piątek, 16 listopada 2012

Mamo wróć!


2.

Maszerując do szkoły, rozgrzebywałam czubkami butów śnieg i patrzyłam na zamarznięty chodnik. Chłodny wiatr rozwiewał moje włosy i łaskotał w policzki. Z nieba zaczęły spadać puchate płatki śniegu i osadzać się na moim ubraniu tudzież na chodniku, samochodach no i tak dalej. Jednak nadal uparcie gapiłam się w ziemię i wtedy zderzyłam się i upadłam.
- Jak ty chodzisz! – męski głos dobiegł moich uszu.
- Ja? Spójrz na siebie! – odpowiedziałam oschle podnosząc się z lodu – Auu! Boli – przygryzłam wargę, aby przecierpieć ból.
- Czekaj pomogę ci – rozmówca, złapał mnie za rękę i pomógł przytrzymać równowagę, kiedy zakręciło mi się w głowie.
Potarłam stłuczony tyłek, odgarnęłam włosy i poczułam, że na moim nosie nie ma okularów. Wpadłam w panikę, którą opanował chłopak podając mi je. Zachłannie wzięłam i przetarłam.
- Dziękuje – powiedziałam chłodno umieszczając zgubę na nosie i wtedy spojrzałam na niego. Blond włosy spadające na zaróżowiałe od mrozu policzki, niebieskie i bystre duże oczy, pełne i roześmiane usta – Chłopak marzenie – pomyślałam tylko i od razu zrobiło mi się głupio, z powodu mojego zachowania – Przepraszam. To moja wina – powiedziałam nieco milszym tonem.
- Nic ci nie jest? – zapytał troskliwie z błyskiem w oku.
- Oprócz stłuczonego tyłka, chyba nic – wzruszyłam ramionami – Yyy, muszę już iść, wybacz – dodałam znudzonym głosem.
- Sebastian – wybąknął wstydliwie jednak podał mi dłoń nadal się uśmiechając – Wiesz tak na przyszłość, jakbyś znowu chciała się ze mną zderzyć.
Spojrzałam na niego zdezorientowana poczym oboje wybuchneliśmy śmiechem.
- Dobrze będę pamiętać – spojrzałam mu w oczy, nadal niedowierzając całej sytuacji. Jednak nie zdradzałam tego, zdając sobie sprawę z mojej brzydoty.
- LIDKA! LIDKA! – moją fascynację przerwało wołanie z drugiej strony ulicy.
- Lidka. Ach tak cię zwą – skomentował rozbawiony.
Pacnęłam się w twarz.
- No to nici z mojej tajemniczości – rzuciłam i ruszyłam na drugą stronę ulicy – Alka co ty się tak drzesz? – kiedy tylko podeszłam do mojej przyjaciółki zaczęłam ją z miejsca opierniczać.
- Co ty taka spięta jesteś? To przez tego chłopaka? – dała mi kuksańca i uśmiechnęła się znacząco.
Zawstydziłam się ignorując ból i ruszyłam do szkoły nie czekając na przyjaciółkę.
- Oj Lidka.
- No chodź, bo się spóźnimy – krzyknęłam z za pleców.

W szkole pojawiłyśmy się 10 minut po dzwonku. Niemal wbiegłyśmy do klasy na fizykę. Zdyszane zajęłyśmy szybko swoje miejsca, nauczycielka tylko spojrzała na nas z nad dziennika. Ala rozwiązywała zadania, a ja jak zwykle szperałam w telefonie. Zadzwonił dzwonek, a uczniowie poderwali się i opuścili pomieszczenie. Kiedy razem z Alką zbliżyłyśmy się do wyjścia, zawołała nas nauczycielka.
- Dziewczęta, kolejny raz spóźniacie się na moją lekcję – powiedziała nudnie, kiedy podeszłyśmy do jej biurka – niestety, ale będę musiała zawiadomić dyrektora – dodała smutno, poprawiając okulary.
- Proszę pani, przepraszamy – zaczęła Ala.
- Alicjo przykro mi, ale nie mogę tego dłużej lekceważyć – zamknęła dziennik – nawet nie usłyszałam żadnych wyjaśnień.
Czułam, że Alka się denerwuje, a my za chwilę wylądujemy na dywaniku dyrektora.
- To moja wina – odezwałam się.
- Więc słucham – nauczycielka spojrzała na mnie surowo.
Zganiłam siebie jednocześnie poganiając się żeby wymyślić dobrą wymówkę. Spojrzałam w okno i wtedy mnie olśniło.
- Niech spojrzy pani na zewnątrz – zaciekawiona zrobiła, o co poprosiłam – śnieg, prawda? – fizyczka spojrzała na mnie oczekująco, a Ala szturchnęła mnie ze znakiem zapytania na twarzy, mrugnęłam upewniając ją, że wiem, co robię i zaczęłam mówić dalej – śnieg, lód, mróz i mnóstwo korków – uśmiechnęłam się tryumfalnie – a teraz musimy już iść, gdyż zabrałyśmy pani przerwę.
Alka zachichotała, złapałam ją za rękę i wybiegłyśmy z klasy. Kantem oka zauważyłam poirytowanie na twarzy nauczycielki. Biegłyśmy i śmiałyśmy się jak głupie.
- Nauczyciele kiedyś coś ci zrobią – stwierdziła Ala, kiedy przystanęłyśmy by złapać trochę tchu.
- Co ty nie są aż tak inteligentni – skomentowałam poprawiając śmiesznie okulary.
Alka roześmiała się, po czym z nadmiaru wysiłku zaczęła kaszleć.
- A co tu się dzieje? – naszą paplaninę przerwał donośny męski głos z za placów.
Obydwie zastygłyśmy wstrzymując oddech.
- Drogie panie nie pamiętam, abym zmienił rozkład dzwonków – odchrząknął – co macie?
Odwróciłyśmy się. Przełknęłam ślinę, a Ala spojrzała na mnie wystraszona.
- Dzień dobry panie Dyrektorze – skłoniłyśmy się niemal w pas – właśnie szłyśmy na polski, kiedy moja towarzyszka, Alicja potknęła się i upadła – zaczęłam niewinnie.
Alka przybrała piorunujące spojrzenie skierowane ku mojej osoby, ale za chwilę stała się cała czerwona i opuściła głowę na dół. Wraz z dyrektorem obserwowaliśmy jej reakcję.
- yhm, dobrze rozumiem – pokręcił głową z zamyśleniem – proszę udać się na lekcję – zwrócił się do mnie, po czym odwrócił i odszedł.
- Uf. Było blisko – przetarłam czoło.
- Może oni nie są zbyt inteligentni, ale ja tak i kiedyś cię wychłostam – wybuchnęła poirytowana jednak wiedziałam, że żartuje.
- Też cię kocham i przed chwilą uratowałam nam tyłki – powiedziałam dumnie i ruszyłam w stronę klasy – mam nadzieje, że nie słyszał naszej rozmowy – dodałam cicho.
- Oby Lidka, oby – podsumowała moja przyjaciółka cała dygocząc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz