sobota, 17 listopada 2012

Mamo wróć!


3.

Resztę lekcji odbyło się raczej bezproblemowo, a od razu po szkole udałam się w raz przyjaciółką do pobliskiej kawiarni.
- Opowiadaj! -  zażądała zaciekawiona Alka mieszając cukier w i tak na maksa słodkim cappuccino.
-  ale co takiego? – spytałam zamyślona.
Przyjaciółka spojrzała na mnie z nad szklanki.
- No o tym księciu z bajki rano – dalej w jej głosie czułam podekscytowanie.
- Ala co ty, nie ma o czym gadać.
Naburmuszyła się, a ja wciąż myślałam o Sebastianie. O jego rumieńcach i słodkim uśmiechu. Nagle poczułam wibrację w kieszeni, wyjęłam telefon i odczytałam esemesa „Za pół godziny w parku” nadawcą był Kamil, kolega z kółka plastycznego.
- Sorry Ala, ale muszę iść.
- Lidka no weź mnie tak tutaj nie zostawiaj co – oburzyła się biorąc potężny łyk napoju – idę z tobą.
- Umówiłam się, muszę iść – pocałowałam ją w policzek na przeprosiny i wyskoczyłam z kawiarni jak oparzona.
Kamil był kolegą, dość przystojnym kolegą. Indywidualista, skryty, tajemniczy, posiadający talent malarski i niestety starszy o trzy lata.
Podeszłam do ławki, na której siedział brunet krótko obcięty, jego szyje okalał szalik w paski rozweselający czarny zimowy płaszcz. W ręku trzymał plik kartek i ołówek. Odchrząknęłam, lecz chłopak nie zwrócił na mnie uwagi. Usiadłam obok i zajrzałam przez jego ramię. Szkicował część parku, w którym siedzieliśmy.
- Cześć – zagadnęłam w końcu przerywając ciszę. Wzdrygnął się wiedziałam, że wyrwałam go ze skupienia – przepraszam, ale sam chciałeś żebym przyszła – wciągnął chłodne powietrze do płuc.
- Hej – powiedział lekko – owszem myślałem, że narysujemy coś razem.
- Rozumiem, że w ciszy – dodałam lekko się krzywiąc – mogłeś mnie uprzedzić, nie wzięłam szkicownika.
- Proszę, pożyczę ci swój – podał mi plik kartek wraz z ołówkiem trzymanym w dłoni.
- A ty? – spytałam zdezorientowana.
- Myślałem, że narysujemy coś razem – powtórzył i uśmiechnął się.
- A, no dobra.
Przysiadłam się bliżej, Kamil objął mnie ramieniem. W lewej ręce trzymał ołówek i zaczął coś mazać po czystej kartce trzymanej przeze mnie. Uważnie obserwowałam lekkie, lecz pewne ruchy dłoni. Spoglądał to na kartkę, to na obiekt.
- Słuchaj, kiedy coś rysujesz musisz wyrażać uczucia tak, aby widz odczuwał je patrząc na wykonane przez ciebie dzieło. Kreska musi być wyrazista, kiedy chcesz coś podkreślić. Ruchy muszą być lekkie, ale zdecydowane – słuchałam go i jednocześnie patrzyłam jak się uśmiecha wiedziałam, że jest w swoim żywiole. Pomyślałam wtedy jak spacerujemy razem po łące, trzymając się za race, oboje tak samo zakochani. Spacerując tak doszliśmy na jedną z sosnowych ławek. Kazał mi usiąść i spoglądać w dal, a on naciągnął na głowę francuski berecik, wyciągnął ze spodni ołówek w raz ze szkicownikiem i zaczął rysować mój portret, przy tym przyjął francuski akcent, a ja śmiałam się ze szczęścia w niebogłosy… - Lidka słuchasz mnie.
Ocknęłam się, kiedy na mnie spojrzał. Zdałam sobie sprawę, że cały czas gapiłam się w przestrzeń i kompletnie olałam cenne rady Kamila.
- Przepraszam – poczułam, że krew napływa mi do policzków i zrobiło mi się go żal – zamyśliłam się.
- Chodź –  powiedział chowając szkicownik i ołówek do plecaka.
- Gdzie? Na łąkę? Zima jest przecież – wyrwało mi się i moja twarz przybrała, co najmniej kolor buraczkowy, jednak on zaczął się śmieć.
- Nie, na herbatę. Rozgrzejemy się troszkę – wstał rozbawiony z ławki zarzucił plecak na ramię i pomógł mi się podnieść.
Czując się głupio, przez całą drogę nie odezwałam się ani słowem.

Weszliśmy do najlepszej herbaciarni w Warszawie. Kiedy znaleźliśmy się w środku, od razu poczułam powiew ciepłego powietrza. Zajęliśmy stolik przy oknie, Kamil pomógł mi zdjąć płaszcz, po czym zawiesił go na jednym z wieszaków, w rogu pomieszczenia. Schowałam dłonie w szalik i rozmyślałam patrząc w okno. Nie zwróciłam uwagi, kiedy mój towarzysz wrócił na miejsce.
- Cześć, czym mogę służyć? – ocknęłam się słysząc znajomy głos, odwróciłam i ku moim oczom ukazał się Sebastian.
Miał na sobie białą koszulę z niebieskimi mankietami podkreślającymi jego oczy, chabrowe spodnie przykryte małym, białym fartuszkiem. Uśmiechnął się do mnie uroczo podał karty i odszedł. Kamil zajęty był szkicowaniem, nawet nie wiem, czego i średnio mnie to obchodziło – stwierdziłam smutno.
Odchrząknęłam i podałam mu kartę, a sama zajęłam się wybieraniem gorącego napoju. Zdecydowałam się na herbatę z imbirem oraz cytrą. Sebastian szybko przyjął nasze zamówienie i niedługo potem trzymałam rozgrzaną szklankę w dłoniach. Cały czas siedzieliśmy w ciszy, która zaczęła mnie denerwować.
- Co rysujesz? – postanowiłam ją przerwać jakimkolwiek zdaniem.
- herbaciarnię – odpowiedział beznamiętnym tonem, nawet na mnie nie patrząc.
- Ale tak całą? – wpatrywałam się w parę unoszącą nad napojem.
Nie odezwał się, a ja nie wytrzymałam. Wstałam, założyłam płaszcz owinęłam szyję szalikiem i dopiłam herbatę.
- Wiesz co, to ja nie będę ci przeszkadzać – chwilę poczekałam na odpowiedź, cisza. – dobra – pomyślałam – nie to nie – odwróciłam się i poszłam do bufetu.
Ku moim oczom za barem zmaterializował się Sebastian w szerokim uśmiechu.
- Słucham?
- Cześć, chciałabym zapłacić za tą herbatę z imbirem – odezwałam się szperając w portfelu.
- Zostawiasz swojego chłopaka? – spytał z zaciekawieniem.
- Nie. Tak. To chyba nie jest twoja sprawa – odpowiedziałam oschle, po czym spojrzałam na niego – przepraszam i to nie jest mój chłopak, jeśli chcesz wiedzieć. Mogę zapłacić?
- Nie trzeba – odpowiedział opierając się o blat.
- Jak to? – zdezorientowałam się.
- Na koszt firmy – powiedział lekko cały czas w uśmiechu.
- Nie mogę.
- Oj przestań, rekompensata za dziś rano – cofnął się wziął szmatkę i zaczął wycierać szklanki – ale dobra możesz mi zostawić swój numer – przybrał obojętny ton. Spojrzałam na Kamila i przyłapałam, że mnie obserwuje, jednak nie ruszyło mnie to. Roześmiałam się jak zobaczyłam minę kelnera.
- Dobra, daj kartkę – rozkazałam – i długopis.
Szybko zapisałam numer i wyszłam z lokalu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz