~~
Czułam się pewniejsza psychicznie, tak jakbym była inną osobą.
Spojrzałam jeszcze raz na Mata, wtedy uśmiechnęłam się sama do siebie.
Odwróciłam wzrok i podeszłam do jednego z absolwentów. Jeden taniec zaliczyłam
śpiewająco, chociaż nadal zwracałam uwagę na Mata. Nie wierzyłam własnym oczom,
Jessika zniknęła. Jednak dalej trzymałam się postanowienia. Zaczęła się kolejna
piosenka i kontem oka
zauważyłam, jak zbliża się powoli do mnie, szybko porwałam jednego z partnerów
do tańca. Odwróciłam głowę w stronę Mata – skubaniec w rytm
muzyki wyminął mnie i podszedł do stołów – marzyłam o tym, aby złapał mnie za
rękę i odbił nieznajomemu ten taniec. Momentalnie poczułam wyrzuty sumienia.
Wiedziałam, że tego nie zrobi i szkoda mi się zrobiło, kiedy zmarnowałam tą
szansę. Muzyka ucichła, wtedy ruszyłam w stronę stolika, przy którym stał Mat.
Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, zbliżałam się do niego. Byłam już dość blisko,
uśmiechnęłam się i wyminęłam
go. Podeszłam z drugiej stołu i złapałam za rękę jego najlepszego przyjaciela,
porywając do tańca. Byłam dumna, że nie złamałam swojego postanowienia.
Ciekawość przemawiała przeze mnie, czy w końcu ze mną zatańczy? Kolejna
piosenka dobiegła końca, a ja z uśmiechem na twarzy, znowu podeszłam do tego
samego stolika, jednak jego już tam nie było. Lecz po chwili zauważyłam, że
idzie w moją stronę. Był już dostatecznie blisko, wystarczyło tylko odwrócić
się i złapać go za rękę. Nachyliłam się jednak nad stołem i przekrzykując
muzykę poprosiłam kolejnego nieznajomego na parkiet. Widziałam jak Mat stosuje
ten sam chwyt, w rytmie muzyki omijając moją osobę. Niedługo potem do sali weszła jego
partnerka i wtedy wiedziałam, że straciłam tą szansę na taniec. Chociaż było mi
przykro to jednocześnie byłam dumna, że się nie złamałam. Kolejne godziny
wieczoru przetańczyłam, trochę popisując się i czasem zwracając na siebie
uwagę. W końcu o
poranku, zmęczenie przypomniało o sobie, ciągnąc za sobą obolałe nogi. Pomogłam
jeszcze posprzątać salę i wróciłam do domu, marząc jedynie o śnie.
Szybko przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżeczka. Kiedy tylko
przyłożyłam twarz do poduszki. Jednak za nim usnęłam, dostałam esemesa od
nieznajomego numeru i sygnał. Zignorowałam to, gdyż byłam bardzo zmęczona, nie
tylko samym tańcem, ale również emocjami, jakie mną targały tej nocy. Nie
spałam jednak długo, obudził mnie esemes od Sue. Informował o poprawinach balu,
nakryłam się kołdrą wymuszając jeszcze parę godzin snu. Nadal zmęczona, wstałam
w południe. Sięgnęłam raz jeszcze po telefon, czytając ponownie wiadomość:
‘Hej, dzisiaj o 14 będą poprawiny. Mam
nadzieję, że Cię ujrzymy, musimy się pozbyć jedzenia i każda buzia jest
potrzebna. Słyszałam, że Mat będzie dzisiaj sam.’
Ostatnie zdanie postawiło mnie na równo
na nogi. Z nadzieją zeszłam na dół do łazienki, aby się ogarnąć. Opuściłam
lokal po półtorej godziny, odświeżona i całkiem odprężona. Z
podekscytowania nawet nie miałam ochoty na jedzenie. Od razu ruszyłam do
pokoju, ubrałam się i uczesałam włosy. Niespełna pół godziny później, byłam w
szkole. Przywitałam się z dziewczynami i pomogłam rozstawić jedzenie. Z uśmiechem na twarzy,
wyobrażałam sobie, że dzisiejszy dzień może być lepszy, a wczorajszy pójdzie w niepamięć.
Jednak cała nadzieja wyparowała, kiedy na stołówkę wszedł Mat z Jessicą.
Chociaż tym razem się przywitał – no jakieś postępy – podsumowałam ironicznie.
Przypadkiem spojrzałam się na jego partnerkę, która patrzyła na mnie spode łba,
za bardzo nie wiedziałam dlaczego. Wszystkiego mi się odechciało, wystukałam
wiadomość do Sue, która w mgnieniu oka pojawia się w szkole. Przedstawiłam jej
pomysł ulotnieniu się z imprezy, jednak ubłagała mnie, abym została. Ponownie
zaczęłam udawać, że się dobrze bawię, kiedy wpadałam na kolejny genialny
pomysł.
- Słuchaj – zagadnęłam do Sue siedząc
razem z nią przy stoliku.
- No co tam? – nadstawiła ucha i
uśmiechnęła się.
- Nie będę taka chamska, zatańczę z nim
– powiedziałam sobie – Wczoraj tańczyłam z każdym, to dlaczego miałabym nie
zatańczyć z nim? –ciągnęłam – Ale się do
niego nie odezwę – uśmiechnęłam się tryumfalnie.
-
No w sumie masz rację – stwierdziła zaskoczona – czasem mądrze mówisz –
podsumowała.
- Właśnie – skomentowałam – ale chwilę
późnej ulatniam się do domu – uśmiechnęłam się tryumfalnie na myśl o pomyśle.
- Okej – zatwierdziła przyjaznym tonem.
Skończyła się piosenka, a
Sue i David spojrzeli na mnie znacząco.
- Dobra, dobra zrozumiałam. Idę już –
serce waliło mi ogromnie, miałam ochotę się wycofać. Wstałam od stolika i
podeszłam do niego. Zapytałam o taniec i chwilę potem wirowałam z Matem na
parkiecie. Milczałam, skupiając się na swoim zadaniu.
- I jak wczorajszy dzień? – zagadnął w
końcu.
- Pytanie retoryczne? – zapytałam.
- Aż tak źle? – głos miał przyjemny,
chociaż trochę smutny.
- Mogło być lepiej – powiedziałam udając
znudzoną, w środku starannie dobierałam każde słowo – ale nie było –
dodałam. A u ciebie? –
zagadnęłam.
- Pytanie retoryczne? – odpowiedział tym
samym.
- Widziałam, że się dobrze bawiłeś –
powiedziałam z nadzieją zaprzeczenia.
- Ja się zawsze dobrze bawię –
uśmiechnął się.
Nie odezwałam się więcej, wymieniłam
tylko spojrzenia w tańcu. Niestety piosenka dobiegła końca, podziękowałam
uprzejmie i trzymając
się planu opuściłam szkołę. Byłam dumna z siebie, że potrafiłam zachować się jak chciałam, jednak szkoda mi było, że nie mogło potoczyć się inaczej.
~~
W biegu pokonałam kilometr. Wpadłam do domu niczym huragan,
powstrzymując się od płaczu. Spojrzałam na zegarek, wskazywał osiemnastą,
nastukałam wiadomość do Rose. Nie czekałam długo na odzew, umówiłam się, że za
pięć minut gadamy przez skype – to naprawdę genialny wynalazek - włączyłam
komputer, przeklinając, że rusza się wolno niczym ślimak. Kiedy w końcu wysłuchał mojego
wykładu, uruchomił swój wolny zadek i wyświetlił pulpit. Włączyłam wideo
i odebrałam połączenie.
- Cześć kochanie – usłyszałam przyjazny
głos mojej przyjaciółki.
- Cześć – wychlipałam – to koniec,
jestem załamana – bełkotałam.
- Oj miśku, na pewno nie – pocieszała
mnie. Jak ja za nią tęskniłam – opowiadaj.
- No co, wczoraj była masakra. Mówiłam,
niepotrzebnie się tam pchałam. Jestem tak na siebie zła. Mam ochotę zasnąć i
obudzić się w lepszej przyszłości – słowa wylewały się z moich ust niczym
ulewa.
- Jutro będzie lepiej, zobaczysz –
zapewniła mnie.
- Nie wiem nic. Mam teraz ogromną
ochotę, położyć się spać i nie myśleć
o tym wszystkim – byłam cholernie zmęczona, a z oczu leciały mi łzy, których nie mogłam w żaden sposób powstrzymać – Jestem tylko ciekawa, czy się odezwie – dodałam smutno – Jutro się zobaczmy – próbowałam się uśmiechnąć.
o tym wszystkim – byłam cholernie zmęczona, a z oczu leciały mi łzy, których nie mogłam w żaden sposób powstrzymać – Jestem tylko ciekawa, czy się odezwie – dodałam smutno – Jutro się zobaczmy – próbowałam się uśmiechnąć.
- Jasne, o której mam być na lotnisku? –
nadal miała ten przyjazny głos.
- O dziewiątej mam samolot, czyli po
dziewiętnastej powinnam wylądować – wychlipałam już mniej roztrzęsiona – Do
zobaczenia jutro – powiedziałam załamanym głosem na odchodne.
- Dobranoc kochanie – wypowiedziała
przyjaźnie i rozłączyła się.
Wyłączyłam laptopa i ubrałam piżamę. Ze smutkiem na twarzy wsunęłam się
pod ciepłą kołdrę i zamykając piekące powieki, próbowałam zapomnieć o tym
weekendzie. Wyciszając umysł, ostatnimi siły udało mi się wreszcie usnąć. Po
pewnym czasie, obudził mnie dźwięk mojej komórki, która zabuczała niespokojnie
leżąc obok mojej poduszki. Podniosłam aparat, odblokowałam i przeszłam do skrzynki
odbiorczej. Czekał tam na mnie esemes od Mata. Kliknęłam i wyświetliła się
treść wiadomości:
‘Nie
chcesz porozmawiać?’
Za bardzo nie wiedziałam jak mam
zareagować na to zdanie. Przeanalizowałam ostatnie godziny i zmartwiłam się.
Czyżby nie zauważył mojej nieobecności? Zapytałam tylko:
‘Kiedy?’
W pół
nieprzytomna nie ogarnęłam jeszcze świata. Przeczytałam kolejną wiadomość:
’No
raczej teraz, bo dwa tygodnie ferii’
Wkurzyłam się trochę i wystukałam, dalej
nie bardzo rozumiejąc, o
co mu chodzi. Długo nie odpisywał, a ja uległam morfeuszowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz