~~
Po powrocie ze szkoły, odwiedziłam April, na szczęście u mojej
przyjaciółki siedziała nasza ekipa. Więc mogłam pożegnać się z nimi wszystkimi. Kiedy
tylko mnie zobaczyły od razu się przywitały.
- Hej Emily! Dlaczego nie przyszłaś
wcześniej? – zapytała Camil szturchając mnie lekko w ramię z udawanymi
pretensjami.
- Nie mogłam – powiedziałam
przygnębiona.
- Weź przestań, żartuje tylko –
przyznała szybko na widok mojej smutnej miny.
- Ej, stało się coś? – zmartwionym
głosem odezwała się Diana.
- Słuchajcie – zaczęłam niemrawo, po czym
przeanalizowałam z wolna każdą z dziewczyn – przyszłam się tylko z wami pożegnać
– zatrzymałam wzrok na April – Jutro rano wyjeżdżam do Nowego Orleanu – kiedy
wypowiadałam te słowa poczułam się tak jak wtedy, gdy musiałam powiedzieć moim
przyjaciółkom że przeprowadzam się do Londynu.
Koleżankom zrzedły miny i przytuliły się
do mnie mocno. Tylko April, jako jedyna stała nieruchomo i patrzyła w
przestrzeń. Uwolniłam się z uścisku i podeszłam do niej.
- April – powiedziałam cicho.
Nie odezwała się, nadal sprawiała
wrażenie nieobecnej - Przepraszam, dowiedziałam się wczoraj, jak wróciłam od
Mata – wtedy mnie zemdliło na wspomnienie o tym – Chodź pójdziemy się przejść,
co? – zaproponowałam.
Idąc do parku, niedaleko naszych domów, całą drogę przeszłyśmy w milczeniu. W końcu
usiadłyśmy na jednej z ławek.
- Nigdy już nie wrócisz? – zapytała
przerywając długą wyczerpującą ciszę, zamyślonym głosem.
- Nie mów nigdy, to takie wielkie słowo
– skomentowałam rozluźniając trochę atmosferę.
Spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach,
do moich napłynęły łzy. Przytuliłam ją żeby się nie rozpłakać. Nawet nie miałam
siły, aby opowiedzieć jej o wczorajszej rozmowie z Matem.
- Dlaczego? – odepchnęła mnie i
spojrzała w moje oczy. Popatrzyłam na nią zdezorientowana – Dlaczego musisz
wyjechać?
- Ojca wyrzucili z roboty – wybąknęłam.
- Okej – wykrztusiła słabo – A co z
Matem?
- Chyba wszystko skończone między nami –
powiedziałam wlepiając wzrok w ziemię.
- Ej, jak to?
- Normalnie – wzruszyłam ramionami.
- Co się stało?
- Nic takiego, po prostu byłam wczoraj u
niego. Zamieniłam z parę słów, w
dodatku i tak wyjeżdżam – wyklepałam jednym tchem.
Przytuliła się do mnie, aby mnie
pocieszyć.
- Przyjadę! – Powiedziałam naglę. April
spojrzała na mnie swoimi wielkimi brązowymi oczami.
- Odwiedzę was. Ciebie oraz Sue i
dziewczyny także. Na pewno! Jeszcze nie raz!
Uśmiechnęła się do mnie smutno i wtuliła
się w moje ramie, jej długie włosy załaskotały mnie w szyję. Jednak po chwili
sama uległam i przytuliłam się mocno.
Siedziałyśmy tak przez chwilę, roniąc
przezroczyste łzy. Kiedy odkleiłyśmy się od siebie, spojrzałam na zegarek i
obie udałyśmy się z powrotem do jej domu.
- A Sue gdzie? – zagadnęłam, kiedy
stałyśmy na werandzie.
- Jak wychodziłam, jeszcze siedziała w
pokoju.
- Okej dzięki.
Przytuliłam kolejny raz swoją
przyjaciółkę i szepnęłam do ucha:
- Przepraszam raz jeszcze, ale będę
pisać i na pewno ogromnie tęsknić.
- Nie masz, za co, to nie twoja wina –
powiedziała smutnym głosem, odwzajemniając uścisk – trzymaj się. Do zobaczenia!
– wypuściła mnie z objęć i wróciła do
dziewczyn. A ja udałam się na górę.
Koleżankę zastałam w swoim pokoju.
Spojrzała na mnie zdziwiona i zaprosiła do środka.
Usiadłam na jej łóżku i patrzyłam jak gra na laptopie.
- A ty małolato, co tu robisz? –
zaśmiała się.
- A stoję.
- Mówiąc to miałam namyśli, co było
powodem, że przyszłaś – wyszczerzyła się.
- Bo chciałam się pożegnać przed
wyjazdem.
- Wyjazdem? Aaa… jedziesz do babci? –
powiedziała radośnie naciskając spację, aby zabić stworki.
- No tak jakby- zaczęłam zamyślona –
wyprowadzam się – powiedziałam po dłuższej chwili.
- Acha, a prawdziwy powód?
- Znam tylko tą wersję.
Zamknęła laptopa, usiadła po turecku na
łóżku i spojrzała na mnie.
- Nigdzie nie jedziesz – powiedziała
dumnie.
- Chciałabym…
- Dlaczego? Masz nas tutaj i Mata –
uśmiechnęła się wypowiadając jego imię – my spokojnie możemy cię przenocować –
dodała radośnie.
- Mojego KOCHANEGO tatusia wywalili z
pracy – powiedziałam z naciskając na kochanego.
- I dlatego wyjeżdżasz, mało pracy
tutaj? – czasem miałam wrażenie, że z każdego roku przybywa jej tylko lat, ale
nic po za tym. Uwielbiałam tą małą idiotkę.
- Widocznie.
- Mat już wie? – zapytała biorąc z
powrotem laptopa na kolana.
- Nie – powiedziałam rozdrażniona.
- Dlaczego?
- Bo od wczoraj się nie odzywamy.
- Zwariowałaś?
- No właśnie chyba tak.
- Co się stało?
- Powiedziałam o parę słów za dużo i
mnie olał. Znowu – stwierdziłam.
- Jak to?
- Sue, musisz zadawać tyle pytań?
- Nie muszę - uśmiechnęła się – z
powrotem otwierając laptopa.
- Dzięki.
- Ale to nie znaczy, że tego nie zrobię
– wyszczerzyła się.
Przekręciłam oczy i patrzyłam w ekran.
Zielone stworki czołgały się to w przód i w tył, a dzielny mały ludzik próbował
je nieudolnie ominąć.
- To powiesz mi? – ciągnęła dalej.
- Co mam powiedzieć?
Spojrzała na mnie i już wiedziałam, że
nie żartuje. Westchnęłam ciężko.
- Po prostu nie jest mną zainteresowany,
tak jak myślałam – burknęłam.
- Głupi jest! Trzeba mu przemówić do
rozsądku! – wykrzyczała pokonując przepaść.
- Nie, po prostu tak miało być –
powiedziałam smutno.
- Zamierzasz teraz odpuścić?
- A co mam zrobić?
- Przynajmniej powiedz mu, że
wyjeżdżasz…
- Nie mam na to już siły – rzuciłam w
jej stronę i zeszłam z łóżka. Spojrzałam jeszcze raz na koleżankę zajętą
bardziej komputerem niż mną.
- Dobra idę, cześć.
- O której wylatujesz? – zagadnęła po
chwili.
- O czternastej mam samolot.
Postałam chwilę, ale już się nic nie
odezwała, po czym wróciłam
z powrotem do domu.
~~
Właśnie tak wyglądało niecałe osiem miesięcy w Londynie, a moje życie wywróciło się do
góry nogami. Wstałam z łóżka i zasunęłam jeszcze
torbę wypchaną ubraniami. Byłam gotowa do wyjazdu, ale niestety tylko
fizycznie, bo cały czas myślałam o ludziach i miejscach,
jakie tutaj poznałam. Zeszłam na dół z wielką walizką przy
boku, w kwadracie stały już cztery takie walizki. Rodzice zasiedli przy stole
pijąc ostatnią herbatę w tym miejscu. Podeszłam do mamy i przytuliłam się
mocno. W domu panowała grobowa cisza, jakby ktoś umarł. Ojciec spojrzał na
zegarek i poderwał się z krzesełka.
- Zostało pół godziny – powiedział
wychodząc z pomieszczenia.
Chwilę potem i mama wstała z miejsca
znikając w korytarzu. Podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie. Obserwowałam jak
rodzice pakują bagaże do taksówki, lecz po chwili znowu powróciłam do wspomnień
związanych z Londynem. Z każdej minuty na minutę byłam przybita coraz
bardziej. W październiku nigdy nie
pomyślałabym, że tak przywiąże się do tego miejsca. Wróciłam do momentu,
przekroczenia drzwi tego domu. Zwiedzania każdego zakamarka. Przypomniało mi
się pierwsze wyjście do sklepu i zapoznanie mojej nowej przyjaciółki. Czułam po
policzkach ciepłe łzy, które zaczęły skapywać już na parapet.
- Chodź
Emily! – krzyknął tata otwierając na oścież drzwi – wyjeżdżamy!
Westchnęłam ciężko i zamknęłam oczy, by
wyrzucić wspomnienia. Zasunęłam firankę i wyszłam z domu. Powolnym krokiem
udałam się do samochodu, jeszcze odwróciłam się za nim do niego wsiadłam, aby
ostatni raz spojrzeć na bordowe cegły ozdabiane kwiatami. Po paru minutach
wlepiania się w budynek, zamyślona i smutna w końcu weszłam do
czarnej taksówki i zamknęłam za sobą drzwi. Próbowałam odcinając też myśli,
jednak z każdym mijanym miejscem pojawiało się ich więcej. Przed oczami miałam
wysokiego chłopaka, z wiecznym uśmiechem i poczuciem humoru albo dwie
zbzikowane siostry. Zacisnęłam powieki, abym nie mogła się ponownie rozpłakać.
Z nadmiaru wspomnień ledwo się zorientowałam, kiedy samochód zaparkował przed
lotniskiem. Powstrzymując się od wybuchu emocji, jakie eksplodowały w moim
umyśle, zmusiłam się do uśmiechu. Wzięłam swoją walizkę z bagażnika i ruszyłam za
rodzicami, którzy zmierzali do kasy po zamówiony wcześniej bilet. Zdążyłam go
właśnie otrzymać, kiedy usłyszałam swoje imię wywoływane z tłumu. Odwróciłam
się we wszystkie strony i nie dostrzegłam nikogo.
- Może tylko się przesłyszałam -
powiedziałam cicho do siebie podchodząc do kontrolera.
- Emily?!
Obejrzałam się znowu i ujrzałam za sobą
Mata. Zamknęłam na chwilę oczy, aby upewnić się czy to nie sen. Kiedy
otworzyłam je, stał z wyraźnym smutkiem w oczach.
- Co ty robisz? – powiedział po chwili.
Nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć,
milczałam.
- Wiem, przepraszam. Spieprzyłem sprawę
– zaczął – ale uwierz nie chciałem aby tak wyszło.
- Mat, wszystko zrozumiałam za pierwszym
razem, nie musisz mi dwa razy tłumaczyć – wybąknęłam.
- Muszę, bo źle mnie zrozumiałaś –
powiedział błagalnym tonem.
- Ale chyba jest na to za późno, za
chwilę odlatuje – ciągnęłam słabym głosikiem.
- Daj mi pięć minut – poprosił patrząc
mi prosto w oczy.
Spojrzałam na czerwone elektroniczne
literki przed wejściem do korytarzyka.
- Mat muszę już iść – przeniosłam na
niego wzrok, chwilę potem odwróciłam się i ruszyłam do przejścia, po czym
zajęłam miejsce na pokładzie i czekałam na nowy/stary początek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz