~~
Dwie ostatnie godziny wychowania fizycznego minęły szybko, wzięłam
orzeźwiający prysznic i udałam się do szafki po rzeczy. Zarzucając plecak na
ramię wyszłam ze szkoły w towarzystwie April. Przez pół drogi słuchałam o
imprezie Sue i o propozycjach ubioru. Przeżywała ją tak, jakby nigdy na żadnej
nie była. Dobra może i fakt, bo z tego, co wiem to nie chodzi na takie
spotkania – pomyślałam – ale logicznie myśląc to ja mniej przejmowałam się
sobotą, a przecież od niedawna mieszkam w Londynie
i nie wiem jak wyglądają takie zebrania…
i nie wiem jak wyglądają takie zebrania…
- Emily!? – dostałam kuksańca w bok –
Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Oczywiście, że słucham – wyszczerzyłam
się zdezorientowana.
- Okey, to w czym idziesz? – zapytała
sympatycznie.
- No właściwie to nie wiem czy pójdę –
przyznałam się.
- Ej, masz iść – naburmuszyła się.
- Ale nawet nie mam w czym – dodałam.
- Hmmm… mam pomysł, choć za mną – wzięła
mnie za rękę i
popędziła przed siebie. Wkroczyłyśmy w wielki galimatias uliczek. Wężykiem
omijałyśmy przechodniów. Wlekłam się za nią niechętnie, kiedy nagle przystanęła
obok schodów prowadzących do jednego z sieciówek. Spojrzała na mnie,
uśmiechnęła się i wyjęła
z plecaka portfel. Przeliczyła zawartość i pokazała na mnie – Masz jakąś
kasę? – zapytała – mogę ci pożyczyć – uśmiechnęła się.
- Ej, nie przesadzaj naprawdę nie musisz
tego robić – wykręciłam się.
- Rozumiem czyli nie masz – w uśmiechu
odwróciła się do drzwi od sklepu, weszła po schodach i zniknęła w środku.
Przewróciłam komicznie oczami i podążyłam w jej ślady. Sklep wypełniony był
mnóstwem kolorowych ubrań. Rozglądając się za April, dostrzegłam piękną białą
bluzeczkę z motywem flagi Wielkiej Brytanii. Chwyciłam za odpowiedni rozmiar i
zawiesiłam na ramieniu. Minęłam dwie plastikowe laleczki zachwycające się
identycznymi dwiema różowymi bluzeczkami. Wyłapałam w tłumie moją koleżankę,
pomachałam jej i przecisnęłam się przez ludzi. Zdążyłam do niej podejść, a
tamta wetknęła mi chabrowe rurki. Zrobiłam zdziwioną minę, jednak April pociągnęła
mnie za ramię i zaprowadziła do przymierzalni. Weszłam do małego białego pomieszczenia,
zawiesiłam ubrania na wieszakach. Spojrzałam w wielkie lustro i przyjrzałam
się swojej zarumienionej twarzy. Przetarłam czoło i rozsunęłam kurtkę poczym
odwiesiłam ją na haczyk. Powtórzyłam tą czynność dwa razy. Kiedy byłam w samym
staniku, sięgnęłam po białą czystą bluzeczkę i wsunęłam zwinnie na moje
ciało. Zdjęłam moje jeansy i założyłam w
zamian jasno niebieskie spodnie. Odwróciłam się do lusterka i oniemiałam,
zestaw bardzo mi się spodobał. Do przymierzalni zapukała April i podała mi
czerwony kapelusz, uśmiechnęła się i schowała za zasłonką. Założyłam go na
głowę i ułożyłam włosy, odsunęłam kotarę i zaprezentowałam się koleżance.
- Bierzemy! – krzyknęła tryumfalnie.
- Myślisz? – zapytałam i spojrzałam raz
jeszcze na odbicie w lusterku.
- Jasne, jest genialne! – uśmiechnęła
się i wepchnęła mnie z powrotem do przymierzalni. Zamieniłam ciuchy i wyszłam po chwili na
sklep. Znalazłam April zajmującą kolejkę do kasy. Podałam jej ubrania i obie
czekałyśmy na obsługę. Kasjerka w króciutkich
natapirowanych włoskach przywitała nas i obsłużyła. Ubrania spakowała do niewielkiej torby z logo sklepu. Wychodząc z
budynku uściskałam koleżankę i ucałowałam w policzek. Udając się w
kierunku domu spotkałyśmy Sue z grupką znajomych. Od razu zaczepiła April i
przeprowadziła wywiad. Na widok mojego zestawu, aż podskoczyła z wrażenia.
Pożegnałyśmy się i ruszyłyśmy w dalszą drogę.
~~
Zatrzymałyśmy się przed moją bramą.
April uściskała mnie, a ja jeszcze raz podziękowałam jej za zakup i zniknęłam
za zawiasami furtki. Zajęcia skończyłam półtorej godziny temu a dopiero teraz
dotarłam do domu. Najciszej jak tylko potrafiłam, rozebrałam się i poszłam do swojego pokoju.
Odstawiłam plecak na dywan koło mojego łóżka, podeszłam do biurka i włączyłam
komputer. Czekając jak się uruchomi, zeszłam swobodniej na dół do kuchni.W pierwszej kolejności
wzięłam czajnik i nalałam do niego letniej wody poczym postawiłam go na gazie.
Później przeszukałam zawartość lodówki. Wyciągnęłam z niej dwa kabanosy, serek
pleśniowy i oliwki. Postawiłam na blacie i poszperałam w torebce z pieczywem. Znalazłam w niej dwie kajzerki. Po drodze do pozostawionych
produktów zahaczyłam o szafkę z talerzami i sztućcami. Ułożyłam
estetycznie składniki na talerzyku i zabrałam się za szukanie zielonego kubka –
nie wiedzieć, czemu ubzdurałam sobie ze nie pije herbaty w innym kubku niż ten
– Pozostawiłam go na blacie i włożyłam torebkę. Nie czekając minuty, czajnik
zadudnił o gwizdek. Poderwałam się, aby go uciszyć i zalałam kubek wrzątkiem.
Wsypałam do niego jeszcze dwie czubate łyżeczki cukru i pomaszerowałam dumnie z
przygotowanym jedzeniem do pokoju. Ustawiłam wszystko na biurku i zasiadłam za
laptopem. Wpisałam hasło i pomieszałam herbatę, czekając aż zaloguje się mój
profil. Ugryzłam kabanosa i pokroiłam kawałeczki serka. Wytarłam tłuste ręce o
spodnie. Za pomocą myszki otworzyłam przeglądarkę
i weszłam na pocztę. Czekała na mnie wiadomość od Rose:
i weszłam na pocztę. Czekała na mnie wiadomość od Rose:
Hej kochanie! Czytając wcześniejsze parę słów od Ciebie, drę się
przez pół świata z radości. Też chciałabym zamieszkać w Londynie i jutro iść na imprezę do znajomych.
Jejku jak ja Ci zazdroszczę. Nie mogę się doczekać spotkania, bo nieziemsko
tęsknie. Nowy Orlean to nie jest już to samo bez naszej Emily. Czekam na recenzję z sobotniej zabawy u Sue.
Tęsknie, tęsknie, tęsknie. Nie zapominaj o mnie! Twoja wierna Rose.
Czytając te parę słów od mojej
przyjaciółki rozkleiłam się jak małe dziecko. Ocierałam stróżki łez
spływających po policzkach. Tęskniłam ogromnie, za nią, za Nowym Orleanem –
Chce wrócić, zobaczyć Rose i Alice, po przechadzać się po moim mieście. Chce
już wakację! – Krzyczałam w myślach. Przybrałam postać małego marudnego
dzieciaka chcącego kolejną zachciewajkę. Ogarnęłam się w końcu, otarłam łzy i
zaczęłam tworzyć odpowiedź:
Hej skarbie! Ja też tęsknie, bardzo, bardzo. Impreza? W sumie średnio
się nią przejmuje, bez Ciebie i Alice to nie to samo, na pewno. Ale nie mówię,
że się nie cieszę, zżera mnie ciekawość, jak wyglądają takie spędy. Czytam tą
Twoją wiadomość i tak zachciało mi się wrócić. Jasne, że streszczę Ci całą
zabawę. Dobra, (krzyczę z
radości) IDĘ NA IMPREZĘ W LONDYNIE! (ciekawa, ciekawa, ciekawa). Okey ogar, Ty
o mnie nie zapominaj, bo ja pamiętam. Milion przesyłam buziaków! Trzymaj się
Rose.
Wyślij.
Kliknęłam w enter i poszło. Wstałam od biurka i podeszłam do plecaka,
wyjąć chusteczki higieniczne. Wydmuchałam nos i usiadłam z powrotem
na krętym fotelu. Talerzyk z jedzeniem opustoszał, a herbata wyparowała. Z
mojego lenistwa, nie miałam najmniejszej ochoty schodzić na dół i zanosić
brudnych naczyń. Więc postanowiłam dać im spokój, co najmniej do jutra.
Przejrzałam jeszcze kilka stron internetowych i włączyłam muzykę. Spoglądając
na godzinę, podjęłam decyzję o natychmiastowym gorącym prysznicu. Podeszłam do
szafy, wyjęłam czystą bieliznę i udałam się do łazienki. Pomieszczenie wykonane
było w kolorze zgniłej zieleni. Znajdowała się w nim wmurowana umywalka z
wielgaśnym lusterkiem, obok zainstalowany kremowy kibelek, a w drugim końcu
zamontowany prysznic z przyciemnianą kabiną, na samym środku zajmowała miejsce
owalna wanna – Jednymi słowy, cudo – Chwilę zastanawiałam się nad wyborem
miejsca do umycia się. I ostatecznie wybrałam wannę. Napuściłam wody, która
szybko zapełniała powierzchnię. W tańcu zaczęłam gubić ubrania, starannie
rozwalając je po całym pomieszczeniu. Lekkimi krokami weszłam do gorącej wody
zmieszanej z różnymi olejkami do kąpieli. Zanurzyłam się i zatonęłam myślami nad jutrzejszym
dniem, który przyszedł dość szybko. Niemal się obudziłam a była już czternasta.
Przetarłam oczka zrzucając sen z powiek i poszłam do kuchni, aby uspokoić
głodny żołądek.
- Hej Emm jak noc? – z salonu wydobył
się spokojny głos mojej matki, oglądającej reality show.
- No cześć – uśmiechnęłam się – dobrze,
wyspałam się w końcu – podeszłam do niej i ucałowałam w policzek.
- Kupiłam rano croissanty, weź sobie –
uśmiechnęła się i ominęła moją postać wyłapując obraz z telewizora.
W kuchni pachniało świeżym pieczywem, zapach spowodował skręcenie
żołądka i natychmiastowe zapełnienie go czymś wyśmienitym. Ślinka napłynęła mi
mimowolnie do ust i nie mogłam powstrzymać się na widok maślanego croissanta.
Pochłonęłam go niczym zagłodzone zwierze, jednak niezaspokojona udałam się na
dalsze polowanie jedzenia. Skosztowałam jeszcze serek i poszłam do łazienki,
aby obmyć twarz. Jak zwykle w lustrze ujrzałam zarumienione policzki, czerwony
nos komponujący się z moimi rudymi włosami. Umyłam szybko ząbki i popędziłam do
pokoju. Włączyłam laptopa i nastawiłam głośno muzykę, aby się wczuć w klimat dzisiejszej nocy.
Przetańczyłam parę piosenek śpiewając do dezodorantu, kiedy mój widowiskowy
koncert przerwał dźwięk dochodzącego esemesa.
„Hej, impreza zaczyna się o osiemnastej,
mam nadzieję, że nie zmieniłaś zdania i przyjdziesz. Więc do zobaczyska”
Nadawcą była April, mimowolnie uśmiechnęłam się czytając zestaw literek
naskrobanych przez nową koleżankę. Spojrzałam na zegarek umieszczony w pasku
zadań – Trzy godziny do pierwszej Londyńskiej zabawy. A, jupi – wykrzyczałam
poczym zaczęłam skakać po całym pokoju. Podeszłam do szafy, wyciągnęłam
magiczną torebeczkę z wczorajszymi zakupami i rozłożyłam niezwykły zestaw ubrań
na moim łóżku. W koszuli nocnej powędrowałam do łazienki, aby się umalować.
Spięłam żabką rozwydrzoną grzywkę, nałożyłam podkład na gąbeczkę i wklepałam na
buzię. Policzki przykryłam pod niewielką warstwą pudru, nałożyłam starannie
dwie kreski eyelinera na powieki, a rzęsy przeciągnęłam maskarą. W zadowoleniu
udałam się do pokoju, szczerząc się do ścian jak głupia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz