~~
Opuszczając dom, zaczęłam biec w stronę własnego. Czułam jak rozpadam
się na milion kawałków. Miałam ochotę stanąć na środku chodnika i rozpłakać się
głośno. Docierając do domu, próbowałam się uspokoić. Marzyłam, aby znaleźć się
we własnym pokoju i pozbyć się emocji, jakie dusiłam w środku. Łzy same
spływały po moich policzkach. Przetarłam je wierzchem dłoni, kiedy
przechodziłam przez furtkę. Wzięłam jeszcze parę głębokich oddechów, zanim
weszłam do środka. W korytarzu usłyszałam kłótnie rodziców. Byłam tak
roztrzęsiona i dobita swoimi problemami, że nie miałam ochoty słuchać czyichś.
Próbowałam przejść niezauważona do pokoju jednak usłyszałam, że mama woła mnie
do kuchni. Zamknęłam oczy, aby opanować uczucia, jakie mną targały i poszłam do
rodziców.
- Słucham – powiedziałam obojętnie,
udając, że nic się nie stało.
Ojciec siedział przy stole z komórką w
ręce. Mama stała oparta o blat kuchenny. Powietrze było ciężkie.
- Musimy ci coś powiedzieć – usłyszałam
poważny głos mamy.
- Tylko nie mów, że jesteś w ciąży –
zaśmiałam się ponuro, nie wiedząc, czemu to powiedziałam. W pokoju zapanowała
cisza.
- Nie jesteś prawda? – upewniłam się.
- Nie, skąd taki pomysł? – powiedziała
ze skwaszoną miną.
Spojrzałam znacząco na nią. Jednak
zignorowała moją zaczepkę
i wzięła kubek stojący obok.
- Tate zwolnili z pracy – powiedziała
nieoczekiwanie.
Zamurowało mnie, momentalnie poczułam
się słabo. Nie zdawałam sobie sprawy, w jakiej jestem beznadziejnej sytuacji.
- I co teraz? – zapytałam ledwo i
oparłam się o zimną ścianę, aby nie upaść.
- Musimy wracać do Nowego Orleanu –
wtrącił ojciec odkładając telefon na stół.
- Jak to? Nie da się nic zrobić? –
zapytałam z nadzieją, że to tylko zły sen.
- Nie, tutaj nie ma innej firmy, która
mnie przyjmie – odrzekł stanowczo – Myślałem, że się ucieszysz.
- To trzeba być elastycznym! – wybuchłam
– To źle myślałeś - dodałam i wybiegłam z kuchni.
Zamknęłam się w pokoju i rzuciłam na
łóżko. Rozpłakałam się niczym bóbr, czułam jak całe łóżko trzęsie się włącznie
ze mną. Po paru minutach usłyszałam pukanie do drzwi.
- Skarbie, nic ci nie jest - zapytała
mama i pociągnęła za klamkę – otwórz drzwi – poprosiła.
- Nic mi nie jest – burknęłam – Mamo,
proszę odejdź, nie mam ochoty z nikim rozmawiać – wychlipałam.
- Kochanie proszę, porozmawiajmy, czasem
rozmowa się przydaje.
Wstałam chwiejnie na nogi. Przekręciłam
kluczyk w drzwiach i
wróciłam z powrotem na
łóżko, przykrywając się kołdrą.
- Nic na to nie poradzimy. Przykro mi –
powiedziała siadając na łóżku.
- Co się stało, że go wyrzucili? –
wybełkotałam cała roztrzęsiona.
- Po prostu zwalniają ludzi z firmy od
dłuższego czasu i tym razem trafiło na tatę – powiedziała spokojnie – niestety
nie zdążył się zabezpieczyć.
- Nie może poszukać pracy tutaj? – Na
samą myśl o powrocie robiło mi się nie dobrze. Wiedziałam, że mam tam swoje najlepsze
przyjaciółki, ale one będą zawsze. Mogłam na nie liczyć w każdej sytuacji, w
dodatku odwiedzałyśmy się. Ale tutaj w Londynie zapoznałam Apirl i Sue a przede
wszystkim Mata, chociaż dokładnie nie wiedziałam czy cokolwiek jeszcze między
nami jest. Nie chciałam wracać.
- Niestety kochanie, tata jest już
umówiony na rozmowę Luizjanie – Potarła mnie po plecach dając trochę otuchy.
Dusiłam się z uczuciami, poczym
wybuchnęłam płaczem.
- Emily co się stało, chyba ten płacz
nie jest spowodowany samą przeprowadzką? – zapytała smutno – Pokłóciłaś
się z
dziewczynami?
- Nie – wychlipałam. Pomyślałam o April
i Sue, że już nigdy ich nie zobaczę. Wróciłam wspomnieniami do szkoły, której
tak nienawidziłam. Nie chciałam jej zostawiać.
- Coś z Matem? – dopytywała się.
Milczałam
- Nie jesteście już razem?
Odkryłam kołdrę i usiadłam na łóżku.
Oczy miałam zapuchnięte od płaczu i błam rozmazana na twarzy.
- Nigdy nie byliśmy razem – powiedziałam
łamiącym się głosem – i nie będziemy – dodałam ze łzami w oczach.
- Kochanie – przytuliła mnie mocno – nie
wiem jak mam ci pomóc, chyba najlepiej będzie jak się wypłaczesz zamiast dusić
w sobie uczucia.
No a kurcze, co robię? Siedzę i się
śmieję? Udaję, że jest wszystko okej? –Pomyślałam, powoli zaczęłam się
denerwować i miałam ochotę roznieść ten pokój w drobny mak.
- Emily wiesz, że cię kocham i nie
pozwolę, aby ktoś zrobił ci krzywdę.
- Wiem mamo.
Przytuliła mnie raz jeszcze po czym
wstała.
- Pojutrze wylatujemy – powiedziała i
opuściła pokój.
~~
Obudziłam się rano, cała obolała i opuchnięta, bez najmniejszej ochoty
do życia. W milczeniu wyszykowałam się i
poszłam do kuchni by wypić herbatę. Z pustką w środku piłam gorący napój w zielonym kubku, na jedzenie nie
miałam najmniejszej ochoty. Czułam się
koszmarnie, bez jakichkolwiek chęci. Wstałam od stołu i poszłam do kwadratu, by się
ubrać. W domu panowała podobna atmosfera jak w moim samopoczuciu. Rodzice
milczeli, pomieszczenia wypełniała pustka. Zauważyłam, że oni również
przywiązali się do tego miasta. Szczególnie ojciec, ponieważ pracował tu od
dwunastu lat. Jeszcze pół roku temu nie chciałam słyszeć o przyjeździe tutaj, a teraz nie chce słyszeć
o wyjeździe z stąd. To zabawne,
jak człowiek szybko się przyzwyczaja.W zamyśleniu nad ostatnimi
wydarzeniami udałam się do samochodu. Zaraz za mną przyszła mama i usiała za
kierownicą.
- Jak się dzisiaj czujesz? – spytała
przekręcając kluczyki w stacyjce.
- Okropnie – wybąknęłam ponuro.
Spojrzała na mnie smutno i ruszyła do
szkoły. Nie miałam pojęcia, że tak to się skończy. Londyn wybił mnie z rytmu i
namieszał w moim
życiu. Poznałam nowy świat, zapoznałam innych ludzi, zakochałam się. A teraz
tak po prostu wyjadę i zostawię nowe życie za sobą i cofnę się do starego? Zbyt
bardzo je zmieniłam, aby do niego wracać już na zawsze. Jechałam tak do szkoły
rozmyślając, jednocześnie przyzwyczajając się, że za dwa dni obudzę się w Nowym Orleanie. Tak jakby te pół roku było
odskocznią od normalnego życia. Patrzyłam w okno i próbowałam zapamiętać jak
najwięcej potrafiłam. Jedna z czerwonych budek telefonicznych stała smutno na
chodniku – W mojej głowie zawirował obrazek, kiedy wygłupiałam się w niej z
dziewczynami – Minęliśmy kino oraz kawiarnię, do której przychodziłam z Sue i
April oraz czasem z Matem
na gorącą czekoladę. W końcu zaparkowałyśmy przed budynkiem szkoły. Wchodząc do
środka panowała idealna cisza i mrok na korytarzu, z
kroczącą pewnie mamą u boku udałyśmy się do gabinetu dyrektora. Młoda
kruczoczarna pani, bez problemu wypisała mnie ze szkoły i kazała przejść do
pokoiku obok. Była miła, ale również stanowcza, jednak facetka, która zajmowała
miejsce za biurkiem w sekretariacie nie była aż tak przyjemna. Przypominała mi
starą zrzędliwą jędze. Mama wypełniła tam różne potrzebne papiery, a ja w
między czasie opróżniłam szafkę szkolną i oddałam kluczyk. Po
wypełnieniu najpotrzebniejszych papierów, byłam już wypisana i mogłam – co nie
znaczy, że chciałam – wrócić do Nowego Orleanu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz