poniedziałek, 15 października 2012

Rozdział 5


~~

W przedpokoju był mrok, więc podpierając się ściany przeszłam wolno do rozświetlonego korytarza. W prawym wolnym rogu stał stolik, a na nim doniczka z przepięknym fioletowym storczykiem. Po skosie drugi róg zajmowała długa, smukła żeliwna lampa. Korytarz na ścianach oblany był beżową farbą, a podłogę wysypano ciemnymi panelami, całe wnętrze było w kształcie kwadratu. Na każdej ścianie zamontowano drzwi prowadzące do innego pomieszczenia. Obok storczyka roztwierały się z jasnego drewna drzwi do oliwkowej łazienki, a naprzeciwko niej ciemno brązowa drewniana framuga witała serdecznie do pokoju kuchennego, białe lśniące kafelki komponowały się z czekoladowymi ścianami. Orzechowe drewniane szafki kuchenne zajmowały połowę kuchni. Od strony okna stała śnieżnobiała lodówka, obok niej na blacie równie biała mikrofalówka. Po środku rozmieszczonych mebli wmurowano okrągły zlew. Obok szafka rogowa przytulona do milczącej białej płyty gazowej. Naprzeciwko całego zestawu stał niewielki, czteroosobowy stolik, był zrobiony z ciemnego drewna z wyżłobieniami na nogach. Do niego równo przysunięte były cztery takie same krzesła. Pomieszczenie oświetlał papierowy śnieżnobiały żyrandol. Obok kuchni malował się przytulny salon. Dwie ściany wylano miedzianą farbą, pozostałe kremowym kolorem. Rude panele okrywał włochaty jasny dywan. Na nim ciężko stały dwa skórzane fotele oraz sofa zwrócona oparciami do stolika, umieszczonego naprzeciwko wielkiej czarnej plazmy. Na ścianach wisiały kolorowe obrazy przeróżnych artystów. Salon obdarowano dwoma wejściami, pierwsze od strony kuchni i główne od kwadratu łączącego pomieszczenia. W salonie znajdowały się też miedziane kręte schody, prowadzące na drugie piętro. Niepewnie postawiłam prawą nogę na pierwszym schodku. Zachwiałam się, a serce mi zakołatało. Westchnęłam i pewniejszymi już krokami zbliżałam się do górnych pomieszczeń.
     Lekko dysząc przekroczyłam próg, dotykając bladych paneli. Rozejrzałam się po czterech beżowych ścianach. Na nich wisiały szare obrazy oraz ozdobne maski teatralne. U góry zamontowano papierowy, czekoladowy żyrandol, a w jednym z bocznych rogów stał samotnie fikus. Wdychając powietrze by uspokoić szalejące serce, ruszyłam z wolna by zajrzeć do pozostałych dwóch pomieszczeń. Otworzyłam drzwi wykonane z jasnego drewna do sypialni. W pokoju dominowały dwa kolory: beż
i granat. W środku ujrzałam swoich rodziców. Matka siedziała ciężko na granatowej pościeli jasnego drewnianego łóżka i wyjmowała zawartość walizek, by móc ułożyć je w szafie. Ojciec zaciągając białą firankę stał oparty o parapet z telefonem przytkniętym do ucha i rozmawiał miękko brytyjskim akcentem. Kobieta uniosła wzrok, ale nie odezwała się słowem, przyjaźnie uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwiczki. Spojrzałam na ciemno brązowe niemal czarne drzwi od mojego pokoju i wolnym krokiem podeszłam do nich. Otwierając je poczułam ucisk w żołądku i weszłam niepewnie do środka. Trzy ściany wylane były pudrowym różem, za to czwartą wypełniała tapeta z szarych gazet. Przy niej stało metalowe czarne łóżko, a nad nim wisiał biały lekko puszczony baldachim. Po drugiej stronie umieszczone zostało czarne biurko, a obok stała prosto jak struna plastikowa szafa, zabarwiona czarnym kolorem i umieszczonym lustrem na środku. Na wprost drzwi wmurowano duże przestronne okno, zagrodzone wielkim białym parapetem. Osłaniała je zwiewna firana z falbanami. W jednym z rogów stała metalowa lampa z białym abażurem. Środek jasnych paneli przykrywał biały włochaty dywan, który dodawał pomieszczeniu lekkości. W drugim z rogów na łańcuchu został zawieszony wiklinowy fotel, otulało go białe ciepłe futerko. Westchnęłam z podziwem na swój nowy wymarzony pokój. Rzuciłam w rozbiegu walizki na dywan i uwaliłam się ciężko na łóżku. Przytuliłam twarz do miękkiej czarnej poduszki i zasnęłam.
 
~~

     Wstałam dzisiaj wcześniej niż normalnie, dopadł mnie stres przed pierwszymi zajęciami. Dni wolne minęły tak szybko, że nawet nie zauważyłam, kiedy spędziłam tydzień w Londynie. Wyszłam z łóżka
i udałam się do łazienki, aby się umyć, nałożyłam na twarz puder oraz podkręciłam rzęsy czarnym tuszem, włosy puściłam luźno. Ubrałam się w szkolny mundurek, który zdążyłam już zakupić. Składał się ze spódniczki w kratkę, białej z czarnymi guziczkami koszuli i granatowej marynarki, z mankietami oraz kołnierzykiem w kratkę. Spoglądając w lusterko, na stopy wsunęłam swoje ulubione trampki. Uśmiechając się do siebie, założyłam plecak na ramię i zeszłam na dół. W kuchni czekało na mnie pożywne śniadanko, jednak nie mogłam nic zjeść wiec tylko wypiłam trochę herbaty.
- Hej słonko! Jak tam denerwujesz się? – dobiegł do mnie głos mojej mamy.
- Jak cholera! – powiedziałam luźno, nawet nie patrzyłam na wyraz twarzy mamy, który był spowodowany moim słownictwem.
- Zjedz coś kochanie, będziesz głodna – Powiedziała z troską.
- Dzięki za śniadanie, ale jestem zbyt zestresowana, abym cokolwiek zjadała – wybąknęłam przepraszająco. Spojrzałam na zegarek, do zajęć zostało mi pół godziny. Wstałam od stołu i ucałowałam mamę w policzek. W kwadracie założyłam kurtkę i wyszłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz