sobota, 17 listopada 2012

Mamo wróć!


4.

Całą drogę powrotną tańczyłam i uśmiechałam się do przechodniów. Niektórzy kłaniali się serdecznie czy odwzajemniali uśmiech, inni natomiast przechodzili obojętnie. Dotarłam wreszcie do domu, pociągnęłam za klamkę – zamknięte. Więc wyciągnęłam zapasowy pęk kluczy.
- Cześć mamo mam ci tyle do opowiedzenia – wydarłam się na cały dom i szybko przedostałam do pokoju, zostawiłam plecak i zeszłam na dół – poznałam fajnego chłopaka oraz z Kamila spotkałam, a w szkole jak zawsze nic ciekawego – gadałam, nie zwracając uwagi, że nikt się nie odzywa – A co tam na obiad? – wparowałam do kuchni. Pusto – MAMO! – znowu się wydarłam i nic. Serce zaczęło bić mocniej, ale uspokoiłam się, kiedy zobaczyłam kartkę na stole „Lidka wyszłam do sklepu”. Podeszłam do lodówki wyciągnęłam serek i wróciłam do pokoju. Włączyłam muzykę, uwaliłam się na łóżku, wraz z serkiem i gazetą.
Zapadła noc, a mamy nadal nie było w domu. Sięgnęłam po komórkę i wtedy ujrzałam esemesa od Sebastiana, zignorowałam i wykonałam telefon do mamy – nie odpowiada. Zmartwiłam się. Małgorzata to dobra kobieta. Kiedyś się często uśmiechała jednak od roku rzadko to się zdarzało. Andrzej – mój ojciec – zostawił nas łamiąc matce serce. Od tej pory mój kontakt z mamą się pogorszył, ale kocham ją mocno, nie tylko ze względu, że mnie urodziła. Wróciłam do wiadomości od Sebastiana „Hej Lili, gdybyśmy na siebie nie wpadli to ten dzień nie byłby wyjątkowy” roześmiałam się chodź na chwilę – pewnie każdą tak podrywa – pomyślałam i naskrobałam odpowiedź.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, zbiegłam na dół i otworzyłam je z nastawieniem, że mama zapomniała kluczy.
- Dzień dobry. Komisarz Marcin Zalewski – wysoki mężczyzna stał na zewnątrz pokazując oznakę.
Przeraziłam się widząc mundurowego.
- Pani Lidia Kaczmarek? – ciągnął a ja wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. W końcu się ocknęłam.
- Tak to ja, czym mogę służyć?
- Ja w sprawie pani matki Małgorzaty Kostrzewy. Może wejdziemy do środka.
Zbladłam, gdy usłyszałam imię i nazwisko mamy. Weszliśmy do kuchni.
- Słucham – powiedziałam nalewając wodę do szklanki.
- Ile ma Pani lat? – policjant zadał pytanie, a mój strach narastał wraz z napięciem.
- osiemnaście skończę jutro, ale nie rozumiem, co to ma wspólnego z mamą.
- Pani Lidio bardzo mi przykro, ale Pani mama nie żyję – komisarz splótł ręce i opuścił głowię.
Zachłysnęłam się wodą, najpierw zaczęłam się śmiać nie dowierzając, później wpadłam w panikę i poczułam na policzkach łzy.
- To nie prawda. Kłamie pan! – wydarłam się wpadając w histerię. Wybiegłam z kuchni i momentalnie znalazłam się na swoim łóżku. Schowałam pod kołdrą i płakałam.
Nie przespałam nocy, nie mogłam uwierzyć we wczorajsze wydarzenia. Cały czas miałam nadzieję, że to nie prawda. Punktualnie o szóstej zadzwonił budzik, lecz nie byłam wstanie iść do szkoły. Zeszłam do kuchni po szklankę wody i weszłam do sypialni rodziców. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam ulubiony sweter mamy. Położyłam się na łóżku, próbowałam zasnąć zwijając się w kłębek.  Czułam mokre policzki od łez, zacisnęłam powieki żeby przynajmniej na chwilę zapomnieć o rzeczywistości.

Obudziłam się, zrobiło mi się zimno, więc założyłam sweter trzymany w dłoniach. Był rozciągnięty, kremowy i wełniany. Usłyszałam melodię rozdzwaniającej się komórki. Wbiegłam do pokoju z nadzieją telefonu od mamy.
- Mamo! Mamusiu to ty? – spytałam słabym, ale pełnym nadziei głosem.
- To ja Ala. Dlaczego nie odpisujesz? Stało się coś, Lila? – usłyszałam moją przyjaciółkę i rozpłakałam się znowu – Lidka czekaj, zaraz u ciebie będę – rozłączyła się.
Z powrotem położyłam się na łóżku, tym razem swoim, i wylewałam łzy w poduszkę.
Po paru minutach zjawiła się Alka.
- Lidka? Lili? Gdzie jesteś? – Usłyszałam jak wchodzi na górę – Lila, co się stało? – Podbiegła do mnie i zaczęła szarpać – Coś z mamą? – nie odezwałam się tylko zaczęłam głośniej płakać a ona mnie przytuliła.
Kiedy wreszcie się uspokoiłam opowiedziałam jej wszystko. Pytała o szczegóły, lecz ja nie wiedziałam nic. Starała się mnie namówić żebym jutro poszła na komisariat i dowiedziała jak umarła, ale nie wiedziałam czy byłabym na to gotowa.
- Tak w ogóle kochana, wszystkiego najlepszego – powiedziała nagle Ala, a ja spojrzałam na nią zdezorientowana – wiem, że to nie najlepszy moment, ale dziś kończysz osiemnaście lat – wyjaśniła i podała mi prezent.
Przetarłam mokre policzki i przytuliłam ją w podziękowaniu, zapomniałam o własnych urodzinach. Zresztą to nie było teraz ważne.
- Nie ma sprawy. A teraz odpocznij.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz