wtorek, 16 października 2012

Rozdział 7


~~


       Budzik wyrwał mnie ze snu i nakazał wstać do szkoły. Powolnie ubrałam się, umyłam i zeszłam na dół do kuchni na śniadanie. Zjadłam croissanta z bekonem i założyłam już zimowy płaszcz. Na dworze złapał pierwszy mróz. A moje ukochane czarne trampki zamieniły się w cieplutkie kozaki. Zamknęłam furtkę i udałam się do szkoły.
- Hej Emm! – poczułam jak April łapie mnie za ramię i daje buziaka
w policzek.
- Hej! – powiedziałam spokojnie.
- Wreszcie piątek – wypowiadając te słowa zmrużyła oczka jak mały kotek- A jutro impreza u Sue.
-Idziesz? – zdziwiłam się, znałam ją od niecałych dwóch tygodni, ale zdążyłam zauważyć, że nie lubi imprez.
- Sue to moja siostra, więc mieszkamy razem – westchnęła.
- Faktycznie! – pacnęłam się w twarz. Ciągle zapominałam, że łączy je rodzinna więź. Dziewczyny w ogólnie nie były do siebie podobne. April jest wysoka, szczupła z długimi blond włosami. Czoło przykryte pod grzywką. Pociągła ładna twarz, lekko opalona z brązowymi oczami. Zawsze ubierała się inaczej niż inni, ale z elementami szkolnego mundurka. Natomiast Sue to niska i przy kości osoba. Twarz owalna, oczy zielone, na nosie błyszczała mała srebrna kuleczka.  Włosy krótkie, pokręcone w ciemnej barwie…
- Ej, a ty zamierzasz nas odwiedzić – rozmyślanie przerwało mi wesołe zdanie koleżanki.
- A mam? – zapytałam z zaciekawieniem.
- No wiesz, miło by było – uśmiechnęła się.
- Zobaczę – odwzajemniłam uśmiech.
        Przekroczyłyśmy drzwi szkoły i udałyśmy się do szafek. Pierwszymi dwiema lekcjami była matematyka na pierwszym piętrze. Od razu po dzwonku weszłam do klasy zajmując miejsce obok bliźniaczek, które posłały mi oczko. Czekając na nauczyciela, wyjęłam cicho telefon z kieszeni i nasmarowałam esemesa do Rose  i Alice. Obie odpisały w tri miga, zaciekawione jutrzejszą imprezą. Wymieniłam z nimi jeszcze dwie wiadomości, poczym nauczyciel wparował do klasy. Na nosie miał śmieszne małe okularki, które zsuwały się na sam czubek. Czerwony kubraczek w serek spoczywał na jasnej koszuli w kratkę, którą miał wetkniętą do spodni. Przy samej szyi zamontowana była kolorowa wielka mucha. Jego czerwoną twarz okalała burza siwych postrzępionych włosów. Wyglądał jak stereotyp nauczyciela. Godziny minęły dość szybko, na rozwiązywaniu równań i nierówności. Po dzwonku wyszłam pośpiesznie z klasy i za drzwiami wpadłam na Sue. Przy okazji zapytałam ją, jaki strój obowiązuje na imprezie. Pogadałyśmy chwilę i obie rozeszłyśmy się w swoje strony. W drodze do szafki napotkałam April. Wymieniłam książki i razem udałyśmy się do sali biologicznej. Przerwa dość krótka, wystarczała tylko na dojście do poszczególnych klas. Docierając do swojej, dzwonek zadudnił i na korytarzu wydobył się szmer. Wchodząc do sali zauważyłam jak młoda, wysoka, zgrabna nauczycielka rozkłada na środku klasy szkielet człowieka uśmiechając się przyjaźnie do uczniów. Brązowa spódniczka do kolanka idealnie komponowała się z karmelową jedwabną koszulą. Na stopach wciśnięte beżowe szpilki wydłużały optycznie jej nogi. Twarz okalały brązowe spirale podkreślające czekoladowe oczy. Razem z April zajęłam miejsce, nie spuszczając z oka nauczycielki. Z uśmiechem podeszła do wieszaka i skryła swój strój pod kitelem lekarskim. Odwróciła się do klasy i przedstawiła dzisiejsze zadanie związane z rozpoznawaniem kości. Omówiła temat i rozpisała poszczególne punkty na tablicy, które miały znaleźć się w naszych zeszytach. Po ich spisaniu, wskaźnikiem przedstawiła nam podział kości według położenia, długim kijkiem zaznaczyła od czaszki po kręgosłup szkielet osiowy. Pokazując obojczyk, a kończąc na kościach palców u ręki przedstawiła szkielet kończyny górnej. Drewniany patyczek dotknął kości miednicznej i kości palców u nóg zaznaczając szkielet kończyny dolnej. Kończąc prezentację podeszła do biurka i spojrzała w dziennik. Nakazała podchodzić wskazanej osobie i pokazać poszczególną kość wypowiedzianą przez nią. Wyczytywała numery kolejno z dziennika. Mój był ostatni ze względu przeniesienia się    w trakcie roku szkolnego. Dostałam obojczyk i bez trudu przedstawiłam jego położenie. Po wskazaniu przez nas kości, pani profesor w milszym znaczeniu zaproponowała nam ażeby opisać poszczególną kość. Każdemu rozdała fragment szkieletu i kazała dobrać się w pary. Na naszej ławce, pojawiła się średniej wielkości kremowa czaszka. Razem z April podzieliłyśmy ją na mózgo i trzewioczaszkę. Opisałyśmy ich funkcję opierając się na podręczniku. Na zmianę przewracałyśmy i bawiłyśmy się obiektem. Raz przyłożyłam czaszkę do swojej i poruszałam szczęką wypowiadając śmieszne słowa. Zaśmiałyśmy się głośno i pod ostrzałem pochmurnego spojrzenia profesorki wróciłyśmy do zadań. Wzorując się na planie przedstawionym na tablicy, został nam ostatni punkt, jakim było opisanie „z jakiego tworzywa składają się kości?”. W mojej głowie odbiło się echo świadczące o pustce, która w niej panowała. Próbowałam wysilić moje szare komórki jednak starania przerwał długi, głośny dzwonek ogłaszający przerwę śniadaniową. Klasa zebrała się pośpiesznie z minami wybawienia. Również i ja wetknęłam wszystko do plecaka i udałam się z April na stołówkę. Po drodze spotkałyśmy bliźniaczki i Francuzeczkę Susan. Podchodząc do lady złapałam wodę niegazowaną i pełną miskę sałatki greckiej. April szukając wolnego stolika, wyłapała Camil trzymającą dla nas miejsca. Gęsiego ominęłyśmy zgrabnie stoliki      i usiadłyśmy przy swoim. Dziewczyny pochłaniając drugie śniadanie rozmawiały o sobotniej imprezie u siostry April. Każda przedstawiła swój zestaw ubrań. Słuchając ich, uświadomiłam sobie, że nie mam nawet na niego koncepcji. Dłubałam bez namysłu w sałatce, bądź co bądź czasem skubiąc kawałek z widelca. W mojej kieszeni zawibrowała energicznie komórka i pobudziła mój uśpiony mózg. Wyjęłam smartfona ze spodni i odczytałam wiadomość reklamującą kolejną pustą grę. Po chwili bez jakichkolwiek przemyśleń wstałam od stołu, kierując się w stronę kosza.

~~

- Patrzcie jak ładnie dziewczynka się ubrała – z zamyśleń wyrwał mnie przyjemny męski głos. Stanęłam i odwróciłam się w jego kierunku.
- Czy to było do mnie? – zapytałam zdziwiona do siedzącego na krzesełku  chłopca.
- Oj, usłyszała – powiedział znajomym i uśmiechnął się do mnie.
Dialog przeprowadzony przed chwilą wydał mi się dziwny, nie wiedziałam jak miałam interpretować jego słowa. Podeszłam do kosza i wrzuciłam do niego papierki, a tackę odstawiłam na wierzch. Poczułam lekkie dźgnięcie palcem w prawą nerkę, odwróciłam się    i ujrzałam April w szerokim uśmiechu.
- Widziałam – powiedziała po chwili.
- Fajnie, a co widziałaś? – zapytałam zdezorientowana.
- Jak rozmawiasz z Matem – uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Przepraszam z kim? – dodałam ledwo kojarząc fakty.
- No z tym chłopakiem przed chwilą – wypowiedziała szczerząc zęby.
- Aaa – nieco rozświetliła mój umysł – nazwałabym to raczej szybką wymianą słów niż rozmową – powiedziałam obojętnie.
- Oj, nieważne – machnęła energicznie ręką – ale liczy się sam fakt – dodała radośnie.
- No dobra, ale nie rozumiem powodu twojej radości – dodałam       z lekko skwaszoną miną.
- Mam Ci przeliterować? – powiedziała zabawnie – Mat to kapitan drużyny siatkarskiej, chodzi do klasy mojej siostry i jest naprawdę fajny – w jej oczach widziałam iskierki.
- I co w związku z tym? – zapytałam nadal nie wiedząc, o co jej chodzi.
- Oj tam, tłumaczyć jak głupiemu – powiedziała znudzona- dobra,
w każdym bądź razie będzie jutro na imprezie u Sue – dodała – a tak w ogóle to o czym gadaliście? – przybrała zaciekawiony głos.
- Eee… o niczym konkretnym – powiedziałam z zakłopotaniem – To znaczy głupio wyszło, coś powiedział kolegom o mnie, a ja to usłyszałam – dodałam obojętnie.
- Ej, co takiego im powiedział? – zapytała wesoło.
- A tam, że ładnie się ubrałam czy coś – powiedziałam speszona –    i nie wiem czy tak naprawdę to było o mnie – dodałam.
- Interesujące, szczególnie, dlatego że obowiązuje nas szkolny mundurek –stwierdziła – wpadłaś mu w oko – zaśmiała się.
- Gadasz głupoty – komicznie dotknęłam jej czoła i udałam, że poparzyłam się od gorąca.
- Ej! – szturchnęła mnie łokciem w bok- patrzy się na Ciebie – powiedziała słodkim głosikiem.
- Przestań – spojrzałam mimowolnie w jego stronę i od razu uciekłam wzrokiem pod nogi, aby schować uśmiech. Obie wyszłyśmy ze stołówki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz