6.
Minęło parę dni…
Dzisiaj czekał
mnie smutny dzień, pogoda również była smętna. Padał deszcz i wiał chłodny
wiatr, do tego po kostki miasto zasypane było śniegiem. W południe miał odbyć
się pogrzeb mamy. Przyjechała babcia z Gdańska oraz przyleciał ojciec ze swoją
kochanką. Zebrało się mnóstwo ludzi, lecz ja nadal nie mogłam uwierzyć w to, co
się teraz dzieje. Siedziałam w kościele, na pierwszej ławce obok mnie Alicja.
Lecz ja wpatrywałam się w jasną dębową trumnę, wokół niej rozłożono mnóstwo
kwiatów, jakby wyrastały z posadzki specjalnie dla niej.
- Mama lubiła kwiaty – powiedziałam w zadumie na głos,
ale nie skierowałam tych słów do nikogo. Ala tylko mnie przytuliła.
- Lidka trzymasz się? – usłyszałam głos ojca, który
właśnie zajmował miejsce obok mnie. Spojrzałam na niego i jego nową żonę, która
na rękach trzymała małe dziecko.
- Jak zawsze – odpowiedziałam słabo i zaczęła się
ceremonia pożegnalna.
Całą mszę myślałam o mamie, o latach z nią spędzonych,
każdym jej uśmiechu i smutku czułam, że jest blisko mnie, niemal trzyma mnie za
rękę i szepcze „Dasz sobie radę Lidka”. Patrzyłam na trumnę przez całą mszę
dopiero, kiedy ksiądz kazał pozbierać wieńce spojrzałam na tatę. Znienawidziłam
go, od kiedy nas zostawił i spłodził tamtej dziecko, z resztą jej też
nienawidziłam. Lecz teraz, kiedy żegnałam się z mamą ten ostatni raz, w drodze
na cmentarz złapałam go za rękę i puściłam dopiero wtedy, gdy trumnę zakrywał
mokry piach. Ludzie zostawiali kwiaty obok grobu i przychodzili składać mi
kondolencję. Ja już nie płakałam, byłam za to bardzo wyciszona, bezsilna. Ledwo
stałam na nogach, ale nie mogłam zawieść mamy, nie chciałaby tego.
- Lidka mam dla ciebie propozycje słonko – powiedział
tata.
Nie odezwałam się tylko spojrzałam na niego smutnymi
oczyma trzymając przyjaciółkę za rękę.
- Chciałbym abyś poleciała ze mną i moją rodziną do
Niemiec – kontynuował.
Ala lekko się zaniepokoiła, lecz milczała szykując na
najgorsze.
- Dziękuję tato, ale tutaj jest moja rodzina –
powiedziałam wpatrując się w grób mamy.
- To znaczy, że nie?
- Tak, dam sobie radę. Tu mam przyjaciół, nie mogę
wyjechać – wyjaśniłam i odeszłam wraz z Alą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz