obecnej. Odwzajemniłam uśmiech, jednak on już był zajęty przedstawieniem, więc ja również wróciłam do oglądania.
     Nastąpił koniec, dyrektorka ponownie weszła na scenę, w towarzystwie wychowawców absolwentów. Kolejno wyczytywali imię i nazwisko ucznia, a ten wychodził na środek z uśmiechem na twarzy, kiedy dostawał swoje świadectwo. Przyszła i kolej na Mata, a pani dyrektor nie mogła nachwalić się jego dokonaniom, naukowym jak i fizycznym. Rozbrzmiały się oklaski i wiwaty, a grupa siatkarzy uniosła go na rękach robiąc niezwykłe przedstawienie. Podziękował wszystkim z wielkim uśmiechem i zauważyłam, że z trudem żegnał się z drużyną. Na jego miejsce wchodziło po swoje świadectwo jeszcze paru innych siatkarzy, mózgowców, tancerzy, śpiewaków w długich niebieskich togach ze śmiesznymi biretami na głowach. Jednak ubranie to sprawiało, że każdy był taki sam, na równi, ni gorszy ni lepszy.
- Nie znam prawdziwego znaczenia, po co zakłada się togi, lecz będę sobie wmawiać, że jednym z powodów jest ten, aby w tym dniu każdy był na tym samym poziomie społecznym – powiedziałam tonem jak jedna z tych mądralińskich – może nie intelektualnym, nie zabiegajmy za daleko – dodałam, kiedy ujrzałam jednego ze szkolnych podrywaczy, również pokazując go swojej towarzyszce. April zaśmiała się tylko.
       Rozdanie dobiegło końca i wszyscy poderwali się miejsc podchodząc do absolwentów, życząc im szczęścia i żegnając się. Mata obskoczyło pełno panienek, więc zwątpiłam i zrezygnowałam żeby z nim porozmawiać w tym momencie. Razem z przyjaciółką pogratulowałam świadectwa Sue i udałam się do szafki po rzeczy. Zarzuciłam plecak na ramię, zabrałam prezent od April i zamknęłam ją, jednak oparłam się o drzwiczki i rozmyślałam o ostatnich wydarzeniach. Nie mogłam uwierzyć, że rok szkolny dobiegł końca, że to tak szybko minęło, że Londyn stał się moim drugim domem.
- O czym tak myślisz? Uciekasz już? – Wystraszyłam się, kiedy Mat zmaterializował się przede mną.
Zapowietrzyłam się chwilowo nie wiedząc, co powiedzieć, poderwałam się jak głupia i upuściłam plecak na ziemię.
- Nie, to znaczy o niczym takim – uśmiechnęłam się głupkowato, kiedy podniósł i podał mi plecak.
-Dzięki.
-Nie ma za co, widzimy się dzisiaj na imprezie pożegnalnej u Damiena?
Zamurowało mnie, nic naprawdę nic nie wiedziałam o niej, czyżby to było zaproszenie?
-No co tak patrzysz? Będę u ciebie po siódmej – uśmiechnął się zawadiacko.
- No dobra, będę czekać – wyrwało mi się, chociaż nadal byłam zdezorientowana.
- To jesteśmy umówieni – uśmiechnął się i odszedł.
Patrzyłam na niego, a w gardle miałam gulę, byłam jednocześnie podekscytowana i zdenerwowana. Kiedy otrząsnęłam się z ostatnich wydarzeń, ruszyłam wreszcie do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz