3.
Resztę
lekcji odbyło się raczej bezproblemowo, a od razu po szkole udałam się w raz
przyjaciółką do pobliskiej kawiarni.
-
Opowiadaj! - zażądała zaciekawiona Alka
mieszając cukier w i tak na maksa słodkim cappuccino.
- ale co takiego? – spytałam zamyślona.
Przyjaciółka
spojrzała na mnie z nad szklanki.
-
No o tym księciu z bajki rano – dalej w jej głosie czułam podekscytowanie.
-
Ala co ty, nie ma o czym gadać.
Naburmuszyła
się, a ja wciąż myślałam o Sebastianie. O jego rumieńcach i słodkim uśmiechu.
Nagle poczułam wibrację w kieszeni, wyjęłam telefon i odczytałam esemesa „Za
pół godziny w parku” nadawcą był Kamil, kolega z kółka plastycznego.
-
Sorry Ala, ale muszę iść.
-
Lidka no weź mnie tak tutaj nie zostawiaj co – oburzyła się biorąc potężny łyk
napoju – idę z tobą.
-
Umówiłam się, muszę iść – pocałowałam ją w policzek na przeprosiny i
wyskoczyłam z kawiarni jak oparzona.
Kamil
był kolegą, dość przystojnym kolegą. Indywidualista, skryty, tajemniczy,
posiadający talent malarski i niestety starszy o trzy lata.
Podeszłam
do ławki, na której siedział brunet krótko obcięty, jego szyje okalał szalik w
paski rozweselający czarny zimowy płaszcz. W ręku trzymał plik kartek i ołówek.
Odchrząknęłam, lecz chłopak nie zwrócił na mnie uwagi. Usiadłam obok i
zajrzałam przez jego ramię. Szkicował część parku, w którym siedzieliśmy.
-
Cześć – zagadnęłam w końcu przerywając ciszę. Wzdrygnął się wiedziałam, że
wyrwałam go ze skupienia – przepraszam, ale sam chciałeś żebym przyszła –
wciągnął chłodne powietrze do płuc.
-
Hej – powiedział lekko – owszem myślałem, że narysujemy coś razem.
-
Rozumiem, że w ciszy – dodałam lekko się krzywiąc – mogłeś mnie uprzedzić, nie
wzięłam szkicownika.
-
Proszę, pożyczę ci swój – podał mi plik kartek wraz z ołówkiem trzymanym w
dłoni.
-
A ty? – spytałam zdezorientowana.
-
Myślałem, że narysujemy coś razem – powtórzył i uśmiechnął się.
-
A, no dobra.
Przysiadłam
się bliżej, Kamil objął mnie ramieniem. W lewej ręce trzymał ołówek i zaczął
coś mazać po czystej kartce trzymanej przeze mnie. Uważnie obserwowałam lekkie,
lecz pewne ruchy dłoni. Spoglądał to na kartkę, to na obiekt.
-
Słuchaj, kiedy coś rysujesz musisz wyrażać uczucia tak, aby widz odczuwał je
patrząc na wykonane przez ciebie dzieło. Kreska musi być wyrazista, kiedy
chcesz coś podkreślić. Ruchy muszą być lekkie, ale zdecydowane – słuchałam go i
jednocześnie patrzyłam jak się uśmiecha wiedziałam, że jest w swoim żywiole.
Pomyślałam wtedy jak spacerujemy razem po łące, trzymając się za race, oboje
tak samo zakochani. Spacerując tak doszliśmy na jedną z sosnowych ławek. Kazał
mi usiąść i spoglądać w dal, a on naciągnął na głowę francuski berecik,
wyciągnął ze spodni ołówek w raz ze szkicownikiem i zaczął rysować mój portret,
przy tym przyjął francuski akcent, a ja śmiałam się ze szczęścia w niebogłosy…
- Lidka słuchasz mnie.
Ocknęłam
się, kiedy na mnie spojrzał. Zdałam sobie sprawę, że cały czas gapiłam się w
przestrzeń i kompletnie olałam cenne rady Kamila.
-
Przepraszam – poczułam, że krew napływa mi do policzków i zrobiło mi się go żal
– zamyśliłam się.
-
Chodź – powiedział chowając szkicownik i
ołówek do plecaka.
-
Gdzie? Na łąkę? Zima jest przecież – wyrwało mi się i moja twarz przybrała, co
najmniej kolor buraczkowy, jednak on zaczął się śmieć.
-
Nie, na herbatę. Rozgrzejemy się troszkę – wstał rozbawiony z ławki zarzucił
plecak na ramię i pomógł mi się podnieść.
Czując
się głupio, przez całą drogę nie odezwałam się ani słowem.
Weszliśmy do najlepszej herbaciarni w Warszawie. Kiedy
znaleźliśmy się w środku, od razu poczułam powiew ciepłego powietrza. Zajęliśmy
stolik przy oknie, Kamil pomógł mi zdjąć płaszcz, po czym zawiesił go na jednym
z wieszaków, w rogu pomieszczenia. Schowałam dłonie w szalik i rozmyślałam patrząc
w okno. Nie zwróciłam uwagi, kiedy mój towarzysz wrócił na miejsce.
- Cześć, czym mogę służyć? – ocknęłam się słysząc
znajomy głos, odwróciłam i ku moim oczom ukazał się Sebastian.
Miał na sobie białą koszulę z niebieskimi mankietami
podkreślającymi jego oczy, chabrowe spodnie przykryte małym, białym
fartuszkiem. Uśmiechnął się do mnie uroczo podał karty i odszedł. Kamil zajęty
był szkicowaniem, nawet nie wiem, czego i średnio mnie to obchodziło –
stwierdziłam smutno.
Odchrząknęłam i podałam mu kartę, a sama zajęłam się
wybieraniem gorącego napoju. Zdecydowałam się na herbatę z imbirem oraz cytrą.
Sebastian szybko przyjął nasze zamówienie i niedługo potem trzymałam rozgrzaną
szklankę w dłoniach. Cały czas siedzieliśmy w ciszy, która zaczęła mnie denerwować.
- Co rysujesz? – postanowiłam ją przerwać jakimkolwiek
zdaniem.
- herbaciarnię – odpowiedział beznamiętnym tonem,
nawet na mnie nie patrząc.
- Ale tak całą? – wpatrywałam się w parę unoszącą nad
napojem.
Nie odezwał się, a ja nie wytrzymałam. Wstałam,
założyłam płaszcz owinęłam szyję szalikiem i dopiłam herbatę.
- Wiesz co, to ja nie będę ci przeszkadzać – chwilę
poczekałam na odpowiedź, cisza. – dobra – pomyślałam – nie to nie – odwróciłam
się i poszłam do bufetu.
Ku moim oczom za barem zmaterializował się Sebastian w
szerokim uśmiechu.
- Słucham?
- Cześć, chciałabym zapłacić za tą herbatę z imbirem –
odezwałam się szperając w portfelu.
- Zostawiasz swojego chłopaka? – spytał z
zaciekawieniem.
- Nie. Tak. To chyba nie jest twoja sprawa – odpowiedziałam
oschle, po czym spojrzałam na niego – przepraszam i to nie jest mój chłopak,
jeśli chcesz wiedzieć. Mogę zapłacić?
- Nie trzeba – odpowiedział opierając się o blat.
- Jak to? – zdezorientowałam się.
- Na koszt firmy – powiedział lekko cały czas w
uśmiechu.
- Nie mogę.
- Oj przestań, rekompensata za dziś rano – cofnął się
wziął szmatkę i zaczął wycierać szklanki – ale dobra możesz mi zostawić swój
numer – przybrał obojętny ton. Spojrzałam na Kamila i przyłapałam, że mnie
obserwuje, jednak nie ruszyło mnie to. Roześmiałam się jak zobaczyłam minę
kelnera.
- Dobra, daj kartkę – rozkazałam – i długopis.
Szybko zapisałam numer i wyszłam z lokalu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz